wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 43

***Oczami Hazzy***
Dzisiaj mijają dokładnie trzy miesiące mojego pobytu tutaj. Jest coraz bliżej końca z czego jestem naprawdę szczęśliwy. Cały czas myślę o Louisie, jak to będzie go znowu zobaczyć , poczuć jego usta delikatne usta na swoich. Dzisiaj czeka mnie wizyta psychologa i dietetyka bo Lottie powiedziała lekarzowi że strasznie schudłem. Ja jakoś tego nie zauważyłem ale nie chce się z nią kłócić bo jeśli dziewczyna jest taka sama jak jej brat to nie da się z nią wygrać. Wstałem z łóżka podchodząc do lustra które nie dawno zostało powieszone przy moim łóżku. Ogarnąłem swoje włosy tak jak zawsze miałem w zwyczaju robić od razu po wyjściu z łóżka. Tylko tym razem nie stał za mną Louis intensywnie wpatrując się w prace moich rąk. Wyobraziłem sobie taką sytuacje a na moich ustach od razu pojawił się uśmiech.Trwałem tak do czasu kiedy w mojej sali nie pojawiła się Lottie. Mój uśmiech od raz zbladł bo widok dziewczyny o tej porze w mojej wróżył tylko jedno.
- Czas na sesje, Harry - Tak właśnie tego się spodziewałem - Tak jak Ci wcześniej wspominałam przyjdzie do Ciebie dietetyk który wyznaczy odpowiednią dietę żebyś wrócił do poprzedniej wagi. - Przytaknąłem tylko niw chcąc wdawać sie z dziewczyną w dyskusje. Tak jak zawsze chwyciłem jej dłoń i razem z nią poszedłem już dobrze znanym korytarzem do gabinetu lekarza. Tym razem to ja jako pierwszy wpadłem w ramiona dziewczyny bo w głębi duszy strasznie bałem się tego spotkania. Pocałowałem dziewczynę w policzek a następne sam zapukałem do drzwi. Po chwili  usłyszałem zaproszenie, ostatni raz spojrzałem na blondynkę posyłając jej szczery uśmiech a następnie nacisnąłem na klamkę. Wszedłem do gabinetu posyłając mężczyźnie za biurkiem przelotne spojrzenia. Usiadłem na fotelu który przez tą godzinę było moją bezpieczną przestrzenią.Czekając na lekarza zacząłem oglądać swoje już zasklepiające się blizny. Było ich dosyć sporo. Najwięcej na nadgarstkach co wcale nie było dobrą ikoną mojej osoby. Niektóre rany były głębsze inne nie. To wszystko zależało od powodu dla którego to robiłem. Te głębsze, poważniejsze czy jak to nazwać były z okresu mojego załamanie. Wtedy kiedy pocałowałem przyjaciela na imprezie a także z okresu kiedy Louis poprosił o trochę czasu. Potem robiłem to tylko dlatego że odczuwałem taką potrzebę. Moje rozmyślania przerwał lekarz który właśnie siadał w swoich fotelu. Popatrzył na mnie z cierpliwością w oczach. Nie lubiłem tego wzroku, mężczyzna chciał wtedy przeprowadzić ze mną poważne rozmowy które były bardzo dotkliwe.
- Harry jak się dzisiaj czujesz - To pytanie padało za każdym razem kiedy rozpoczynaliśmy sesje a ja zawsze odpowiadałem tak samo.
- Jest dobrze. Nie czuje potrzeby ponownego okaleczania się ale ... - Nagle poczułem ochotę wyżalenia się temu mężczyźnie. - Ale tak cholernie potrzebuje Louisa. On zawsze potrafił mnie pocieszyć nawet w najgorszych chwilach. Tak naprawdę nie jestem tu dla siebie. Gdyby nie Lou mogłoby mnie wgl nie być - Zakończyłem swoją przemowę ścierając pojedynczą łzę spływającą po moim policzku.
- Może nie jesteś tego świadomy ale robisz to dla siebie, Harry. Louis jest częścią ciebie. - Zaczerwieniłem się po usłyszeniu tych słów. - Hazza widziałem że przyglądałeś się swoim blizną dlaczego to robiłeś ? - Słowa lekarza troche mnie speszyły bo nie sądziłem że zauważy on moje poczynania. Zastanowiłem się nad sensowną odpowiedzią.
- No bo tak jakby, przypomniałem sobie każde cięcie - Odpowiedziałem na jednym wydechu bojąc się reakcji lekarza.
- Opowiedz mi o tym - Całkowicie zaskoczył mnie tymi słowami.
- Pierwszy raz był najgorszy. Myślałem że mi to pomoże poczuje ukojenie czy coś w tym stylu ale wcale tak nie było. Czułem jedynie ból straszy ból który nie chciał ustąpić. Wszędzie było mnóstwo krwi a ja nie potrafiłem tego powstrzymać. Następny raz był inny. Trochę o tym poczytałem w internecie. Ta krew która wystąpiła w dużych ilościach za pierwszym razem to było złe nacięcie. Potem byłem bardziej ostrożny i uczyłem się na własnych błędach. Przygotowałem sobie wodę utlenioną i bandaż a no i oczywiście żyletkę którą wyciągnąłem z maszynki do golenia. Wtedy było już lepie, nadal bolało ale już nie tak bardzo jak wcześniej może dlatego że byłem na to przygotowany psychicznie - Zakończyłem swoją wypowiedź a mężczyzna wpatrywał się we mnie zdziwionym wzrokiem.
- Nie sądziłem że opowiesz to tak szczegółowo. Musze przyznać Harry że z twoim zdrowiem psychicznym jest coraz lepiej. - Mężczyzna zaczął grzebać w kieszeni - Mam dla ciebie zadanie - W tym momencie wyciągnął żyletkę a ja nie wiedziałem czego się spodziewać. Lekarz podszedł do mojego fotela chwytając mnie za nadgarstek. Przyłożył ostrze do mojej skóry.
- NIE! - Krzyknąłem a mężczyzna od razu zabrał żyletkę.
 - O to mi właśnie chodziło Harry. Gratulacje
***Oczami Ash***
Siedziałam w pokoju przeglądając portale plotkarskie chociaż dobrze wiedziałam, że nie powinnam tego robić. Po chwili do mojego pokoju wszedł Niall i bananem na twarzy. Odłożyłam laptopa na półkę  robiąc miejsce Niallowi. Chłopak wskoczył na łóżko całują mnie w policzek. Po chwili kiedy już wygodnie ułożył się na moich kolanach zaczął się we mnie wpatrywać. Śmieszył mnie ten widok bo jego oczy robiły się strasznie wielkie kiedy patrzył się w jeden punkt przed dłuższy czas. 
- Kochanie - Chłopak pierwszy raz się tak do mnie zwrócił na co moje policzki oblały się czerwienią - Chce Cię dzisiaj gdzieś zabrać, okey ? - Widać było ze był zdenerwowany. Pokiwałam jak najszybciej głową co wywołało u chłopaka napad śmiechu. Postanowiłam go uciszyć namiętnym pocałunkiem. Podziałało. W momecie kiedy chciał oderwać swoje usta od jego, Niall jęknął niezadowolony,kładąc dłoń na moim karku co uniemożliwiło mi zmianę pozycji. Po kilkunastu minutach kiedy straciłam całe powietrze z płuc chłopak oderwał się ode mnie szybko oddychając.
- Za piętnaście minut na dole - I tak po prostu wyszedł a ja z piskiem zaczęłam przeszukiwać szafę.

Witam Was z nowym rozdziałem ^^ Mam nadzieje że Was nie zawiodłam. Za kilka rozdziałów pojawi się coś co mam nadzieje Was całkowicie zaskoczy.  Ten rozdział dedykuje wspaniałej @AnnK20
5KOMENTARZY=44ROZDZIAŁ

piątek, 21 grudnia 2012

Rozdział 42

***Oczami Jera***
Wychodząc z męskiej łazienki zauważyłem dziewczynę,która osunęła się po ścianie i stojącego nad nią wyższego o wiele od niej mężczyznę. Po dłuższym przyglądaniu się tej sytuacji doszło do mnie że tą dziewczyną była Torii nie trudno się domyślić kim był ten mężczyzna. Zacząłem biec w stronę mojej narzeczonej jak najszybciej tylko potrafiłem. W chwili kiedy znalazłem się koło tej dwójki, odepchnęłam Justina od brunetki powalając go na ziemie. Stanąłem nad nim i zacząłem okładać go pięściami po twarzy. Po chwili odciągnęli mnie od niego policjanci. Podszedłem do dziewczyny która była uspokajana przez brata. Usiadłem koło niej na ziemi łapiąc ją za rękę. Tkwiliśmy tak do czasu kiedy nie zostaliśmy wezwani na sale rozpraw. Wstałem jako pierwszy podając rękę Victorii. Dziewczyna popatrzyła na mnie z obawa w oczach. Pocałowałem ją w policzek w celu dodania otuchy co w jakimś stopniu podziałało bo dziewczyna delikatnie się uśmiechnęła i wtuliła w moje ramie. Weszliśmy na sale, od razu wyłapałem złowieszczy wzrok Justina który uważnie przyglądał się Torii co wyraźnie jej przeszkadzało. Usiedliśmy na wolnych miejscach w ostatnim rzędzie. I wtedy wszystko się zaczęło.
***Oczami Zayna***
 W momencie kiedy Torii wraz ze swoim bratem i Jeremy'im opuścili dom, wszyscy zaczęliśmy się nudzić. Bez nich ten dom był po prost nudny. Usiedliśmy na kanapie włączając jedną ze stacji muzycznych. Akurat leciała jedna z naszych piosenek a mianowicie Little Things.Dziewczyny zaczęły nas błagać żebyśmy zaśpiewali im tą piosenkę. Bo kilku minutach nalegania w końcu ulegliśmy. Dziewczyny poszły po popcorn a my poszliśmy do naszego małego prywatnego studia na strychu i znieśliśmy mikrofony a Niall jeszcze do tego swoja ulubioną gitarę. Kiedy wchodziliśmy do salonu nasze dziewczyny usadowiły się wygodnie na kanapie. Razem z Liamem przenieśliśmy stolik do kawy w celu zrobienia więcej miejsca dla naszej czwórki. Niall usiadł sobie na krześle z gitarą opartą na kolanie. Kiedy zaczął grać ja zamknąłem oczy całkowicie zatracając się w muzyce. Liam kucnął koło Nialla i dla niego zaśpiewał swój fragment piosenki. Lou natomiast usiadł na kolanach Susi i patrząc jej w oczy śpiewał swoim anielskim głosem. Solówkę Harrego zaśpiewaliśmy wszyscy wspólnie, co nie powiem było dla nas naprawdę trudne bo nikt z nas nie potrafi oddać nastroju tego fragmentu tak dobrze jak Hazza. Na zakonczenie każdy podszedł do swojej partnerki na dzisiejszy wieczór. Zauważyłem ze Li czuje się zakłopotany więc podszedłem do niego czule się do niego przytulając, w moje ślady poszła reszta chłopców i tak powstał 1D Hug nie był on kompletny ale liczą się dobrze chęci prawda?
- Co tu taka cisza? - Usłyszeliśmy z korytarza głos Matta. Po chwili pojawił się w salonie razem z naszymi zakochańcami. Wszyscy byli uśmiechnięci co mogło oznaczać tylko tyle że wygrali sprawe. - Mam do Was pewną sprawę. Dawno nie występowaliście publicznie, rozumiem że to przez Harrego ale czy nie uważacie że czas się pokazać ? - Zapytał a my byliśmy zaskoczeniu jego słowami. Żaden z nas nie miał teraz ochoty na konformacje z krępującymi pytaniami fanów i paparazzich.
- Co ty wygadujesz. Ja osobiście bez Harrego nigdzie nie wystąpię. To nie będzie fair - Odezwał sie Lou z oburzeniem w głosie.
- A jeśli byłby to koncert charytatywny poświęcony Harremu a wszystkie pieniądze poszłyby na leczenie osób z chorobami psychicznymi ? - Nie powiem to była kusząca propozycja i coraz bardziej zaczynała mi się podobać. - Każdy z Was miałby sznase zaśpiewać własna piosenke z dedykacją dla Harrego. Ja w zamian zagwarantuje Wam ze Hazza to zobaczy. W takim razie co wy na to? - Wszyscy popatrzyli po sobie. Louis aż promieniał z radości. Bez zastanowienia zgodził się na taki układ. Dowiedzieliśmy się później że koncert miałby odbyć się dzisiaj o 6 wieczorem. Jednogłośnie postanowiliśmy że idziemy na ten układ. Z faktu ze była już 16 wszyscy skierowaliśmy sie do swoich pokoi żeby spędzić ten czas ze swoimi miłościami.
***Oczami Nialla***
Wszedłem do swojego pokoju od razu kierując się na łóżko. Zamknąłem oczy myśląc jak to dzisiaj będzie. Czy sobie poradzimy bez Harrego i czy uda nam się powstrzymać łzy. Moje rozmyślenia przerwały czyjeś usta które przywarły do moich. Otworzyłem oczy ale po chwili zamknąłem je z powrotem uświadamiając sobie że to Ahley. W tej samej chwili pogłębiłem pocałunek całkowicie się w nim zatracając. Dziewczyna usiadła na moich biodrach co było nadzwyczaj przyjemne. Zacząłem gładzic jej plecy nie przerywając pocałunku. Przewróciłem dziewczynę i tym sposobem to ja na niej siedziałem. Oderwaliśmy się od siebie w celu nabrania powietrza. Popatrzyłem na dziewczynę i cicho się zaśmiałem ona zareagowała ponownie i znowu wpiła się w moje usta. Ash po chwili pozbyła się mojej koszulki. Zaczęła mnie całować po szyi schodząc z pocałunkami coraz niżej i niżej. Na nasze nieszczęście do naszego pokoju wszedł Liam przerywając nasze czułości. Dziewczyna gwałtownie ze mnie zeskoczyła o mało co nie zlatując z łózka. Ja sięgnąłem po swoją bluzkę w pośpiechu ją ubierając.Liam stał w progu drzwi cały czerwony.
- Przepraszam ... ja ... ja nie wiedziałem.- Chłopak chciał się już skierować do wyjścia w ostatniej chwili go powstrzymałem.
- Poczekaj. I tak nam już przerwałeś - Odpowiedziałem powstrzymując śmiech. - Mów o co chodzi.
- No bo, wy wszyscy macie kogoś a ja czuje się samotny - Odpowiedział, widać było po nim że jest mu z tego powodu smutno. Pociągnąłem go za rękę, żeby usiadł koło nas na łóżku.
- Stary, w końcu znajdziesz tą jedyna wspaniała dziewczyne. A jak na razie możesz przyłączyć się do nas - Powiedziałem poruszając znacząco brwiami. Chłopak walnął mnie w ramie i zaśmiał się na moje słowa.
***Oczami Harrego***
 Leżałem na łóżku całkowicie pochłonięty rozmową z Lottie, dziewczyna nagle zerwała sie z swojego
dotychczasowego miejsca podchodząc do telewozora ktory znajdował się w rogu pokoju. Dziewczyna włączyła jedną ze stacji muzycznych i ponownie usiadła na krześle kolo mnie. Aktualnie leciał początek jakiegoś koncertu. Po chwili za kulis wyszła czwórka moich przyjaciół. Uśmiechnąlem się na ich widok. Widać było że sa szczęśliwi że znowy mogą zaśmiewać na scenie. Louis podszedł do mikrofonu popatrzył na tłum i zaczął mówić.
- Jak za pewne wiecie ten koncert jest dla wyjątkowej osoby. Jest dla Harrego który od kilku miesięcy walczy ze swoją chorobą. Postanowiliśmy mu ułatwić powrót do zdrowia właśnie tym koncertem. Chłopcy postanowili że ja powinienem jako pierwszy zaśpiewać dla niego.Kocham Cię  - W tym momencie zaczęła lecieć melodia a Lou zaczął śpiewać music. 
Po skończonej piosence z moich jak i z oczu Louisa płynęły łzy. Łzy szczęścia i miłości.


Taaa Da? Mam nadzieje że ten rozdzial Wam sie spodoba. Końcówka miała być calkiem inna ale miałam mało czasu na dokończenie tego rozdziału. Licze na Waszą opinie w komentarzach
5KOMENTARZY=43ROZDZIAŁ


czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 41

***Oczami Torii***
Przekraczając próg domu byłam zdenerwowana ale i podekscytowanie. Stęskniłam się za ty miejscem mimo tego że nie było mnie tu tylko dwa dni. W salonie siedzieli wszyscy moi przyjaciele z dwoma nowymi mam nadzieje również przyjaciółkami. Brittany siedziała przytulona do Zayna, było widać że nie czuje się komfortowo w otoczeniu osób, których prawie nie znała. Uśmiechnęłam się do niej pocieszająco i zaczęłam przytulać się do przyjaciół.Brakowało mi tu Harrego. On zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. Wywoływał uśmiech na mojej twarzy samą swoją obecnością.Podeszłam do Louisa który siedział na kanapie a jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Coś było nie tak. Postanowiłam że będe musiała z nim dzisiaj porozmawiać. Usiadłam koło chłopaka chwytając jego dłoń. Chłopak spojrzał na mnie i posłał mi wymuszony uśmiech. Pogłaskałam go po policzku a on się zarumienił. Siedzieliśmy tak do czasu kiedy nie po czułam na sobie czyiś nóg. Popatrzyłam na osobę która wylegiwała sie na moich nogach. Zobaczyłam roześmianą twarzyczkę Nialla który był zadowolony ze swojego czynu. Zrzuciłam jego nogi ze swoich kolan tym sposobem blondyn spadł z kanapy. Caly salon przeszył jego jęk rozpaczy a następnie śmiech moich przyjaciół. Spojrzałam na Lou nawet on zaczął się śmiać, byłam zadowolona że starał się zapomnieć o męczących go myślach.
- Dziewczyny - Zwróciłam się do płci żeńskiej,która znajdowała się w tym pomieszczeniu. Wszystkie trzy odwróciły głowy w moją stronę. Uśmiechnęłam się do nich a po chwili kontynuowałam - Mam zamiar iść dzisiaj do fryzjera a następnie na wielkie zakupy. Piszecie się na to? - Dziewczyny pokręciły twierdząco głowami. Popatrzyłam na Susi i Britt i zwróciłam się do nich - A z Wami będę miała okazje bliżej się poznać. - Dziewczyny zarumieniły się na co cicho zachichotałam. Nagle w salonie wszyscy ucichli a ze schodów zaczęła schodzić jakaś osoba. Odwróciłam się w tamtą stronę i ujrzałam swojego brata z wielkim uśmiechem na twarzy. Podbiegłam do niego, rzucając mu sie w ramiona.Chłopak mocno mnie przytulił i pocałował w policzek.
- Tęskniłam za tobą - Wyszeptałam kiedy Matt w końcu mnie puścił.
-Mała nie było Cię tylko dwa dni - Roześmiał się po usłyszeniu moich słów. Ja udałam obrażoną co zbytnio mi nie wychodziło bo chłopak wybuch jeszcze głośniejszym śmiechem. Walnęłam go w ramie i wróciłam na swoje poprzednie miejsce koło Lou i Jera,który zajął miejsce Nialla. Chłopak obdarzył mnie namiętnym pocałunkiem na co wszyscy zebrania zrobili zbiorowe ,,Awwww". Zaśmiałam się w usta chłopaka on zrobił to samo co pewnie wyglądało przekomicznie.
-Jedzeeeeeeenie! - Wydarł się na cały głos Niall wychodząc z kuchni. W dłoniach trzymał wielką miske popcornu. Biedak potknął sie o stopę Liama i wylądował na dywanie z głową w misce.
- Dobra spokój - Powiedział Matti, powstrzymując sie od śmiechu - Mam coś ważnego do powiedzenie. - Po tych słowach wszyscy ucichli - Torii, dzisiaj o 18 jest rozprawa musisz na niej być. - Mój humor w chwili kiedy zrozumiałam słowa starszego brata dramatycznie się zmienił. Wtuliłam się w ramie Jera przymykając na chwile oczy. Bałam się ponownego spotkania z Justinem, wiedziałam że kiedyś będę musiała się z tym zmierzyć ale teraz to było za szybko. Nie byłam jeszcze na to gotowa. Wiedziałam tez że nie mam wyboru i muszę tam iść. Popatrzyłam na brata i pokiwałam twierdząco głową co miało oznaczać że stawie się na tej rozprawie.
***Oczami Hazzy***
Leżałem na łóżku cały zalany łzami. Lottie nie opuszczała mnie ani na minute. Byłem jej za to wdzięczny nie chciałem być teraz sam.
-Harry, przepraszam że Ci nie powiedziałam że jestem siostrą Lou ale wtedy byś mi się nie zwierzał. - Powiedziała a ja tylko pokiwałem głową. Nie miałem teraz siły wypowiedzieć nic. Szczerze. Chciałem umrzeć. Jak najszybciej, życie bez Lou nie miało sensu. A te 4 miesiące bez niego będą naprawdę trudne.
***Oczami Torii***
Razem z Ash,Susi i Britt pożegnałyśmy się z przyjaciółmi i z uśmiechami na twarzach wyszłyśmy z domu. Naszym pierwszym celem było centrum handlowe. Cały czas śmiałyśmy się i obgadywałyśmy chłopców. Z pierwszego sklepu wyszłyśmy niestety bez żadnych zdobyczy. W drugim sklepie zagościłyśmy na kilka godzin. Co chwile przebierałyśmy się w inne sukienki. Dla Brittany wybrałyśmy jedwabną błękitna sukienkę która sięgała jej przed kolano. Dziewczyna wyglądała w niej naprawdę uroczo.Ja kupiłam sobie spodenki z flagą UK. Zawsze o takich marzyłam ale jak wspominałam o nich Jeremy'emu to zawsze wybuchał śmiechem. Ale teraz mnie to nie obchodziło ja miałam w nich chodzić a nie on.

Po kilkugodzinnych zakupach wyszłyśmy z centrum obładowane torbami z ubraniami. Najmniej kupiła Ash bo jak powiedziała ,,Ma wszystko czego potrzebuje". Nie chciałam na nią naciskać bo dziewczyna od kilku dni zachowywała się dosyć dziwnie.Postanowiłyśmy,że przed fryzjerem i kosmetyczką- którą zaproponował nam Susan pójdziemy to MSC na koktajl 1D. Od czasu kiedy mieszkamy z chłopcami pijemy tylko te koktajle. Musze przyznać że są naprawdę dobre. Weszłyśmy do kawiarni gdzie od razu do naszych nozdrzy dostał się intensywny zapach słodyczy. Usiadłyśmy przy stoliku przy oknie. Zajmowałyśmy go zawsze kiedy przychodziłyśmy tu z One Direction. Podeszła do nas kelnerka jak zwykle się do nas uśmiechnęła. Zamówiłyśmy cztery koktajle 1D i powróciłyśmy do rozmowy.
- Dziewczyny ja muszę Wam coś powiedzieć. - Odezwała się Ashley, jej głos był wyprany z jakichkolwiek uczuć. - Moja mama ... ona jest w szpitalu. Nie wiadomo czy z tego wyjdzie. - Po tych słowach z oczu dziewczyny spłynęły pojedyncze łzy. Wstałam ze swojego miejsca żeby jak najszybciej przytulić przyjaciółkę. Dziewczyna wtuliła sie w moje ramie a jej policzki stały się mokre od łez. Po chwili do naszego stolika podeszła kelnerka z naszym zamówieniem.
- Powiedziałam Wam to ale nie chce żeby to wiadomość zepsuła nam dzisiejszą zabawę - Powiedziała a my zgodnie jej przytaknęłyśmy. Wzięłam dziewczynę na kolana tak jak robiłyśmy przed wyjazdem z NY. Dziewczyna pocałowała mnie w policzek a następnie zaczęłyśmy kontynuować rozmowy o niczym. Ash w kończy zaczęła się uśmiechać.
- Moje drogie czas iść do fryzjera na metamorfozę. - Odezwałam sie kiedy wszystkie skończyłyśmy swoje koktajle. Pożegnałyśmy się z kelnerką i uśmiechnięte wyszłyśmy z lokalu. Droga do fryzjera zajęła nam niecałe 15 minut. Kiedy weszłyśmy do budynku przywitał nas młody mężczyzna zabierając od nas płaszcze. Wszystkie cztery zajęłyśmy miejsca przy lustrach tylko koło mnie została zasłoniono kotara, bo tak jak wcześniej ustaliliśmy moja fryzura miała być niespodzianką.
***Oczami Matta***
Na kanapie siedzieliśmy razem z 1D do czasu kiedy drzwi wejściowe się otworzyły się i stanęły w nich roześmiane dziewczyny. Mój wzrok padł na całkiem odmieniona moją młodszą siostrzyczkę. Dziewczyna miała całkiem inną fryzure. Zmieniła kolor na brąz i je przedłużyła. Wyglądała wspaniale. Jeremy zerwał się z kanapy przytulając Torii. Dziewczyna zachichotała odwzajemniając uścisk. Torii wraz z pozostała trójka poszły się przebrać z faktu że za pól godziny mamy się stawić w sądzie. Ja również postanowiłem przebrać sie w bardziej stosowne ubrania niż rozciągnięty dres. Wdrapałem się po schodach do swojego pokoju zaglądając do pokoju siostry. Pożałowałem tego ponieważ dostałem poduszką prosto w twarz. Wychodząc z jej pokoju zaśmiałem się i skierowałem sie do łazienki. Wziąłem szybką kąpiel a następnie ubrałem ciemne jeansy i koszule w kratę. Po godzinie byłem już gotowy. Zszedłem na dół do salony gdzie czekali juz na mnie wszyscy. Torii miała na sobie czarne rurki do tego koszule włożoną w spodnie i muszkę. Wyglądała wspaniale. Harry mógłby być z niej dumny.
- Gotowi ? -Zapytałem, na co Torii i Jer pokiwali głowami. Wziąłem siostre pod ramie i pociągnąłem w strone korytarza. Kiedy zamierzaliśmy wychodzić z domu usłyszeliśmy tylko ,,Powodzenia."
***Oczami Torii***
Weszliśmy do przestronnego budynku. Trzymałam za rękę Jera, byłam strasznie zdenerwowana i obawiałam się co może zaraz nastąpić. Stanęliśmy przed salą 125 w której miała odbyć się rozprawa. Chłopcy postanowili skorzystać z toalety. Zostałam sama. Po jakimś czasie poczułam na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Byłam przekonana że to Jer albo mój brat. Kiedy się obróciłam straciłam równowage. Przed upadkiem powstrzymała mnie ściana ktora znajdowała się za moimi plecami.
-Zmieniłaś styl. Podoba mi się jesteś teraz dojrzalsza - Po tych słowach osunęłam sie na zimną podłoge.


Taaaa Daaaa! No i co myślicie? Ja szczerze z pierwszej polowy jestem zadowolona z zakończenia już nie za bardzo.Licze na szczerą opinie w komentarzach^^ W zakładce bohaterzy pojawił się nowy wygląd Victorii piszcie co o nim myślicie. 

5KOMENTARZ=42ROZDZIAŁ

sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 40

***Louis***
Wcześnie rano obudził mnie budzik. Tak, ja Louis Tomlinson zapomniałem wyłączyć budzik. Zakląłem pod nosem wychodząc z pod ciepłej pościeli. Odsłoniłem zasłony, moje oczy zostały porażone silnymi promieniami słońca, które właśnie wyłaniało się spod horyzontu. Uśmiechnąłem się na ten widok i z tym uśmiechem wyszedłem z pokoju. Przechodząc koło pokoju który zajmowała brunetka, zastałem tylko cisze z czego wnioskowałem że jeszcze się nie obudziła. Jak najciszej potrafiłem wszedłem do salony gdzie leżała otwarta paczka chipsów. Usiadłem na kanapie biorą w jedną dłoń pilota a w drugą paczkę z chipsami. Włączyłem Mtv, leciała właśnie jedna z naszych piosenek.Na ekranie pojawiła się roześmiana twarz mojego Harrego. Moje oczy zaszły łzami. Dawno nie widziałem go takiego roześmianego. Dawno go nie widziałem. Teraz nawet widok smutnego zapłakanego Harrego sprawiłby mi w jakimś stopniu radość. Mógłbym go zobaczyć, przytulić. Powiedzieć jak bardzo go kocham. Teraz nawet nie wiem co się z nim dzieje.Nie wiem czy żyje.
***Oczami Torii***
Obudziłam się w szpitalnym łóżku, nie służyło mi to bo moje plecy dawały o sobie znać. Otworzyłam oczy, poraziło mnie poranne słońce, nie zwracając na to zbytniej uwagi, ponieważ na krześle obok spał Jeremy. Jego twarz miała wyraz spokoju. Miał lekko rozchylone usta co wyglądało naprawdę zabawnie. Cicho zachichotałam, nie chciałam obudzić mojego chło...narzeczonego. Jednak mój śmiech nie był na tyle cichy bo usta Jera wygięły sie w zaspały jeszcze uśmiech. Nachyliłam się nad nim żeby złożyć na jego malinowych ustach powitalny pocałunek. Chłopak oddał go z takim uczuciem na jakie pozwalała nam nasza niewygodna pozycja. Jeremy podniósł się z oparcia krzesła ułatwiając nam kontynuowanie pocałunku. Uśmiechnąłem się wplatając dłonie we włosy chłopaka. Oderwaliśmy się od siebie w chwili kiedy zabrakło nam tlenu. Jeremy wpatrywał się we mnie tym swoim przeszywającym wzrokiem. Moje policzki oblały się czerwienią, szybko odwróciłam wzrok na co Jeremy zaśmiał się i wszedł pod kołdrę przytulając mnie do siebie.Tkwiliśmy tak wtuleni w siebie do czasu kiedy do mojej sali nie wszedł lekarz.Jeremy jak oparzony wyskoczył z mojego łózka o mało nie zabijając się o stojące przy nim plastikowe krzesło. Zaśmiałam się nie mogą się powstrzymać. Chłopak zgromił mnie wzrokiem ale nie mówiąc ani słowa usiadł na krześle wpatrując się w lekarza.
-Witam - Odparł mężczyzna podchodząc do mojego łóżka - Pozwoli Pani że zobaczę jak wygląda blizna? - Pokiwałam tylko głową. W chwili kiedy mężczyzna zaczął ściągać plaster z mojego policzka przymknęłam oczy.Po prostu bałam się tej chwili.Poczułam ze ktoś splata swoje palce z moimi. Nie ktoś a raczej Jeremy. Uśmiechnęłam się ale nadal nie otworzyłam oczy. W chwili kiedy mężczyzna zaczął dotykać mojego policzka, mocniej ścisnęłam dłoń Jera.
-Wszystko jest w porządku - Kiedy usłyszałam głos mężczyzny otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. - Za godzinę przyniosę Pani wypis. A w tym czasie przyjdzie do Pani pielęgniarka i zabierze Panią na zmianę opatrunku.
- Dziękuje bardzo - Tylko tyle zdołałam się siebie wydobyć. Mężczyzna opuścił sale a ja osunęłam się na poduszki ponownie zamykając oczy.
***Oczami Zayna***
Tak jak zawsze obudziłem się w swoim łóżku. Leniwie otworzyłem oczy, przewracając się na prawy bok dostrzegłem kruche ciało leżące na drugiej połowie łóżka. Dziewczyna odwróciłam się w moją stronę ukazując swoje oblicze. To była Brittany. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Po chwili mój uśmiech zszedł z mojej twarzy a ja wyskoczyłem z łóżka uświadamiając sobie co mogliśmy w nim robić. Zacząłem nerwowo chodzić po pokoju, budząc tym samym śpiącą Britt. Dziewczyna zaczęła mi się przyglądać z zaciekawieniem.
-Nic nie zrobiliśmy - Usłyszałem jej delikatny głos. Stanąłem w miejscu swój wzrok kierując w jej stronę. - Nie kochaliśmy sie Zayn. Byłam zmęczona pozwoliłeś mi zostać. Dlaczego tego nie pamiętasz? -Zapytała lekko rozbawiona zaistniałą sytuacją. Popatrzyłem na nią z lekkim zakłopotaniem. Podszedłem do łóżka, wtulając w siebie brunetkę.Ucałowałem ja w czoło.
- Przepraszam, głupio wyszło - Dziewczyna pokiwała tylko głową w geście że rozumie. Podniosłem się z łózka podając rękę dziewczynie. Chwyciła ją i również zeszła z naszego posłania. Trzymając się za ręce zeszliśmy po schodach do kuchni gdzie siedzieli już Niall z Ahley. Przywitaliśmy się z nimi a następnie usiedliśmy na krzesłach czekając na śniadanie które dzisiaj robił Niall.
***Oczami Lou***
- Susi opowiedz co się dzieje w Doncaster. - Powiedziałem do kuznki przerywajac naszą kłótnie kto dzisiaj ma robić obiad. Dziewczyna zasmiała sie tylko a następnie poprawiła się na kanapie i zaczeła opowiadać.
- Mama za tobą tęskni - Te słowa zabolały nie powiem.  Ja również tęskniłem za swoją rodzicielką - Bliźniaczki cały czas o ciebie pytają. - Nagle dziewczyna przerwała i zaczęła się śmiać - Pamiętasz jak podpisałeś im kiedyś zeszyt w którym rysują? - Pokiwałem głową że pamiętam - Sprzedały go jakiejś fance - Na te słowa wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Moje młodsze siostrzyczki wiedzą jak robić interesy. Dziewczyna zaczęła kontynuować swoją opowieść kiedy przerwał jej dzwonek mojego telefonu. Sięgnąłem na stolik na, którym zlokalizowałem swój telefon. Bez zastanowienia rozpocząłem rozmowe. Osoba która dzwoniła...Sam jej głos wywołał u mnie łzy.
- Oczywiście, że wiem...Zaraz tam będę....Dziękuje Ci. - Zakończyłem połączenie a moje policzki były mokre od łez. Pożegnałem się z Susi i wybiegłem z domu.
***Oczami Hazzy***
Music
Leżałem skulony na łóżku wypłakując sobie oczy. Czekałem aż moje drzwi się otworzą i stanie w nich psycholog. Tak, znowu miałem się z nim spotkać ale tym razem to on miał przyjść do mnie. Wczorajszy incydent nie miał ujść mi na sucho. Przygotowałem się na najgorsze. Drzwi od mojej sali otworzyły się. Nie miałem ochoty odwracać sie w strone osoby ktora sie w nich pojawiała. Wiedziałem kto to i nie miałem zamiaru się odezwać ani słowem. Po chwili poczułam czyjąś dłoń na swoim ramieniu.
- Cześć Kocie - Na te słowa moje oczy zamieniły się w wodospad łez. Gwałtownie odwróciłem się na drugi bok. Ujrzałem tam najpiękniejszą osobę jaką widziałem w życiu. Stał tu, był tu, rozmawiał ze mną. Louis. Poderwałem się z łóżka nie zwracając uwagi na zawroty głowy które przez to powstały. Przytuliłem się do chłopaka i nie zamierzałem go puszczać. Jego policzki również były mokre od łez a z jeo twarzy nie zchodził szczery uśmiech. Wyciagnąłem go na długość swoich ramion, dokładnie sie mu przyglądając.Jedną dłonią dotknąłem jego policzka, był ciepły, to był prawdziwy Lou.
-Jesteś tu - Powiedziałem przez łzy a następnie wpiłem się jego usta. Brakowało mi tego. Brakowało mi smaku jego ust. Chciałem trwać w tym pocałunku do końca życia. Na zawsze. Nie zaprzestając pocałunku usiadłem na łóżku a Lou usiadł na moich kolanach. Wplątałem dłonie w jego włosy, rozkoszując się jego smakiem. W chwili kiedy oderwaliśmy się od siebie, mój ukochany spojrzał na nadgarstek mojej lewej ręki. Ujął go w swoje delikatne dłonie i zaczął się mu przyglądać. Jego twarz zmieniła wyraz, teraz nie był już szczęśliwy był śmiertelnie przerażony. Chciałem wyrwać rękę z jego uścisku ale on tylko go wzmocnił sprawiając mi tym lekki ból. Oparłem głowę o jego ramie w chwili kiedy chłopak zaczął dotykać palcem nowo powstałych blizn.
-Dlaczego - Wyszeptał a ja jeszcze bardziej się rozpłakałem. Jego głos był słaby ale wypełniony troską i miłością. Pokręciłem głowa, nie wiedziałem co miałem mu powiedzieć. Przytuliłem się do niego tak mocno jak tylko potrafiłem, on po chwili odwzajemnił gest. Położyliśmy się na łóżku szczelnie przykrywając kołdrą. - Kocham Cię Boo Bear - Wyszeptałem prosto do jego ucha. Chłopak tylko pocałował mnie w czoło, przytulając jeszcze bardziej do swojego ciała.
-Kocie, musimy porozmawiać - Odezwał się po godzinie nieruchomego leżenia. Popatrzyłem na niego ze smutkiem w oczach. Wiedziałem o czym chciał rozmawiać. - Kocham Cię, bardzo. Slyszysz Hazz? - Zapytał a ja pokiwałem głową, moje policzki ponownie robiły sie mokre. - Nie pozwole Ci robić sobie krzywdy. Obiecaj mi że za 4 miesiące kiedy będziesz już w domu nie zrobisz tego nigdy więcej. Ja wtedy będę miał dla ciebie wspaniały prezent, okey ? - Zapytał a w moich oczach zatańczyły iskierki. Pokiwałem głową aby dac mu znac, że rozumiem. Pocałowałem go i ponownie wtuliłem się w jego tors. Trwaliśmy tak do czasu kiedy za oknem zrobiło się ciemno a drzwi do mojej sali ponownie się otworzyły. Wiedziałem co to oznacza dlatego jak najszybciej przygarnąłem do siebie Lou. On tylko pogłaskał mnie po włosach i podniósł nas oboje do pozycji siedzącej. W sali znajdowala się Lottie wpatrująca się w nas z ekscytacją.
- Lou to jest... - Chciałem przedstwić chłopakowi moją pielęgniarkę ale on mi przerwał
- To jest moja siostra - Dokończył za mnie a mnie dosłownie zamurowało. Nie spodziewałem się że to może być ona. Wiedziałem że ma tak samo na imię ale nie sądziłem...
-LouLou pora się żegnać - Powiedziała do mojego chłopaka a ja pokręciłem przecząco głową, wtulając się w jego ramie. Louis oderwał mnie od siebie całując ostatni raz w czoło a następnie wstał z łóżka.
- Kocham Cię - wyszeptałem a chłopak podszedł do mnie ponownie składając na moich ustach pocałunek.
W chwili kiedy miał przekorczyć próg drzwi odwrócił się w moją stronę , płakałam tak samo jak ja.
- Będe czekał. Nawet tysiąc lat - Po tych słowach opuścił moją sale.

Nie wiem co powiedzieć o tym rozdziale. Sami oceńcie. 

5KOMENTARZY=40ROZDZIAŁ