czwartek, 25 kwietnia 2013

Informacja....

Coraz częściej po głowie chodzą mi myśli żeby zawiesić tego bloga. Może to byłaby słuszna decyzja ponieważ i tak nikt tego nie czyta...Ale z powodu tego że opowiadanie i tak dobiega końca postanowiłam napisać jeszcze dwa, może trzy rozdziały i je zakończyć. Nie widzę sensu dłużej pisania tego ff. 
Robcia xx

wtorek, 19 marca 2013

Rozdział 47

„Hazza”
Dopiero teraz zrozumiałem czego tak naprawdę brakowało mi w szpitalu. Nie były to pocałunki z Lou czy nawet seks ale ten moment kiedy otwieram oczy a na mojej klatce piersiowej spoczywa rozczochrana czupryna mojego ukochanego. Jego niesforna grzywka przykrywa mu oczy co zawsze przyprawia mnie o rozbawienie. Lou ma to do siebie że kiedy ktoś bawi się jego włosami przez sen ten zaczyna specyficznie mruczeć. Chłopak nigdy nie chciał mi w to uwierzyć i pewnie nigdy nie uwierzy ale to będzie taki mój mały sekret, bo to jest naprawdę przesłodkie kiedy on tak robi. Przez ten długi okres czasu kiedy nie było mnie w domu. Lou, bo przede wszystkim z nim kojarzy mi się pojęcie „dom”, wydoroślał, jego rysy twarzy stały się bardziej dojrzałe. Może tylko tak mi się wydawało ale jego oczy stały się bardziej wyraziste, bardziej błyszczące.
Potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić z głowy myśli przez, które zacząłem fantazjować o Louis’m. Delikatnie podniosłem się z łóżka nie chcąc obudzić chłopaka. Lou mruknął niezadowolony że ciepło mojej klatki piersiowej zostało zastąpione poduszką.  Przy drzwiach ostatni raz obróciłem się w stronę łóżka gdzie ujrzałem uśmiechniętą twarz Lou, miałem nadzieje że ten uśmiech pojawił się przez to że śni mu się jakiś wspaniały sen. Cicho chichocząc wyszedłem z sypialni schodząc po schodach do kuchni. Zastałem tam Torii krzątającą się przy stole. Po dłuższym wpatrywaniu się w jej poczynania rozumiałem, że dziewczyna stara się zrobić dla nas „rodzinne” śniadanie. Nie miałbym serca gdybym nie pomógł dziewczynie, podszedłem do niej od tyłu a kiedy dziewczyna chciała się odwrócić w moja stronę delikatnie cmoknąłem ją w policzek. Policzki dziewczyny zarumieniły a się a ona szczerze się do mnie uśmiechnęła. Brakowało mi tego, strasznie za nią tęskniłem i najbliższe dni chciałem poświęcić tylko i wyłącznie jej. Może oprócz wieczorów, które są zarezerwowane dla Louisa.
- Cześć Hazzuś! – Torii z dumą wypowiedziała zdrobniale moje imię bo dobrze wiedziała, że strasznie mnie to denerwuje. Jedynie Lou może tak mówić . Zmroziłem ją wzrokiem na co dziewczyna cicho zachichotał. – Wyspałeś się? – Popatrzyła na mnie a po chwili jej oczy się rozświetliły i nie pozwoliła mi odpowiedzieć na zadanie przez nią pytanie. – Chyba, że w ogóle nie spałeś bo Lou Ci na to nie pozwolił – Jej wzrok mówił sam za siebie i aż za dobrze wiedziałem co dziewczyna ma na myśli. Szybko zaprzeczyłem bo wczorajszą noc spędziliśmy tylko i wyłącznie na rozmowie i subtelnych pocałunkach. Nie drążyliśmy dłużej tego tematu tylko zabraliśmy się za robienie naleśników. Dla naszej dziewiątki zdecydowanie 10 naleśników by nie starczyło biorąc pod uwagę że dla Nialla 10 to jest małe śniadanie.
Smażenie naleśników zajęło nam przynajmniej pół godziny bo żadne z domowników nie czuło potrzeby przynajmniej rozłożenia talerzy na stole. Ale z drugiej strony brakowało mi tego, wszyscy w jakiś sposób żyli jednym życiem. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez Torii, Matta cz Jeremiego. Gdyby nie impreza urodzinowa Victorii do której zmusił nas Jer nigdy byśmy nie poznali tych wspaniałych ludzi a nasze życie byłoby cholernie nudne.
- Śniaaaaaaaadanie! – Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk brunetki która stała za moimi plecami. Popatrzyłem na nią w lekkim szoku na co ta tylko wyszeptała przepraszam. Nie musieliśmy długo czekać ponieważ po niespełna minucie kuchnia zapełniła się głodnymi małpami, którzy jak najszybciej chcieli się najeść. Zanim zająłem swoje stałe miejsce koło Louisa, sięgnąłem do szafki po Nutelle, kładąc ją jak najbliżej Nialla. Chłopak popatrzył na mnie z miłością a już po chwili był pochłonięty dosłownie wpychaniem w siebie naleśników z Nutella. Zaśmiałem się patrząc na ubrudzoną twarz blondyna ale już po chwili moja uwaga została całkowicie odwrócona przez nieporadnego bruneta siedzącego na krześle obok mnie. Louis próbował zjeść naleśnika ale za każdym razem kiedy nabijał go na widelec, ten spadał mu z powrotem na talerz. Był tak skoncentrowany na tej czynności, że nawet w dziwny sposób wykręcał język. Zaśmiałem się z niego, zabierając z jego dłoni widelec. W taki sposób karmiliśmy się nawzajem zapominając że nie jesteśmy sami w kuchni ale w tej chwili naprawdę nas to nie obchodziło. Liczyliśmy się tylko my i nasze uczucia.
Po śniadaniu wszyscy wrócili do swoich pokoi. My z Lou postanowiliśmy wziąć prysznic ponieważ wczoraj nie mieliśmy na to siły ani ochoty. Weszliśmy do łazienki zamykając drzwi na klucz. Starszy chłopak usiadł na blacie przy umywalce przyglądając mi się ze złowieszczym uśmieszkiem. Wpatrywałem się w niego ze zdezorientowaniem. Po kilku minutach ciągłego wpatrywania się w siebie pękłem i z desperacji usiadłem na kafelkach krzyżując ręce na piersi. Musiałem wyglądać jak 5-latek który nie dostał swojej zabawki ale naprawdę nie obchodziło mnie to w tej chwili.
- No co? Dlaczego się tak patrzysz? – Zapytałem Louisa piskliwym głosem. Nie lubiłem u siebie tego tonu, był on oznaką przerażenia ale czasami też podniecenia.
- Mieliśmy się wykąpać, czekam aż się rozbierzesz! – Powiedział oczywistym tonem. Miałem ochotę zabić tego młodego człowieka ale z drugiej strony jego sposób myślenia strasznie mi się spodobał. Wstałem z podłogi, obróciłem się do niego tyłem żeby zrobić mu na złość. Szybko ściągnąłem z siebie bokserki które miałem na sobie. Chwile tkwiłem w takiej pozycji więc Louis mógł oglądać tylko moje pośladki. Po upływie może 5 minut obróciłem się do zdenerwowanego już Louisa. Z zadowoleniem wymalowanym na twarzy wypiąłem się przed jego twarzą na co otrzymałem tylko stłumione westchnienie.
- Takich widoków mi brakowało. – Powiedział podstępnie oblizując wargi. Brakowało mi jego pocałunków, jego dotyku, po prostu tego zboczonego Louisa który pokazywał swoją prawdziwa twarzy tylko przy mnie. Zeskoczył z blatu przywierając swoimi wargami do moich spierzchniętych warg. Jego pocałunki nie były takie jak kiedyś. Chłopak był bardziej delikatny, subtelny. Jakby bał się że swoją miłością, swoimi uczuciami w jakiś sposób mnie skrzywdzi. Przejąłem inicjatywę, przygryzłem zębami jego dolną wargę na co on delikatnie je rozchylił. Usatysfakcjonowany wtargnąłem językiem to jego ust.
Kąpiel nie trwała wcale tak długo bo do łazienki zaczął nam się dobijać Zayn, bo jak twierdził musiał doprowadzić swoją piękną twarz do perfekcji. Nie chcieliśmy narażać się na gniew Malika więc czym prędzej wyszliśmy z łazienki. W sypialni stanąłem przed lustrem przyglądając się swojemu półnagiemu ciału. Nie podobało mi się. Za dużo było na nim blizn, które przypominały mi tylko jak bardzo krzywdziłem siebie i swoich bliskich. W moich oczach zaiskrzyły łzy. Nie chciałem patrzeć na swoje ciało ale nie potrafiłem odwrócić wzroku. Każda blizna miała swoją historię, której nie chciałem pamiętać. Było tego tysiące. Poczynając od zdrady, po niechęć do samego siebie i swojej orientacji seksualnej. Moje policzki były już mokre od słonej cieczy. Nie chciałem tak wyglądać. Teraz wiedziałem jak wielki błąd popełniłem po raz pierwszy sięgając po żyletkę. Moje ramiona, biodra, ręce, plecy , kostki, każda część ciała była oszpecona przez tysiące blizn. Moje ciało przeszedł dreszcz, kiedy na ramionach poczułem zimne dłonie Louisa. Popatrzyłem na jego odbicie w lustrze, na jego twarzy wypisany był ból. Złożył pocałunek na moim prawym ramieniu. Byłem szczęśliwy że mam go kolo siebie ale z drugiej strony, nienawidziłem siebie za to jak wielką krzywdę mu wyrządziłem. Chciałem to wszystko naprawić ale nie wiedziałem jak. Chciałem cofnąć czas i nigdy nie zrobić tego co zrobiłem, nigdy go nie zranić. Obróciłem się przodem do chłopaka składając delikatny pocałunek na jego ustach.
- Dla mnie zawsze będziesz piękny, nie ważne czy z bliznami czy bez nich. Dla mnie zawsze będziesz moim kochanym Kociakiem, pamiętaj o tym proszę!  - Po tych słowach mocno mnie do siebie przytulił. Nie spodziewałem się usłyszeć od niego takich słów ale teraz z moich oczu płynęły łzy szczęścia. Trwaliśmy kilka minut w takiej pozycji ale po chwili postanowiliśmy się ubrać bo na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Wyciągnąłem z szafy jedną z ulubionych bluzek Louisa. Chłopak poparzył na mnie złowieszczo kiedy zakładałem ją na swoja klatkę piersiowa. Pokazałem chłopakowi język, szukając pasujących spodni do tej bluzki. W połowie ubierania się do pokoju weszła Torii oznajmiając że zabiera mnie na spacer a Lou ma zostać w domu i przygotować obiad z resztą wariatkowa. Szczerze… to nie chciałem wiedzieć jak oni będą gotować ten obiad ale na szczęście będzie tam Susi i Ash, jedyne normalne w tym domu.



- To gdzie idziemy? – Zapytałem po raz setny dziewczynę, która przez ostatnie pół godziny nie odezwała się do mnie ani słowem. – Torii! – Podniosłem głos, stając gwałtownie w miejscu. Dziewczyna tylko obróciła głowę w moją stronę i pokręciła przecząco głową.  Ze smutną minką dołączyłem do niej i znowu w ciszy szliśmy w niewiadomym dla mnie kierunku. Po 15 minutach weszliśmy na dach jednego z wieżowców. Stąd był naprawdę piękny widok. Usiedliśmy na środku tak po prostu wpatrując się w siebie.
- Hazza – Zaczęłam dziewczyna. – Kiedy Ty byłeś w szpitalu, przychodziłam tu kiedy chciałam pomyśleć. Nikt nie wie o tym miejscu. Myślałam jakby to było gdybym to ja była na Twoim miejscu jakie wtedy życie miałbyś Ty. Czy nadal byłbyś z Louisem. Tysiące myśli przechodziło mi wtedy przez głowę. Nie wszystkie były pozytywne. Najczęściej przychodziłam tutaj żeby płakać. Nie wiedziałam co się z Tobą dzieje, czy nadal żyjesz czy oby na pewno masz tam dobra opiekę. Pewnie teraz zastanawiasz się po co Ci to mówię ? Chce żebyś po prostu wiedział jak cholernie jesteś dla mnie ważny. I bardzo cieszę się że do nas wróciłeś. – Kiedy miałem przytulić dziewczynę zadzwonił mój telefon. Zdenerwowany wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Na wyświetlaczy widniało imię Malika. Rzadkością było ze chłopak do mnie dzwonił, częściej pisałam smsy. Pośpiesznie odebrałem telefon. Chłopak płakał, a słowa które wypływały  z jego ust były dla mnie wielkim szokiem.
Harry ona nie żyje. 
Jestem Wam winna przeprosiny! Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale nie miałam ani sily ani weny. Ale wróciłam do Was z mam nadzieje ciekawym i długim rozdziałem! Licze na Wasze opinie w komentarzach <3
Robcia xx 

piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 46

Nie mogłem się poruszyć, moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Potrafiłem jedynie patrzeć w jego piękne niebieskie tęczówki. On z każdym moim mrugnięciem zbliżał się do mnie o kilka centymetrów. Chciałem go przytulić, jak najszybciej poczuć ciepło jego ciała, którego tak bardzo mi brakowało przez te kilka miesięcy. W chwili kiedy nasze ciała dzieliła jedynie granica kilku centymetrów, chłopak chwycił moją prawą dłoń. Tym małym gestem spowodował fale gorąca przebiegającą moje ciało. Oczarowany jego delikatnością nie byłem świadomy co zaraz może sie wydarzyć. Louis uklęknął przede mną a z moich oczu zaczęły płynąć łzy, łzy nieopisanego szczęścia. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym mocniej ścisnął moją dłoń.
- Kochanie, tak długo czekałem na ten moment - Odparł a jego głos niósł się echem po całym pokoju. - Kocham Cię i chce spędzić z Tobą resztę życia. Harry wyjdziesz za mnie? - Nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę się dzieje, mój kochany Louis właśnie mi się oświadczył. Miłość mojego życia...A ja, sprawiłem mu tyle przykrości a on nadal chce żyć ze mną, razem się zestarzeć.
- Tak, oczywiście że tak! - Wykrzyknąłem po czym chłopak podał mi różyczkę, którą nadal trzymał w ręku. Obdarzył mnie czułym, przepełnionym miłością pocałunkiem. Mógłbym trwać tak całą wieczność. Pocałunków Louisa najbardziej mi brakowało ale teraz nigdy nie pozwolę żeby coś nas rozdzieliło. Nigdy.  Chłopak zaczął schodzić z pocałunkami na moją szyje. Nie miałem sumienia mi przerywać ale coś w środku mówiło mi że muszę go przytulić. Już po chwili leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie, patrząc sobie w oczy. Żaden z nas nie chciał przerywać trwającej między nami ciszy, żadnemu z nas ona nie przeszkadzał. Teraz chcieliśmy po prostu napawać się swoją obecnością, świadomość że druga połówka nigdy nas nie opuści w zupełności nam wystarczała.
***Victoria***
Louis wyrzucił nas z domu na cały ranek z niewiadomych powodów. Jak sam powiedział ,,Dowiecie się w swoim czasie". Nikt nie chciał go o to wypytywać bo wystarczająco go znaliśmy żeby wiedzieć,że i tak by nic nie powiedział i właśnie w taki sposób znaleźliśmy się na plaży a dokładniej to tylko ja i Jeremy bo reszta poszła na zakupy to jakiegoś centrum handlowego. Spacerując po plaży trzymaliśmy się za ręce co chwile śmiejąc się albo po prostu przytulając.
- Torii - Odwróciłam głowę w stronę Jera a on kontynuował. - Myślałaś kiedyś nad naszą przyszłością?! - To pytanie całkowicie mnie zaskoczyło ale nie miałam trudności z odpowiedzią. Często o tym myślałam jak to będzie za 10 lat czy będziemy mieli dzieci czy będą zdrowe. Wyobrażałam sobie również Larrego, jestem przekonana że stworzą prawdziwą rodzinę. Louis, Harry i gromadka kotów. Hazza zawsze o tym marzył a wiem że Lou zrobi wszystko żeby tylko go uszczęśliwić. Ja chce mieć mały domek z podwórkiem gdzie będą mogły bawić sie nasze dzieci. Chce mieć swoje własne małe studio gdzie w gorszych chwilach będę mogła nagrywać piosenki. Jer zawsze chciał być modelem, muszę przyznać, że nadaje się do tego. Może i jego marzenia się spełnią.
- Oczywiście że myślę ale nie rozmawiajmy o tym. - Chłopak wydawał się zaskoczony - Nie chce się później zawieść. Będzie co będzie, tak?! - Jeremy potwierdził moje słowa skinieniem głowy. Postanowiliśmy wrócić już do domu ponieważ dochodziła już 14 i Lou na pewno załatwił to co miał załatwić. Tak jak wcześniej uzgodniliśmy z pozostałymi mieliśmy się spotkać przed studiem gdzie wszyscy nagrywamy. Kiedy doszliśmy na miejsce wszyscy już na nas czekali więc bez zbędnych rozmów skierowaliśmy się w stronę naszego domu.

Otwierając drzwi nie wiedziałam czego się spodziewać, wszędzie panowała grobowa cisza. Czekając aż wszyscy ściągną z siebie płaszcze zastanawiałam się co znowu wykombinował Louis. Chwytając Jera za rękę weszliśmy do salonu.
- Torii! - Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie działo. Na kanapie razem z Loui'm siedział uśmiechnięty Harry intensywnie wpatrując się we mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy a już znajdowałam się w jego silnym uścisku. Z moich oczu płynęły łzy. Tak bardzo za nim tęskniłam. - Kocham Cię Torii...Strasznie za Tobą tęskniłem! - Hazza strasznie się zmienił. Przez te pół roku bardzo wydoroślał, jego rysy twarzy nie były już tak dziecinne jak wcześniej. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać. Po chwili wszyscy znajdujący się w pokoju znaleźli się przy nas razem przytulając Harrego. Bez niego ten dom był pusty. Teraz już wszystko wróci do normy. 
- Harry - Usłyszałam cichy głos Louisa który trzymał za rękę Susi. No tak...oni się jeszcze nie znali. Loczek wygramolił się z naszego uścisku spoglądając na swojego chłopaka. - Chciałbym Ci przedstawić Susi, to jest moja kuzynka. Podczas Twojej nieobecności bardzo mi pomogła.
- Cześć! Jestem Harry - Chłopak jak zawsze, kulturalnie podszedł do dziewczyny, wyciągając w jej stronę dłoń którą ona ujęła. Po tym oficjalnym poznaniu się, chłopak przytulił dziewczynę szepcząc jej coś do ucha.
***Hazza***
Susi wyglądała na bardzo miłą dziewczynę i była podobna do Louisa. Byłem jej bardzo wdzięczny że to właśnie ona pomogła mu przetrwać okres naszej rozłąki. W środku czułem, że ona zostanie moją przyjaciółką, że będę mógł jej zaufać ale to jeszcze nie teraz.Teraz muszę porozmawiać z Torii. Tyle się wydarzyło, chce żeby o tym wiedziała. Podszedłem do brunetki przepraszając przy okazji wszystkich zgromadzonych a następnie ciągnąc dziewczynę do jej sypialni. Usiedliśmy na łóżku jak zawsze mieliśmy w zwyczaju. Wpatrywałem się w jej brązowe tęczówki i nie mogłem uwierzyć ze dziewczyna sie tak bardzo zmieniła.
- Hazzuś - Głos dziewczyny przywołał mnie do rzeczywistości. - Chciałabym Ci podziękować za to co dla mnie zrobiłeś. Za tą operację.  - Dziewczyna pocałowała mnie w policzek co wywołało rumieńce na mojej twarzy. - Chciałabym żebyś wiedział że wygraliśmy sprawę z Justinem. On już nic mi nie zrobi - Przytuliłem dziewczynę żeby wiedziała że zawsze może na mnie liczyć. Słowa utknęły mi w gardle nie mogłem nic z siebie wydusić a to był najlepszy sposób na okazanie tego co czuje. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie co jakiś czas posyłając sobie szczere uśmiechy. Po chwili ja opadłem na poduszki a Torii poszła w moje ślady. W takiej pozycji zostaliśmy przez najbliższe kilka godzin kiedy opowiadałem dziewczynie co wydarzyło się w szpitalu. Najwięcej mówiłem i siostrze Louisa, jak mi pomagała. Dzięki niej mogłem się spotkać z Lou z czego Torii się bardzo ucieszyła. Następnie opowiedziałem o terapii jak przebiegały zajęcia, mówiłem o tej jednej terapii która najbardziej zapadła mi w pamięć a mianowicie ta kiedy sprzeciwiłem się przed zadaniem mi kolejnej rany. Dziewczyna wtedy rozpłakała się bo jak sama przyznała była ze mnie bardzo dumna.
- Jest jeszcze jedna rzecz - Victoria spojrzała na mnie z zaciekawieniem - Dzisiaj jak wróciłem do domu Lou - Tu przerwałem żeby nabrać powietrza - Oświadczył mi się - Dziewczyna zaczęła piszczeć ze szczęścia  następnie z całych sił mnie przytuliła. Ona naprawdę cieszyła się naszym szczęściem to dużo dla mnie znaczyło.
Przepraszam za tą długą(?) przerwę ale zbierałam siły na napisanie tego rozdziału. Mam nadzieje, że podobają Wam się oświadczyny. Od dawna to planowałam i chciałam żeby wyszło jak najlepiej. A skoro to się już wydarzyło chce Was poinformować że zbliżamy się do zakończenia opowiadania, jest jeszcze kilka spraw które chce tu opisać a następnie zostanie mi już tylko epilog. Mam nadzieje że wyrazicie swoje opinie w komentarzach- najbardziej chciałabym żebyście napisali swoje odczucia podczas czytania oświadczyn.
Robcia xx

niedziela, 27 stycznia 2013

Rozdział 45

Nadal nie mogę uwierzyć ze dzisiaj opuszczam mury szpitala. Moja walizka od godziny leży spakowana na łóżku. Przed wyjściem do świata żywych czeka mnie jeszcze ostatnia wizyta u lekarza. Z niecierpliwością czekam na Lottie która ma mnie do niego zaprowadzić. Nie pamiętam dnia kiedy tak bardzo cieszyłbym się z wizyty w tym gabinecie. Zawsze kojarzył on mi się z płaczem i oschłym głosem lekarza ale nie dzisiaj. Teraz myśle o tym że po przekroczeniu drzwi tego pokoju będę mógł odetchnąć z ulgą. To już koniec moich problemów. W końcu jestem wolny, stare życie nigdy już nie wróci.
- Hazza ? - Moje rozmyślenia przerwał delikatny głos blondynki. - Gotowy na ostatnią sesje ? - Zapytała a ja ochoczo pokiwałem głową. Byłem gotowy jak nigdy. Chwyciłem dłoń dziewczyny, z uśmiechem na twarzy kroczyliśmy przez szpitalny korytarz. Przed drzwiami obitymi skórą, przytuliłem blondynkę która wyszeptała do mojego ucha ciche ,,Będzie dobrze" . Zapukałem i nie czekając na zaproszenie wszedłem do pomieszczenia. Tym razem usiadłem na krześle przy biurku a nie tak jak zawsze w koncie gabinetu. Uśmiechnąłem sie do lekarza co ten odwzajemnił.
- Harry - Wypowiedział moje imię spuszczając wzrok - Jesteś jedynym pacjentem który sprawiał tyle problemów, wiesz ? - Po tych słowach mężczyzna zaśmiał się a moje policzki oblałby się czerwienią. Pokiwałem twierdząco głową - Ale jesteś także jedynym pacjentem który miał taką determinacje żeby wyjść z tego nałogu. Chciałbym żebyś odpowiedział mi na jedno pytanie, dobrze ? - Kolejne skinienie głową - Jak czułeś się tutaj w szpitalu psychiatrycznym ?
- Każdego wieczoru, męczyły mnie myśli co by było gdybym nigdy nie zaczął się okaleczać. Czy wtedy poznałbym Louisa. To najbardziej mnie bolało. Z perspektywy czasu to co się ze mną działo miało swoje plusy. Jednym z nich jest właśnie Louis, bez niego nie miałbym po co żyć. Moje życie byłoby puste. Ja i Louis dopełniamy się. To jak w kolorowance, ja jestem tylko konturem istnieje ale w środku jestem pusty, Louis natomiast jest kolorem, który jest dopełnieniem całego rysunku *. Rozumie Pan co mam na myśli ? - Zapytałem z obawą że moje słowa są niezrozumiałe dla lekarza. Mężczyzna pokiwał tylko głową że rozumie. - Często myślałem też jak on się czuje, jak czuł się w chwilach kiedy ja wpadałem w szał i musiałem się okaleczać. Ta obawa że mogę nie zapanować nad sobą i zrobić zbyt głęboką ranę. Strach przed utrata ukochanej osoby. Teraz to rozumiem. Wtedy było to dla mnie absurdalne i głupie. - Zakończyłem swój monolog podnosząc wzrok ze swoich dłoni. Lekarz miał łzy w oczach, było to dla mnie satysfakcją,że moje życie jednak kogoś obchodzi.
- Ostatnie pytanie i jesteś wolny - Odpowiedział mężczyzna, nadmiernie mrugając w celu powstrzymania łez. - Co teraz czujesz ?
- Jestem szczęśliwy - Odpowiedziałem z uśmiechem na twarzy - Jestem szczęśliwy bo wiem że za godzinę albo nawet mniej będe mógł przytulić swojego ukochanego. Będę mógł przytulić swoich przyjaciół. Powiedzieć jak bardzo za nimi tęskniłem i ile im zawdzięczam. - Moje oczy zaszkliły się - Chce zobaczyć jak wygląda moja przyjaciółka. - Mężczyzna popatrzył na mnie pytającym wzrokiem - Torii miała operacje, żeby blizna  na jej policzku stała się mniej widoczna. Tym samym jej twarz wygląda troche inaczej. Chce ją zobaczyć, przytulić i powiedzieć że wygląda pięknie.
- Dziękuje Harry - Powiedział lekarz, notując coś w mojej karcie - Przyszedł czas żeby się pożegnać. Wiem że czasami byłem nieznośni za co chciałbym Cię przeprosić bo wiem że było Ci ciężko. Dzięki Tobie i Louisowi stałem się bardziej tolerancyjny. Powodzenia - Wstałem z krzesła, przytulając do siebie mężczyznę a następnie wychodząc z gabinetu. Przed zamknięciem drzwi powiedziałem ciche ,,dziękuje" i już mnie tam nie było. Na korytarzu czekała na mnie Lottie zaczytana w książkę, której tytułu nie znałem. Podszedłem do dziewczyny która najwyraźniej nie zauważyła mojej obecności. Zmierzwiłem jej włosy na co ona tylko pisnęła podnosząc na mnie złowrogie spojrzenie .
 - Zabije Cię Styles ! - Krzyknęła i zaczęła mnie gonić. Od pewnego czasu lubiłem się z nią droczyć i bieganie po szpitalu było dla nas niczym dziwnym. Wbiegliśmy do mojej sali gdzie nie miałem szansy ucieczki. Zrezygnowany usiadłem na łóżku a już po chwili blondynka zaczęła bawić się moimi włosami. Mógł to robić tylko Louis ale teraz nie miałem wyboru. W końcu popchałem dziewczynę na łóżko i zacząłem ją łaskotać. Blondynka zaczęła miotać się i piszczeć. W chwili kiedy zrobiła się już cała czerwona odpuściłem i pomogłem jej wstać.
- I co teraz ?! - Zapytałem ze smutkiem w głosie. Dziewczyna najwyraźniej zrozumiała o co mi chodzi bo obdarzyła mnie przyjemnym uściskiem.
- Spokojnie Hazzuś, będę Was odwiedzać - Powiedziała spoglądając w moje zielone tęczówki - Obiecuje.
Po tych słowach oboje wstaliśmy, ja chwyciłem swoją walizkę ściągając ją z łóżka. Lottie przytuliła mnie do siebie kolejny raz. Kierowaliśmy się do wyjścia ze szpitala. Przed drzwiami zatrzymałem się spoglądając na dziewczynę, która miała łzy w oczach. Położyłem na ziemie walizkę mocno przytulając do siebie dziewczynę. Pocałowałem ja w czoło na co dziewczyna cicho załkała.
- Nie zapomnij o mnie, dobrze ? - Na moje słowa dziewczyna pokiwała głową a ja ponownie wtuliłem ją w siebie. Po chwili wypuściłem ja z objęć chwytając rączkę walizki. Popchałem drzwi, po raz ostatni spoglądając na dziewczynę. Uśmiechnęła się do mnie smutno machając mi na pożegnanie. Odmachałem jej i zacząłem iść w stronę naszego domu. Po drodze postanowiłem wstąpić do sklepu po żelki. Brakowało mi takiego chemicznego jedzenia. Wszedłem do TESCO gdzie od razu skierowałem się do działu ze słodyczami. Po drodze spotkałem kilka fanek, które pytały jak się czuje. Odpowiadałem z uśmiechem że wszystko już w porządku i właśnie wracam do domu. Po wyjściu ze sklepu miałem ze sobą dwie siatki słodyczy. Zadowolony z zakupu skierowałem się prosto do domu. Droga nie zajęła mi więcej niż 15 minut. Klucze wyciągnąłem z kieszeni spodni, wszedłem do domu. Wszędzie panowała kompletna cisza. Pomyślałem że nikogo nie ma w domu więc walizkę zostawiłem w korytarzu a sam wszedłem do kuchni gdzie zostawiłem zakupy. Wyciągnąłem z siatki batona którego od razu pochłonąłem. Papierek po batonie wyrzuciłem do kosza. Wszedłem po schodach na piętro, odszukałem wzrokiem drzwi sypialni mojej i Louisa, drzwi były uchylone. Otworzyłem je czemu towarzyszyło charakterystyczne skrzypienie. W pokoju zastałem Lousia siedzącego na łóżku w garniturze i z białą różyczką w ręku.

*Ostatni czytałam jedno opowiadanie i było tam coś podobnego i bardzo mi się to spodobało. 
Witajcie po 2-tygodniowej przerwie. Ten rozdział naprawdę trudno mi się pisało  bo było on dla mnie jednym z najważniejszych w całym opowiadaniu. Chciałabym go zadedykować Mrs.Tomlinson która jest dla mnie wszystkim *_* Chce Was uprzedzić że zbliżamy się do końca tej historii. Jeśli chcielibyście czytać inne moje ,,prace" zapraszam tutaj -> http://bromance-niam-love.blogspot.com/ Liczę na Wasze opinie w komentarzach 
 

czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 44

***Ashley***
Zdecydowałam się na coś prostego a mianowicie czarne rurki, pomarańczową bluzkę i koturny. Po piętnastu minutach zeszłam uśmiechnięta do salonu gdzie czekał na mnie Niall. Podchodząc do blondyna nogi miałam jak z waty. Chłopak chwycił mnie za rękę lekko ściskając, prowadząc mnie w stronę wyjścia. Nialler prowadził mnie w nieznane obszary Londynu. Cała droga minęła nam w ciszy, jedynie co parę chwil obdarowywaliśmy się subtelnymi pocałunkami. Po kilkunastu minutach spaceru staliśmy przed elegancką restauracją na obrzeżach Londynu. Popatrzyłam na Nialla ze zdziwieniem, on tylko pokiwał nieznacznie głową wpuszczając mnie jako pierwszą do lokalu. W środku panował półmrok. Światło dawały małe lampioniki znajdujące się na stołach. Jeden z kelnerów zaprowadził nas do stolika przy oknie. Niall tak jak przystało na dżentelmena odsunął mi krzesło na co moje policzki oblały się czerwienią. Po chwili nieustannego wpatrywania się w swoje twarze kelner przyniósł nam pesto. Z uśmiechem na twarzach zabraliśmy się za jedzenie naszej kolacji. Jak na Nialla przystało chłopak skończył szybciej i dziwnie się we mnie wpatrywał a dokładnie to w mój talerz.
- Chcesz to ?! - Zapytałam wskazując na talerz z pozostałością po pesto. Oczy blondyna rozświetliły się a on gwałtownie pokiwał twierdząco głową. Zaśmiałam się na jego reakcje podając mu swój talerz, który od razu pochwycił. Patrzyłam na mojego chłopaka z uśmiechem na twarzy. Wyglądał naprawdę słodko, taki zadowolony że dostał to czego akurat pragnął. Po kilku minutach skończył moje pesto i z radością spojrzał w moje oczy.
- Chce Cię gdzieś zabrać - Po tych słowach wstał ze swojego miejsca podając mi dłoń, która z przyjemnością złapałam. Pod wpływem jego dotyku moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Uśmiechnięci wyszliśmy z restauracji. Miałam zamiar zapytać blondyna gdzie nas prowadzi ale on zamknął nasze usta w namiętnym pocałunku. Ten słodki gest trwał do czasu kiedy nie zabrakło nam tlenu. Wpatrywaliśmy się w siebie do czasu kiedy Niall nie pociągnął mnie za sobą w stronę plaży znajdującej się kilka minut drogi stąd. Na plaży ściągnęliśmy buty, mogliśmy poczuć się jak na wakacjach. Wtedy się poznaliśmy to był najlepszy okres w moim życiu. Teraz wróciła szkoła a dla chłopców trasy i wywiady.Z rozmyślań wyrwały mnie zimne dłonie kombinujące coś przy moim zamku na bluzce. Spojrzałam za siebie i o mało nie wybuchłam śmiechem. Niall w całkowitym skupieniu próbował rozpiąć moją bluzkę co mu całkowicie nie wychodziło.
- Niall co Ty odwalasz? - Zapytałam rozbawiona a chłopak z przerażeniem zabrał swoje dłonie z moich pleców. - Możesz kontynuować ale nie tu okey ? - Zapytałam a chłopak pokiwał twierdząco głową.Tym razem ja pociągnęłam chłopaka w stronę małej jaskini. W momencie kiedy przekroczyliśmy wejście do jaskini Niall wpił się w moje usta a następnie wszystko potoczyło się bardzo szybko.
Niall delikatnie położył mnie na piasku dokładnie lustrując moje ciało wzrokiem. Pozbył się moich ubran obcałowywując każdy kawałek mojego ciała.
***Hazza***
Dzisiaj czekała mnie kolejna terapia. Nie czułem już do tego wstrętu w końcu zrozumiałem że mi to pomaga i muszę się otworzyć przed lekarzem. Wczoraj po terapii za ,,dobre sprawowanie" dostałem książkę. Tak jak powiedziała Lottie była to ulubiona książka Louisa. Od wczorajszego wieczora nie zmieniłem pozycji na łóżku całkowicie pochłonięty lekturą. Z zaczytania wyrwała mnie blondynka oznajmiając że czas na kolejną sesje. Z niemiłym rozczarowaniem odłożyłem ,,J'ai oublié que Je t'aime"* wstając z łóżka i razem z Lottie wychodząc z sali. Przed drzwiami gabinetu tak jak mieliśmy w zwyczaju przytuliłem dziewczynę a następnie nieśmiało zapukałem do drzwi gabinetu. Ostatni raz odwróciłem się do dziewczyny która posłała mi pocieszający uśmiech wszedłem do środka. Zająłem swoje stałe miejsce czekając na lekarza. Mężczyzna przyszedł po kilku minutach od razy zaczynając rozmowę. 
- Harry jestem naprawdę dumny z naszej wczorajszej terapii - Powiedział a moją twarz oblał rumieniec. - Postanowiliśmy przyspieszyć twój powrót do domu o kilka tygodni. - Po słowach lekarza pisnąłem z zadowolenie. To oznaczało ze szybciej będę mógł zobaczyć Louisa - Za dwa tygodnie będziesz mógł wrócić do swoich bliskich ale zanim to nastąpi chce żebyś opowiedział mi o tym jak ponownie zacząłeś się ciąć, wiem że to nie sa miłe wspomnienia ale musimy w końcu poruszyć ten temat. - Pokiwałem głową ze zrozumieniem zastanawiając się nad sensowną wypowiedzią.
- Wszystko zaczęło się po porwaniu Torii, starałem się jej pomóc. Opowiedziałem o swoich ranach. O tym dlaczego to robiłem, kilka razy przyłapałem ją jak chciała to robić. Wtedy wszystko wróciło , chęć do ponownego okaleczania się teraz wiem, że to było złe ale kiedy ona to robiła było tyle krwi. Chciałem znowu to poczuć. Myślałem że jestem sam w domu wyciągnąłem żyletkę którą zawsze trzymałem w mojej i Louisa szafce. Nachyliłem się nad wanną i zrobiłem pierwsze cięcie. Niestety zapomniałem jak mam to robić, zrobiłem je za głęboko. Krew była wszędzie, chciałem to jakoś zatamować więc wstałem z kolan i podszedłem do apteczki. Niestety akurat wtedy do łazienki weszła Torii. Była przerażona tym co zobaczyła. Wcale nie miała tego zobaczyć. Obiecałem dziewczynie że już tego nie zrobię a ona za to obiecała że nikomu o tym nie powie i tak było. Do czasu kiedy nie zrobiłem tego znowu tym razem na ramieniu. Nikt tego nie zauważył, do czasu kiedy Louis znalazł żyletkę w szafce. To był koniec, wtedy znalazłem się tutaj. - Do momentu kiedy nie skończyłem mówić nie zauważyłem że z moich oczy płyną łzy. Przetarłem poliki rękawem koszulki a następnie spojrzałem na lekarza który tak jak poprzedniego dnia był zszokowany moją wypowiedzią. 
 - Harry zadziwiasz mnie swoimi historiami. Żaden z moich dotychczasowych pacjentów nie potrafił tak otwarcie mówić o swoich problemach i tak szczegółowo opisywać okaleczania się. Jestem pod wrażeniem - Uśmiechnąłem się do lekarza bo nie za bardzo wiedziałem co powiedzieć - Na dzisiaj to koniec. Do zobaczenia jutro . 
***Torii*** 
Wychodząc z domu nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Pierwszy raz od kilku miesięcy wracam do studia żeby nagrać kolejną piosenkę. Tak jak mówił wujek muszę się pojawiać tam częściej żeby szybciej skończyć płytę. Chłopcy strasznie chcieli iść ze mną a najbardziej Liam, który twierdził ze potrzebna mi ochrona bo wszystko może się stać na niebezpiecznych ulicach Londynu. Tłumacząc mi różne rodzaje zagrożenia o mało nie wybuchłam śmiechem. To było naprawdę komiczne ale biedak naprawdę się tym przejmował. Jedynym sposobem było obiecanie że cały czas będę miała włączony telefon co raczej będzie niemożliwe w studio no ale cóż. Po kilkunastu minutach znajdowałam się już pod studiem gdzie jak zawsze czekała już na mnie asystentka Johna. Bez słowa zaprowadziła mnie do studia gdzie miałam nagrywać wybraną przeze mnie piosenkę. Przedstawiłam repertuar na dzisiaj facetowi od dźwięku i mogliśmy zaczynać. 
 Po tygodniu który był dla mnie naprawde trudny powróciłam do Was z nowym rozdziałem. Mam nadzieje że się Wam spodoba. Swoją opinie poszcie w komentarzach. 
5komentarzy=45rozdział

Blog Roku 2012

Postanowiłam zgłosić swojego bloga to konkursu...mam nadzieje że coś z tego będzie. Będziecie informowani na bierząco bo Wasza pomoc będzie mi potrzebna. Tak jak sie pewnie domyślacie, postanowiłam wrócić do Was. Bo naprawdę brakuje mi pisania. Nie było mnie tu tylko tydzień ale dla mnie to cała wieczność. Jeszcze dzisiaj postaram sie coś nowego napisać.  


czwartek, 3 stycznia 2013

Kochani....

Pisząc ten post nie sądziłam, że wszystko się tak potoczy. Przez pewne okoliczności które zaszły w moim zyciu nie czuje się na siłach żeby w najbliższym czasie napisać coś nowego. Jest to spowodowane ...hmm...jakby to Wam napisać kiepskim stanem mojej psychiki to jest chyba najlepsze stwierdzenie. Nie wiem czy nowy rozdział pojawi się za tydzień...dwa....czy wgl kiedyś się pojawi. Mam nadzieje że będziecie czekać, postaram się napisać to jak najszybciej się da. 
Wasza Robcia xx