sobota, 18 sierpnia 2012

Rozdział 17

***Oczami Jera***
Minęły już trzy tygodnie od zaginięcia Torii ,to się powoli robi nienormalne.Chciałbym żeby moja dziewczyna była już ze mną w moich ramionach, żebyśmy mogli się cieszyć sobą nawzajem. Z rozmyślań o Victorii wyrwał mnie głos mojej komórki.
-Torii-Zapytałem z nadzieją
-Dzień Dobry, nazywam się Edward Salvatore dzwonie z posterunku policji. Najprawdopodobniej znaleźliśmy pańską dziewczynę, prosiłbym żeby pan z najbliższą rodziną i przyjaciółmi zaginionej przyjechali na posterunek-Po słowach policjanta z moich oczu poleciały strumienie łez szczęścia.
-Dobrze przyjedziemy jak najszybciej. -Od razu się rozłączyłem
-Ludzie Policja znalazła Torii-Krzyczałem przez cały dom żeby wszyscy mnie usłyszeli. Po chwili wszyscy już zbiegali na dół do salonu. -Mamy tam pojechać, żeby ... tak właściwie to nie wiem kazali przyjechać.
-No to na co czekamy już ubierać się -Harry był podekscytowany , nie dziwie mu się ja też się ciesze że w końcu będę mógł przytulić moją Torii.
-Wszyscy gotowi ??-Zapytał Zayn
-Ludzie głodny jestem mogę wziąć żelki??-Taaa Niall zawsze jest głodny
-Bierz ale szybko-Chciałem jak najszybciej znaleźć się na komisariacie. Droga nie była długa dlatego poszliśmy pieszo. Chłopacy omijali wszystkie fanki z wymówką ,,Bardzo się śpieszymy , Niall jest głodny" Kiedy w końcu dotarliśmy na policje. Policjanci chcieli od razu jechać po moją dziewczynę.
-Poczekajcie chwile, za dużo was nie możecie wszyscy-Popatrzyliśmy po sobie , jako pierwszy cofnął się Hazza potem Lou a następnie reszta One Direction..-Teraz możemy jechać. A wy- zwrócił się do chłopaków-Możecie tu poczekać. -Wszyscy zgodnie kiwnęli głowami. Nasza trójka kierowała się za policjantem. Droga do Torii trwała w nieskończoność.
***Oczami Torii***
Nie  wiem jak długo tu jestem ale jestem głodna chce mi się pić i spać. Od czasu przyjazdu tutaj na szczęście nic się nie zdarzyło. Teraz zajmuje jeden pokój, jeśli tak można nazwać pomieszczenie bez okien łóżka i wszystkich mebli. Justin cały czas mi groził ale jak na razie nic z tych gróźb nie wynikło.
-Możesz się trochę pobawić, jeszcze trochę tu posiedzimy.-To był głos Justina, tylko nie wiem do kogo był kierowany. Drzwi do pomieszczenia w którym się znajdowałam otworzyły się a w nich stanął mężczyzna jeden z ochroniarzy Justina, on mnie najbardziej przerażał. A właśnie zapomniałam wspomnieć że od kąt tu jestem na sobie mam tylko bieliznę.Mężczyzna niebezpiecznie blisko podszedł do mnie i usiadł obok. Instynktownie chciałam się odsunąć ale on mi na to nie pozwolił łapiąc za ramie.
-Czego ode mnie chcesz??-Zapytałam ale w głowie bardzo dobrze wiedziałam czego on chce.
-Ja?!-Zapytał zdziwiony-Ja chce się tylko pobawić.- Tak ale zabawa w chowanego to na pewno nie będzie.-Wiesz że jesteś tu już 3 tygodnie-Zapytał ale raczej nie oczekiwał odpowiedzi. - Czyli 21 dni- Uuu on umie liczyć. Ledwo powstrzymałam się żeby tego nie powiedzieć na głos-Zastowie ci 21 pamiątek żebyś nigdy o nas nie zapomniała- W chwili kiedy kończył swoją wypowiedź z kieszeni swoich spodni wyciągnął mały nożyk. Przed moimi oczami stanęło mi całe życie. Pierwszy dzień w szkole. Pierwsza miłość. Dzień w którym zginęli rodzice. Wyjazd do L.A. Spotkanie Jera. Wypadek. Urodziny + Poznanie 1D. I ta chwila. Przyznam kiedyś chciałam się ciąć a dokładnie dwa razy przechodziło mi to przez myśl. Za pierwszym razem kiedy zginęli rodzice. Prawie to zrobiłam tylko Matt mnie powstrzymał wchodząc do łazienki i zabierając i żyletkę.Za drugim po stracie Jera wtedy przed tym błędem uratowała mnie Ash. A teraz nikt mnie nie uratuje wykrwawię się na śmierć. Z tych strasznych myśli wyrwał mnie przerażający ból na żebrach. Spojrzałam w tamtą stronę. W miejscu gdzie czułam straszny ból było widać krew której z każdą chwilą robiło się coraz więcej.
-Pierwszy dzień, kiedy zabraliśmy cię od tych nieudaczników z One Direction.- Następny przeszywający ból tym razem na prawym udzie. To nie bolało tak samo ale czułam się sparaliżowana nie potrafiłam się ruszyć.
-Dzień drugi. Dopiero się poznawaliśmy.W trzecim dniu za dużo się nie działo dlatego zostawię ci po tym najbardziej widoczną pamiątkę.-Ostrze tego pozornie nie niebezpiecznego noża poczułam na swoim policzku. Tak zostanie blizna. To chyba bolało najbardziej , nie spodziewałam się że będzie w stanie rozdziać mi skórę nawet na policzku. Następne miejsce które oszpecił to biodro. Myślałam że policzek boli najbardziej myliłam się. Kiedy poczułam nóż na biodrze myślałam że zacznę krzyczeć. Ale w myślach obiecałam sobie że nie okaże jak bardzo mnie to boli.
-Sprawianie bólu sprawia ci cholerną frajdę co nie ??-Nie odpowiedział, tylko zrobił kolejne nacięcie tym razem na brzuchu. Ta jego ,,zabawa" trwała w nieskończoność a ja robiłam się coraz bardziej omdlewająca.
Resztkami sił zauważyłam ze ktoś wchodzi to ,,pokoju" . Było ich dwóch jeden odciągnął ode mnie ,,napastnika" a drugi wziął mnie na ręce i więcej nie pamiętam bo przez paraliżujący ból zemdlałam.
***Oczami Jera***
Stojąc przed magazynem w którym najprawdopodobniej znajduje się Torii. Z moich oczu leją się strumienie łez kiedy widzę jak policjant wynosi bezwładne ciało mojej dziewczyny. Nogi się pode mną ugięły i musiałem usiąść na asfalcie.Moją dziewczynę od razu zabrali do karetki. A ja nie mogłem jechać z nią.
-Przepraszam , czy mógłby mnie pan zawieźć do szpitala.-Zapytałem policjanta który szedł w naszą stronę
-Tak oczywiście i tak miałem tam jechać żeby poszkodowana złożyła zeznania. -Poszedłem za policjantem już się nie odzywając. Chciałem jak najszybciej zobaczyć się z Torii.Wsiadłem do samochodu i zacząłem wpatrywać się w krajobrazy za oknem . Postanowiłem że zadzwonię do chłopaków i powiem im żeby przyjechali do szpitala. Po wykonanym telefonie wróciłem do wpatrywania się w ulice za oknem.

Dopiero po godzinie czekania w poczekalni wpuścili mnie do sali gdzie leżałam moja dziewczyna.  Moja Torii była nieprzytomna. Dlaczego los jest dla mnie taki okrutny .Nie miałem pojęcia że tak szybko znajdę się z powrotem w tym miejscu a co najgorsze z tego samego powodu. Torii jest w ciężkim stanie. Straciła dużo krwi i potrzebuje transfuzji.
-Przepraszam , muszę pana prosić a także pańskich znajomych - Pokazał na całą załogę stojącą za moimi plecami-O udanie się ze mną do gabinetu zabiegowego w celu pobrania krwi , potrzebujemy litr krwi, bez którego pańska dziewczyna nie przeżyje dzisiejszej nocy.-Miny nam zrzedły. Bez protestów oddaliśmy krew.

***Godzinę Później***
-Przepraszam że przerywał ale mam wyniki i z waszej grupy tylko jedna osoba miała tą grupę krwi której potrzebujemy czyli 0RH+ . A tą osobą jest Harry Styles. Który to z państwa??-Chłopak ledwo wstał. Tak na pewno bał się oddania całego litra krwi. Ale było też po nim widać że chce to zrobić dla Torii.-Proszę się nie bać. Zapraszam za mną- Hazza bez protestów poszedł za pielęgniarką. Wrócił po pół godzinie. Był blady a w ręku miał 9 tabliczek czekolad. Ku naszemu zdziwieniu Nialler nie rzucił się na niego tylko siedział spokojnie na swoim miejscu.
-Jak się czujesz kocie??-Zapytał Lou zatroskanym głosem
-Wszystko okey , najważniejsze żeby Torii nic się nie stało. A ja dostałem czekolady.  -Hazza najwyraźniej był dumny z siebie- Niall chcesz jedną czekoladę.??-Blondynowi w oczach zatańczyły iskierki szczęścia. Opanował się i pokiwał tylko głową. Harry podał mu jedną tabliczkę czekolady. A sam zaczął konsumować następną. Kiedy w końcu ponownie mogliśmy odwiedzić Torii , moja ukochana była już przytomna. Ale nie mogliśmy wejść wszyscy więc Niall i Zayn wrócili do domu. A jak na razie wszedłem ja, Matt i Ash. Hazza i Lou powiedzieli że wejdą później.
-Hej- Usłyszałem cichy głos mojej dziewczyny który wyrwał mnie z rozmyślań
-Hej skarbie-Podszedłem do dziewczyny, składając na jej ustach delikatny pocałunek.Dziewczyna pod dotykiem moich ust uśmiechnęła się co sprawiło mi jeszcze większą radość. -Jak się czujesz??
-Nie widzisz-Palcem wskazała na swój policzek.-Zostanie blizna.
-Kochanie nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.-Powiedziałem a w moich oczach pojawiły się łzy. Jedna z nich spłynęła mi po policzku. Torii szybkim ruchem starła ją. A ja się tylko uśmiechnąłem. Patrzyłem na policzek dziewczyny, dotknąłem go delikatnie
-Bolało??-Zapytałem z nadzieją że zaprzeczy
-To nie tak bardzo -Podniosła bluzkę a moim oczom ukazały się trzy rany na których znajdowało się chyba po 10 szwów na jedną. Wskazała ręką na biodro. -To bolało najbardziej. -Z moich oczu poleciało więcej łez których nie potrafiłem powstrzymać- Nie płacz proszę.Już prawie wgl nie boli. -Dobrze wiedziałem że kłamie.
-Siostra nie rób nigdy więcej takich rzeczy-Pierwszy raz od czasu kiedy tu weszliśmy
-Ale to nie ja.Wiesz że nigdy nie chciałam się ciąć.-Dziewczyna odparła z bólem wypisanym na twarzy.
-Torii..-Ash nie potrafiła nic z siebie wydusić. Z jej oczu leciały litry łez.
-Ash proszę nie płacz, już ze mną wszystko w porządku widzisz-Torii spróbowała się podnieść ale po chwili tego pożałowała łapiąc się za żebra. Ash jak najszybciej do niej podbiegła i usiadła na krześle po drugiej stronie łóżka. -Widzisz nic mi nie jest.
-Nie okłamiesz ani mnie ani Jera. Jedynie na Macie możesz to stosować. My dobrze wiemy że strasznie cie to boli.-W tej chwili z oczu mojej dziewczyny poleciała pojedyncza łza. Szybko ją starła ale syknęła z bólu . Pewnie na ręce tez miała jakieś rany.
-Chłopacy możecie na chwile wyjść chce o czymś pogadać z Ash??-Zapytała dziewczyna a my zgodnie pokiwaliśmy głowami i wyszliśmy
***Oczami Torii**
.-Ash mam do ciebie prośbę, zobaczyłabyś ile mam tych ran??-Dziewczyna miała przerażenie w oczach ale pokiwała twierdząco głową.-Ale najpierw zasłoń roletę -Ash wstała od mojego łóżka i zasłoniła roletę.
Dziewczyna delikatnie odkryła ,,to coś " czym byłam przytyka. A ja zamknęłam oczy nie chcą na to patrzeć.
Po 15 minutach dziewczyna z powrotem mnie przykryła a ja otworzyłam oczy. Ash była cała zapłakana a w oczach miała przerażenie.
-Ile-Zapytałam a w moim głosie nie było nic oprócz strachu. Chciałam to mieć już za sobą.
-20-Tego się nie spodziewałam
-Czyli został mu jeszcze jeden dzień- Powiedziałam cicho ale najwyraźniej nie wystarczająco bo Ashley to usłyszała. 
-Co??-Zapytała nie rozumiejąc o co mi chodzi.
-Nie ważne powiem ci później mogłabym pogadać z osobą która uratowała mi życie??-Zapytałam bo nadal nie wiedziałam kto to był
 -Masz na myśli Hazze?
-To był Harry ?!-Zapytałam z niedowierzaniem.-Dziewczyna tylko pokiwała głową i wyszła z sali. Ja zamknęłam oczy i chciałam chwile odpocząć. Usłyszałam że drzwi od sali się otworzyły ale nie chciałam jeszcze otwierać oczu. Ta ciemność mnie uspokajała. STOP co się ze mną dzieje. Gwałtownie otworzyłam oczy . A przed nimi ukazał się zadziwiający widok. Harry całował Lou. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Dlatego jak najszybciej odchrząknęłam chcąc zwrócić na nich swoją uwagę. Szybko się od siebie odkleili ale nadal nie odrywali od siebie wzroku.
-Ja ci to wszystko wytłumaczę-Na policzkach Lou pojawił się rumieniec. A Hazza na ten drobny gest ukazał swoje piękne dołeczki. Nie wiem co się tu dzieje ale zaraz się dowiem.
-Dobra zaraz mi to wyjaśnicie ale najpierw Harry chodź to mnie. Chłopak niepewnym krokiem w moją stronę. Na ręce miał jeszcze opatrunek po igle. Ja postarałam się podnieść i przytuliłam loczka.
-Dziękuje za uratowanie życia-Powiedziałam a chłopak znowu ukazał swoje piękne dołeczki.
-Drobiazg. -Tym razem to on się do mnie przytulił. Był bardzo delikatny jakby bał się ze zrobi mi krzywdę. Byłam mu za to bardzo wdzięczna.
-A teraz chłopcy-Uniosłam brwi w jednoznacznym geście. Haha a oni w tej samej chwili się zarumienili. -Wytłumaczycie mi o co tu chodzi.-Lou podszedł bliżej łóżka siadł na krześle a na jego kolanach w mgnieniu oka pojawił się Hazza. Ci dwaj mnie rozwalają.
-No więc, jak pewnie już zdążyłaś zauważyć całowaliśmy się -Spojrzałam na Louisa z miną ,,No co ty nie powiesz??".On tylko cicho się zaśmiał i kontynuował swoją wypowiedź.-I tak ja i Hazza, kochamy się. Jesteśmy razem od 2 miesięcy. -Na początku byłam w szoku, chociaż wiedziałam że on to powie i tak szok mnie dopadł, ale szybko się z niego otrząsnęłam.
-No to gratuluje chłopaki. -Zarumienili się a Lou podarował Hazzie słodkiego całusa w policzek
-Widzisz kocie, mówiłem nie ma się czego bać.-Jacy oni słodcy. A tak na marginesie nigdy nie miałam nic do związków homoseksualnych dlatego za bardzo się tym nie przejęłam.
-Chodźcie tu do mnie-Już po chwili przytulali sie do mnie. Zostałam obdarowana słodkimi całusami w policzek od obojga.


A więc jest nowy rozdział. Chciałam Wam wynagrodzić poprzedni rozdział dlatego ten jest według mnie dość długi. Ten rozdział dedykuje Britt -dzięki za pomoc w tworzeniu.
Mam do Was kilka pytań i chciałabym że każda osoba która to czyta odpowiedziała mi w komentarzu.
1.Czy przeszkadza Wam związek homoseksualny w opowiadaniu??
2.Chcecie więcej Larrego czy tak jak zwykle Jera i Torii??
3. Chcecie żeby rozdziały były takiej długości jak jest ten czy krótsze, czy dłuższe.??

No to chyba na tyle tych pytań, mam nadzieje że mi na nie odpowiecie.
3KOMENTARZE=18Rozdział 

3 komentarze:

  1. Coś ty jej zrobiła?! Nie no ja nie mogę, ale ty jesteś okrutna!! Rozdział jak zwykle genialny. Czekam na nexta.
    1. Żartujesz?! Związek Hazzy i Lou jest świetny!!
    2. Taaaaak ja chcę więcej Hazzy i Tommo.
    3. Takie rozdziały są w sam raz

    OdpowiedzUsuń
  2. zapraszam do przeczytania i skomentowania :
    http://there-was-no-parade-no-waves-crashing.blogspot.com/
    gdzie pojawił się 2 rozdział.

    świetny rozdział, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1 . Nie :))
    2. Larry
    3. Takie jakie są :)
    Świetnie piszesz nie mogę się doczekać następnego rozdziału :* 3 komentarze już są więc wstawiaj 18 rozdział <3
    Zapraszam do mnie ; jessica-swan.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń