piątek, 28 września 2012

Rozdział 33

ZANIM ZACZNIESZ CZYTAĆ OBOWIĄZKOWĄ WŁĄCZ TO


Wszyscy wyszliśmy z budynku , kierując się na cmentarz. Louis co chwile zatrzymywał się bo paraliżował go płacz. Na cmentarzu w chwili ,,chowania" Harrego Louis usiadł na ziemi i zaniósł się płaczem.Po zakończeniu ceremonii chłopak nie chciał ruszyć się ze swojego wcześniejszego miejsca.Zostawiliśmy go samego ale nie opuściliśmy cmentarza żeby mieć oko na chłopaka. Tommo siedział przy grobie Harrego i mówił coś do niego. To był najgorszy widok w moim życiu. Chłopak wstał z ziemi i odszedł co jakiś czas odwracając się za siebie. Podszedł do mnie i tak po prostu się przytulił. Jeremy zabrał chłopaka do samochodu. Postanowiłam że pożegnam się z Harrym. Podeszłam do grobu Hazzy i tak jak wcześniej Lou usiadłam na ziemi , zaczęłam płakać.Nie chciałam dopuścić do siebie myśli że już nigdy nie zobaczę Harrego, nigdy się już nie uśmiechnie nie pokaże sowich pięknych dołeczków. Loczek już nigdy nie otworzy swoich zielonych oczu. Już nigdy nie będę mogła przytulić chłopaka, nie poczuje ciepła jego ciała.Czuje jakbym straciła część siebie. Żałuje , że nie mogłam z nim porozmawiać , wybić mu tego z głowy a w ostateczności pożegnać się z nim.Kiedy otrząsnęłam się z rozmyślań była już noc. Postanowiłam że wrócę już do domu żeby Jer się nie martwił. Po drodze mijałam fanów One Direction którzy podobnie jak ja byli zapłakani. Składali mi kondolencje co wprowadziło mnie w jeszcze większą rozpacz.Biegiem pokonałam resztę drogi do domu. Weszłam do salony gdzie zastałam Louisa wtulonego w poduszkę , na kolanach miał zamkniętego laptopa.
-Co się stało- Zapytałam chłopaka kiedy usiadłam koło niego. Zabrałam z jego kolan laptopa i otworzyłam go. To co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Włączony był Twitter z dziwną informacją.
,,Użytkownik Harry Styles nie istnieje"
-Musiałem-Odpowiedział na moje pytanie przez łzy i uciekł do swojego pokoju. Postanowiłam skorzystać z laptopa który zostawił chłopak i wejdę na swojego TT. Wiadomości które tam zobaczyłam całkowicie wybiły mnie z równowagi.
,,Harry zawsze będę o tobie pamiętać"
,,Mój idol nie żyje,część mnie też umarła"
,,Louis , Niall, Liam, Zayn ,Torii naprawdę wam współczuje"
Nie wszystkie tweety były jednak pozytywne.
,,Wiedziałam że on w końcu się zabije lepiej szybciej niż wcale"
,,Jednego psychola mniej"
,,Biedny Paul miał psychola w zespole"
,,Jesuuuu moim idolem był samobójca LOOOOL"
Jak najszybciej wyłączyłam laptopa. Zaczęłam odczuwać skutki mojej dzisiejszej ,,diety". Weszłam do kuchni wyciągając z lodówki lasagne(pewnie Louisa) odgrzałam ją. Postanowiłam że mój późny posiłek zjem w pokoju. Weszłam po schodach na górę, mijając po drodze pokój Lou. Jak zwykle usłyszałam za drzwiami jego płacz. Weszłam do pokoju i zaczęłam konsumować posiłek. Kiedy na moim talerzu nie było już nic odstawiłam go na stolik a sama wtuliłam się w poduszkę i zasnęłam.
,,Torii słyszysz nas?" Te słowa chodziły mi po głowie całą noc. Otworzyłam oczy ale nie byłam już w swoim pokoju tylko w szpitalu. Przy moim łóżku stali lekarze i Matt.
-Co z Harrym?-Zapytałam całkiem zapominając ze chłopak nie żyje.
-Wszystko dobrze jest w domu z Louisem -Po tych słowach doznałam szoku.
-Ale jak to przecież on nie żyje...
-Torii jesteś w szpitalu miałaś rozciętą czaszkę , byłaś nieprzytomna przez tydzień. To był tylko sen.-To były słowa lekarza. Po tym jak doszły one do mnie osunęłam się na poduszkę i zamknęłam oczy. Nie mogę w to wszystko uwierzyć, to był tylko sen. Harry żyje ON ŻYJE.
-Panie doktorze, czy w moim stanie jest możliwa rozmowa telefoniczna?-Zapytałam z nadzieją że odpowiedź lekarza będzie twierdząca.
-Tak, ale nie teraz. Teraz musi Pani odpoczywać.
***Oczami Hazzy***
+18-nie chcesz to nie czytaj !
Obudziłem się wtulony w ramie Louisa. Chłopak jeszcze cicho pochrapywał. Nie chciałem go budzić więc wezmę prysznic. Wszedłem do łazienki szybko pozbyłem się ubrań. Już miałem wejść pod prysznic kiedy na moich biodrach pojawiły się czyjeś dłonie. Obróciłem się w stronę swojego napastnika. Ujrzałem gołe ciało Lou. Podobał mi sie ten widok na co wskazywało wybrzuszenie w dolnych partiach mojego ciała.
-Pamiętasz co mi obiecałeś?-Chłopak wyszeptał te słowa a następnie zaczął składać na mojej szyi pocałunki. Co jakiś czas zostawiając na niej dorodne malinki.
-Pamiętam -Wyszeptałem. Chłopak doprowadzał mnie do stanu nieprzytomności. Louis wziął mnie za rękę i zaprowadził mnie do sypialni. Zamknąłem za nami drzwi i ponownie odwróciłem się do Louisa. Tommo przywarł do moich ust, zaczął błądzić dłońmi po moim ciele. Każdy jego dotyk przyprawiał moje ciało o dreszcze. Tym razem to ja wziąłem chłopaka za rękę i poprowadziłem w stronę łóżka.  Lou położył się na plecach a ja usiadłem na jego biodrach. Zacząłem całować jego umięśniony tors. Louis co chwile pojękiwał, kiedy przygryzałem delikatnie jego skore na brzuchu. Kiedy moje usta znajdowały się na przyrodzeniem chłopaka , oblizałem usta na co Tommo jęknął z rozkoszy co mnie jeszcze bardziej podkręciło. Wziąłem jest męskość do ręki i z lekkim wahaniem włożyłem do ust. Zacząłem poruszać głową w górę i w dół najpierw powoli ale po chwili przyśpieszyłem swoje ruchy. Jęki Lou stawały się coraz głośniejsze. Uśmiechnąłem się kiedy słyszałem te odgłosy i bardziej przyśpieszyłem tępo.
-Kurwa Harry!-Ciało chłopaka wygięło się w łuk a moje usta wypełniła ciepła ciecz. Tommo opadł zmęczony na łóżko. Miał przymknięte oczy a na ustach szczery uśmiech. Położyłem się koło chłopaka i zacząłem wodzić palcem bo jego torsie.  Na ciele chłopaka pojawiała się gęsia skórka. W końcu Lou otworzył oczy i popatrzył na mnie ze spełnieniem w oczach.
-Czas się odwdzięczyć-Powiedział i usiadł na mnie okrakiem
***Oczami Lou***
Miałem pewien plan co do Hazzy ale bałem się jak na to zareaguje. Usiadłem na chłopaku i zacząłem wodzić dłońmi po jego torsie. Wpiłem się w usta chłopaka. Hazza uśmiechnął sie w trakcie tej czynności. .Oderwałem się od jego ust i zacząłem całować szyje chłopaka.Zjeżdżając z pocałunkami coraz niżej aż do podbrzusza.Przygryzłem dolną wargę i postanowiłem zrealizować swój plan.Popatrzyłem na chłopaka zatroskanym wzrokiem.
-Harry... spróbujmy-Powiedziałem przerażonym głosem, to nie zabrzmiało za dobrze. Chłopka wyglądał na zdezorientowanego ale po chwili jego źrenice rozszerzyły się co oznaczało że zrozumiał o co mi chodziło. Zamknął oczy i chyba myślał nad moją propozycją.Po chwili ponownie otworzył oczy, wyrażały one przerażenie ale pokiwał twierdząco głową. Chłopak wypiął się w moją stronę ukazując tym samym swoje jędrne pośladki. Dotknąłem dłonią jego tyłka , chłopka instynktownie drgnął i uciekł od mojego dotyku. Pochyliłem sie ku niemu i złożyłem delikatny pocałunek na jego ustach.
-Zaufaj mi kocie- Wyszeptałem do ucha Hazzy. Chłopak rozluźnił się. Korzystając z okazji delikatnie naparłem na wejście Harrego. Wszedłem ostrożnie w chłopaka na co on cicho jęknął. Nie byłem pewnie czy z bólu czy z podniecenia ale obstawiam tą pierwszą opcje. Hazza momentalnie się spiął co jeszcze bardziej spotęgowało dotychczasowy ból.Czułem się z tym strasznie , że sprawiam mu tyle bólu. Postanowiłem że nie może być tak dłużej. Przygryzłem płatek jego ucha.
-Rozluźnij się proszę, wiem że Cię boli ale zaraz przestanie.-Powiedziałem na co chłopak pokiwał twierdząco głową. Z oczu chłopaka popłynęły pojedyncze łzy.Szybko przetarłem je jedną dłonią a drugą gładziłem Hazze po plecach. Harry wykonał moje polecenie. rozluźnił się trochę a ja zacząłem powoli poruszać się w chłopaku. Harry z każdą chwilą coraz bardziej się rozluźniał.Przyjąłem to za znak do zwiększeni a tępa. Harry zamknął oczy i zaczął cicho pojękiwać. Cicho zachichotałem i jeszcze bardziej zwiększyłem swoje ruchy. W całym domu było słuchać krzyki Harrego.Nie powiem sprawiało mi to nie małą przyjemność.Oddech Hazzy stawał się coraz płytszy.Obydwoje już dochodziliśmy kiedy zadzwonił telefon Harrego. Chłopak najwyraźniej chciał zignorować dźwięk ale mnie on rozpraszał.
-Odbierz-Powiedziałem ledwo słyszalnym głosem. Chłopak zgromił mnie wzrokiem i sięgnął po komórkę.
Chciałem rozproszyć chłopaka i nie zaprzestawałem swoich ruchów a jeszcze bardziej je zwiększyłem. Harry jęknął z rozkoszy do telefonu. Rozśmieszyło mnie to więc wybuchłem niepohamowanym śmiechem. Hazz zaszczycił mnie swoim nieprzytomnym ale złym na mnie wzrokiem i próbował kontynuować rozmowę. Może potem za to mi się dostanie ale chciałem mu to jeszcze bardziej utrudnić więc jeszcze bardziej zwiększyłem swoje ruchy by po chwili całkowicie zaprzestać tej ,,zabawy".
-Kurwa-Usłyszałem zdenerwowany głos Harrego- Nie męcz mnie-Te słowa wypowiedział już z desperacją. Spełniłem jego prośbę.Chłopak ledwo zdołał rozmawiać z Torii, jak się po chwili okazało. Po kilku minutach doszliśmy oboje. Harry krzyknął do telefonu który po chwili wypadł mi z dłoni. Opadłem na chłopaka całym ciałem.
-Kocham Cię Lou-Usłyszałem zmęczony głos Harrego który po chwili odpłynął w głęboki sen.
***Oczami Torii***
Zakończyłam rozmowę z Harrym. Z jednej strony byłam zniesmaczona w jakim momencie chłopak ze mną rozmawiał ale z drugiej , cieszyłam się że mogłam z nim wgl porozmawiać jeśli można to nazwać rozmową.To była krótka rozmowa , nic konkretnego się od niego nie dowiedziałam. Ale ciesze się z faktu że chłopak jest szczęśliwy.
***Kilka dni później***
Moje rozmyślania przerwały otwierające się drzwi do mojej sali. Spojrzałam w tamtą stronę , stała tam cała zgraja z Jerem na czele. Chłopcy podeszli do mnie z tajemniczymi minami. Na brzegu mojego łóżka usiadł Jer i złapała mnie za rękę.
-Kochanie stało się coś strasznego.-Jeremy nagle rozpromieniał i zaczął chichotać. Już miałam zapytać o co chodzi bo ich zachowanie nie było normalne. Obawiałam się najgorszego , że mój sen się ziści że Harry naprawdę się zabije-Dzisiaj wychodzisz ze szpitala-Miałam ochotę zabić ich wszystkich. Jak oni mogli mnie tak nastraszyć. Zepchnęłam Jera z mojego łóżka. Teraz chłopak przytulał podłogę a ja nie mogłam powstrzymać śmiechu.Jeremy podniósł się z podłogi i usiadł na krześle z którego zrzucił Zayna.Zayn od razu kiedy się podniósł wziął lusterko i zaczął poprawiać swoją idealną fryzurę.Nie zwracając uwagi na chłopaków , wzięłam do ręki ubrania i wyszłam z sali. Kierowałam się w stronę łazienki , kiedy moją uwagę przykuł Ash rozmawiająca z mężczyzną który wyglądał tak samo jak Lou. Podeszłam do nich i spojrzałam na chłopaka. To był Louis. Ale co on tu robi , powinien być teraz z Harrym, przecież chłopak za parę dni idzie do psychiatryka.Popatrzyłam na chłopaka który nie zauważył że stoję kolo niego , kiedy na mnie spojrzał zapomniałam o złości którą przed chwilą go darzyła. Jego oczy były szczęśliwe przepełnione miłością.Chłopak rzucił się w moje ramiona co po chwili odwzajemniłam. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy chłopak wręczył mi kopertę.Otworzyłam ją , w środku znajdował się czek na 20.000$(ha ha musiałam to jakoś ,,oznaczyć") i rezerwacja na operacje plastyczną która zniweluje moją bliznę.
Usiadłam na pobliskim krześle.Nie wiedziałam co powiedzieć.
-To od Harrego -Usłyszałam głos Lou który kucnął koło mnie.
-Ale ja nie mogę tego przyjąć-Powiedziałam wręczając chłopakowi  z powrotem kopertę, Lou tylko pokręcił przecząco głową.
-Operacja ma się odbyć za kilka dni... Ja niestety muszę już wracać do Harrego. -Już miał odchodzić kiedy coś mu się przypomniało-Po tej operacji twoja twarz nie będzie wyglądać już tak samo... nie tylko pod względem blizny.-Powiedział i przytulił nas dwie i odszedł.

A więc jest i 33 rozdział. Szczerze mam kilka spraw do Was.
1. Z tego rozdziału zrobiłam jeden wielki PORNOL!
2.Miałam wgl nie dodawać tego rozdziału
3.W jednym z wcześniejszych rozdziałów była mowa ze dwa tygodnie LARREGO chłopcy spędzą baaaardzo aktywnie. Była już randka był sex(jeśli będziecie chcieli bedzie więcej). Macie jeszcze jakieś propozycje , co mogli by ,,robić"
3Jestem zawiedziona komentarzami i poważnie rozważam opcje zawieszenie bloga....
No to na tyle mam nadzieje że jeszcze napisze coś  na tym blogu. A wiecie że bardzo bym chciała.
4KOMENTARZ=34ROZDZIAŁ

czwartek, 20 września 2012

Rozdział 32

***Oczami Torii***
Zeszliśmy ze sceny. Koncert trwał chyba z cztery godziny. Nigdy tak długo nie śpiewałam ale mimo wszystko to było wspaniałe przeżycie. Dzisiaj czekało nas jeszcze rozdawanie autografów i spotkanie z fanami. Nie chciałam tam iść, w końcu to nie moi fani ale zostałam przegłosowana. Weszłam do swojej garderoby gdzie czekała już na mnie charakteryzatorka i nowy komplet ubrań. Tym razem nie była to sukienka tylko zwykłe kolorowe spodnie i top. Przebrana i  pomalowana wyszłam z garderoby. Ku mojemu zdziwieniu przed drzwiami stał ochroniarz. 
-Zapraszam-Wskazał dłonią kierunek w którym mieliśmy się udać. Czułam się niezręcznie w końcu nie byłam żadną gwiazdą i niepotrzebny był mi goryl. Jak się okazało kierowaliśmy się w stronę małej sceny na której siedzieli już chłopcy śmiejąc się i odpowiadając na pytania fanów. Jedna rzecz która od razu rzuciła mi się w oczy to że chłopcy siedzieli na ziemi a nie na krzesłach które były dla nich przygotowane. Nie chcąc się wyróżniać postanowiłam że też usiądę na ziemi. Weszłam na scenę. Directioners przywitały mnie brawami i okrzykami na co oczywiście musiałam się zaczerwienić. Usiadłam między Zaynem i Niallerem bo właśnie oni zrobili mi koło siebie miejsce.  Kiedy dziewczyny ucichły , kontynuowały zadawanie pytań chłopakom. Co jakiś czas ja również dostawałam jakieś pytania.
-Czy któryś z chłopaków z One Direcion to twój chłopak?-Zapytała jedna z fanek. W chwili kiedy usłyszałam prawie zakrztusiłam się woda którą właśnie piłam. Szybko pokręciłam przecząco głową. 
-Nie to są moi przyjaciele. Mój chłopak stoi tam -Pokazałam na chłopaka który stał na tzw. widowni i przyglądał się całemu zajściu z uśmiechem. Kiedy usłyszał moje oświadczenie uśmiech zniknął mu z twarzy i zgromił mnie wzrokiem.Dziewczyny zaczęły piszczeć na widok mojego chłopaka który zaczerwienił się i zniknął za scena. Pytań kierowanych w moja stronę było coraz więcej i były one na tematy coraz bardziej osobiste. Kiedy usłyszałam pytanie ,,Czy to prawda że Justin Bieber chciał Cię zabić" z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy. Nialler przytulił mnie a Liam odpowiedział na to pytanie
-Torii nie będzie odpowiadać na takie pytania-Powiedział stanowczo ale z miłym wyrazem glosy
-Przepraszam nie powinnam pytać-Usłyszałam załamujący się głos jednej z fanek
-Nic się nie stało.-Odpowiedziałam ale nie było to za bardzo przekonujące.Pytania znowu wróciły na w miarę normalne tematy. Po skończonym ,,wywiadzie" chłopcy mieli jeszcze rozdawać autografy , kilka dziewczyn chciało autograf ode mnie. Kiedy już nie zapowiadało się że ktoś mnie o niego poprosi wróciłam do TourBusa. Zastałam tam Paula rozmawiającego tam z kimś przez telefon. Rozmowa nie należała do normalnych. Zawsze rodzice uczyli mnie że nie należy podsłuchiwać ale teraz nie mogłam się powstrzymać kiedy usłyszałam imię ,,HARRY".
-Wiem że to miało wyglądać inaczej ale nie mogłem nic zrobić.
-...
-Wiem że ten chłopak miał jechać i ... no sam wiesz ale nie mogłem go zmusić.
-...
-Postaram się żeby Harry Styles nie żył ale to potrwa.-Mężczyzna zakończył połączenie a ja jak najszybciej wybiegłam z busa. Niestety drzwi trzasnęły i Paul to usłyszał. Wybiegł za mną i po chwili mnie dogonił.Złapał mnie za nadgarstki sprawiając mi straszny ból i odwrócił w swoją stronę. Jego twarz była czerwona ze wściekłości. Zacisnął jeszcze bardziej swój uścisk ,przybliżył mnie do siebie i zaczął mówić.
-Jeśli komuś powiesz o tym co słyszałaś zniszczę Cię tak samo ja twojego przyjaciel-Paul nigdy się tak nie zachowywał, ale nie mogłam pokazać mu jak strasznie się boje.
-Nic mi nie zrobisz-Powiedziałam siląc się na pewny ton głosu. Mężczyzna już podnosił rękę żeby mnie uderzyć. Byłam przygotowana na cios kiedy usłyszałam głos Zayna za sobą.
-Zostaw ją!!-Krzyknął i zaczął biec w moją stronę. Mężczyzna pchnął mnie za ziemie w rezultacie uderzyłam głową o ziemie. Złapałam się za bolące miejsce. Na ręce poczułam ciepłą ciecz. Spojrzałam na substancje była to moja krew.
-Torii -Usłyszałam za sobą głos przestraszonego Niallera. Nie miałam siły otworzyć oczu.Poddałam się nadchodzącej ciemności. 
***Oczami Zayna***
Torii zemdlała, a ja bije się z własnym menagerem. Ciekawy dzień co nie? Jesuu Zayn o czym ty myślisz. Na policzku poczułem pięść Paula , w rezultacie wylądowałem na ziemi obijając sobie cztery litery.Mężczyzna zaczął biec w przeciwnym kierunku.
-Policja i karetka już jedzie-Usłyszałem głos Liama który próbował podnieść mnie z ziemi. Podparłem się na łokciach i wstałem.Podszedłem do Torii mimo licznych protestów Li. Koło dziewczyny siedział zapłakany Nialler i Ash. Jar za to  miał głowę dziewczyny na swoich kolanach. Co spowodowało ze miał całe spowodowało że miał całe spodnie w krwi swojej dziewczyny. Nigdzie nie było Matta ale dobrze pamiętam ze wychodził z nami z halli. A no tak ten debil pobiegł za Paulem. Jestem ciekawy w jakim stanie do nas wróci. Z rozmyślań wyrwały mnie odgłosy nadjeżdżającej policji i karetki. Odwróciłem się w tamtą stronę. No, no , no Liam się postarał.Na parkingu stało sześć radiowozów policyjnych i dwie karetki. Z radiowozów wybiegli policjanci rozbiegając się po całym parkingu.Z karetki wyszli funkcjonariusze zabierając nieprzytomną Torii z kolan Jera. Jedna z pielęgniarek podeszła do mnie i zabrała mnie do drugiej karetki w celu założenia szwów na rozcięty łuk brwiowy. Jak j anie lubię igieł! No ale cóż wole to niż żeby piguła zszywała mi brew na żywca.
-Gotowe-Powiedział pielęgniarka. Jak najszybciej wyszedłem z karetki kierując się w stronę Liama .Jeremy nadal siedział na ziemi i patrzył na puste kolana.
-Wszystko okey-Zapytałem Liama kiedy stanąłem obok niego.
-Złapali Paula, już nie jest naszym menagerem.

Od godziny jesteśmy w szpitalu. Torii ma wstrząśnienie mózgu. Jej stan jest stabilny ale może przez pewien czas się nie obudzić. 
***Oczami Torii***
Otworzyłam oczy, przy moim łóżku siedział zapłakany Jeremy. Popatrzył na mnie i wybuchnął jeszcze większym płaczem. Podniosłam się z łózka i przytuliłam swojego chłopaka.
-Jer już wszystko okey. Nic mi nie jest.-Powiedziałam bo byłam przekonana ze o to właśnie chodzi chłopakowi.  Jer energicznie pokręcił przecząco głową.
-Torii skarbie. Harry nie żyje-Chłopak zaniósł się płaczem i wybiegł z sali zostawiając mnie z ta wiadomością samą. Jak to możliwe że Harry nie żyje przecież obiecał mi że nie zrobi sobie krzywdy. Zostawił mnie , zostawił nas wszystkich. A co najgorsze , zostawił biednego Louisa.  Z moich oczy zaczęły płynąc łzy. Przecież to niemożliwe. To musi być tylko zły sen. Zaczęłam szczypać się po ręce ale nic się nie działo. Cały czas leżałam na szpitalnym łóżku cała zapłakana.
-Torii wszystko okey?-Do sali wszedł Liam on również płakał. Usiadł na skraju mojego łóżka. Pokiwałam przeczącą głowa i zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Chłopak zamknął mnie w bezpiecznym uścisku.
-Jak to się stało?-Zapytałam kiedy zdołałam opanować łzy. -Kiedy on to zrobił?-Powtarzałam te dwa pytania w nieskończoność.
-On sie zabił w pierwszy tygodniu pobytu w psychiatryku. Torii on podciął sobie żyły-Po usłyszanych słowach Liama ogarnęły mnie spazmy lęku i bólu. Osunęłam się z uścisku chłopaka prosto na poduszkę. Zamknęłam oczy a z pod moich powiek nadal płynęły łzy.
-Kiedy stąd wyjdę?-Zapytałam
-Dzisiaj.-Po tych słowach wyskoczyłam z łózka i zaczęłam się przebierać. Nie zwracałam uwagi ze w tym samym pokoju jest też Li. Kątem oka widziałam że chłopak obrócony jest do mnie plecami.Kiedy byłam gotowa razem z Liamem poszliśmy do mojego lekarza prowadzącego. Lekarz okazał się starszym siwiejącym mężczyzną. Lekarz sprawdził moje wyniki po czym podał mi wypis. Po wyjściu ze szpitala okazało się że Niall, Ash, Zayn, Matt i Jer czekają na nas przed budynkiem. Jeremy nadal płakał był wtulony w ramie  Ashley. W kompletniej ciszy weszliśmy do samochodu. Za kierownicą usiadł Zayn bo jako jeden już nie płakał chociaż jego oczy nadal były podkrążone. Droga dłużyła nam się w nieskończoność.Na dworze panowała już kompletna ciemność.Nagle samochód się zatrzymał. Wyszłam z auta, byliśmy pod naszym domem.
-O NIE !JA TAM NIE WEJDE!-Zaprałam się nogami o podłoże ale Matt i Jer zaciągnęli mnie do środka siłą. W domu panowała kompletna ciemność. Ktoś z obecnych zapalił światło W salonie znajdowały się sterty brudnych ubrań i opakowań po pizzy. Ale nigdzie nie było Lou. Postanowiłam że wejdę na górę do sypialni Larrego. Usłyszałam za sobą czyjeś kroki. No tak mogłam się tego spodziewać. Odwróciłam się , wszyscy szli za mną.
-Musze z nim pogadać.-Powiedziałam i nie obracając się już za siebie weszłam na górę. W pokoju Lou panowała ciemność jak w reszcie domu.Na pierwszy rzut oka nie potrafiłam dostrzec nigdzie Lou. Kiedy moje oczy przyzwyczaiły sie już do mroku zobaczyłam drobną sylwetkę siedząca na łóżku i wpatrującą się we mnie. Podeszłam do chłopaka przytulając go do siebie. Louis odwzajemnił gest i zaczął strasznie płakać.Z moich oczu również zaczęły płynąć łzy, nie potrafiłam znieść widoku płaczącego Tommo.Mocniej przytuliłam chłopak który zmówił jakieś niezrozumiane słowa.
-Louis wszystko będzie dobrze obiecuje.-Postanowiłam że w końcu się odezwę bo ta cisza zaczęła robić się męcząca.W słowa które przed chwilą powiedziałam sama nie wierzyłam. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Lokaty się zabił. Rozpłakałam się jeszcze bardziej co wcale nie dodawało moim słowom wiarygodności.
-Torii on nie żyje już nigdy nie będzie tak jak dawniej.-Chłopak pierwszy raz dzisiaj się odezwał a jego głos nie wróżył nic dobrego. Nasza rozmowa mogłaby trwać wieczność ale nie mogłam pozwolić zebu i on coś sobie zrobił.
-Louis wstawaj , schodzimy na dół- Powiedziałam stanowczo ale chłopak nie miał zamiaru mnie posłuchać. Po kilkunastu próbach w końcu wstał i zszedł ze mną do salonu.Przyjaciele oczywiście zaczęli go przytulać co tylko pogorszył stan Louisa. Chłopak rozpłakał się już na dobre, osunął się na panele i oparł głowę na kolanach.

Po paru godzinach udało nam się uspokoić Louisa. Z racji ze jutro miał się odbyć pogrzeb loczka postanowiliśmy że posprzątamy dom. Trochę to trwało bo w każdym zakamarku znajdowały się brudne części garderoby Louisa. Chłopak za każdym razem kiedy któreś z nas znalazło jego brudne bokserki strasznie nas przepraszał. Po dwóch godzinach salon był perfekcyjnie czysty. Ja z Louisem postanowiliśmy ze posprzątamy łazienki. Sprzątanie zaczęliśmy od łazienki Lou. Chłopak strasznie się upierał ze sam się tym zajmie. Weszliśmy do łazienki , na podłodze leżały żyletki , niektóre były powyrywane z maszynek do golenia. Do głowy przychodziły mi najróżniejsze myśli. Spojrzałam na chłopaka który cały czas stał w progu łazienki.
-Czy to to robiłeś-Powiedziałam wskazując na porozrzucane żyletki. Chłopak podszedł do mnie złapał mnie za ramiona i pokręcił przecząco głową.
-Nigdy bym tego nie zrobił. On by tego nie chciał-Louis nie potrafił wypowiedzieć imienia Harrego. Nadal nie rozumiałam co tu robią te wszystkie żyletki.-Musiałem w jakiś sposób odreagować , zrobiłem to w taki sposób.

Sprzątanie łazienki chłopaka zajęło nam godzinę. Reszta pomieszczeń nie była aż w takim złym stanie dlatego postanowiliśmy już ich nie sprzątać. Postanowiliśmy ze na dzisiaj już za dużo wrażeń i położymy się spać.
Wzięłam szybki prysznic i weszłam do swojego łóżka. Próbowałam zasnąć ale za ściana cały czas słyszałam szloch Louisa. Kiedy chłopak się uspokoił i najprawdopodobniej usnął ja również odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słońca. Mozolnie otworzyłam oczy. Jeremy jeszcze spał, nie miałam zamiaru go budzić. Wyszłam z łóżka i zaczęłam ubierać się we wcześniej przygotowaną czarną sukienkę. Kiedy zobaczyłam się w lustrze moje oczy ,,zmokły" od razu.Wszystkie wspomnienia z dnia wczorajszego wróciły. Uświadomiłam sobie dlaczego muszę ubrać tą czarną sukienkę.Już miałam osunąć się na ziemie kiedy czyjeś dłonie złapały mnie w tali.
-Nie tym razem-Za mną stał Jer. W chwili kiedy pokiwałam twierdząco głową , puścił moje biodra. Bez słowa wyszłam z pokoju. W salonie czekali już na nas wszyscy. Louis miał na sobie dopasowany czarny garnitur i czarną koszulę. Włosy miał perfekcyjnie ułożone(pewnie użył jednego z kosmetyków Zayna). Kiedy znajdowałam się przy kanapie , zgromadzeni podnieśli na mnie wzrok.Kilkoro z nich posłało mi słaby uśmiech inni wrócili do wpatrywania się w przestrzeń. Po paru minutach kiedy Jeremy również był już gotowy wyszliśmy z domu. Naszym dzisiejszym celem było Kościół i cmentarz.Kiedy dotarliśmy do Kościoła w ciszy wysiedliśmy z samochodu. Za sobą słyszałam szloch Louisa. Zwolniłam tępa kiedy chłopak mnie dogonił przytuliłam go do siebie, nie wypuszczając aż do chwili kiedy mieliśmy zająć miejsca w ławkach. Msza nie trwała długo. W tym przypadku chciałabym żeby trwała jak najdłużej bo po niej nadchodziło najgorsze. Jako pierwszy do trumny Hazzy podszedł Louis. Złożył na jego ustach delikatny pocałunek i odszedł a z jego oczu płynęły łzy.Teraz była kolej na mnie. Wyszłam z ławki i podeszłam do trumny. Patrzyłam na martwego Harrego Stylesa i nie mogłam w to wszystko uwierzyć...


W końcu dodałam ten rozdział. Jestem zawiedziona komentarzami no ale nic na to nie poradzę. Mam nadzieje że rozdział przynajmniej w jakimś stopniu wam się podoba i nie zabijecie mnie za to. Uprzedzam ze wbrew pozorom to nie jest koniec tej historii. Chciałam dodać ten rozdział w sobote ale znacie moje dobre serduszko(TAK ZDARZA MI SIĘ CZASAMI) dodalam dzisiaj.
4KOMENTARZE=33ROZDZIAŁ
 

niedziela, 16 września 2012

Rozdział 31

Obudziłem się w bardzo dobrym humorze. Może to dla tego , że od tygodnia nie spałem w swoim łóżku i nie robiłem takich rzeczy z Louisem pod prysznicem. To było wspaniałe przeżycie. Tęskniłem za taką bliskością tak po prostu  za Louisem. W najbliższym czasie będę musiał żyć bez tej bliskości. Ale to wszystko dla dobra naszego związku , dla dobra Louisa.Gdyby nie ten chłopak na pewno nie miałbym tyle siły żeby walczyć o siebie. A może nawet nie istniała by już taka osoba jak Harry Styles. Ja tak bardzo nie chce rozstawać się z Louisem to będzie ciężka rozłąka dla nas dwóch.
-Kocie dlaczego płaczesz-CO? Przetarłem policzki i faktycznie znajdowały się tam łzy.
-Po prostu dużo myślałem-Odparłem wychodząc z łóżka -Kochanie dzisiaj idziemy na randkę nie zapomnij o tym-Dodałem opuszczając pokój. Postanowiłem, że pójdę wziąć szybko prysznic. Musiałem zmyć z siebie emocje z dnia wczorajszego. Moja ,,kąpiel" trwała pół godziny. Wyszedłem z kabiny i już miałem sięgać po ręcznik ale zamiast ręcznika natknąłem się na czyjąś dłoń. Podniosłem wzrok na tego osobnika i zobaczyłem uśmiechniętą twarz Louisa który patrzył na mnie zalotnym wzrokiem.
-Mówiłem  Ci już jak ładnie wyglądasz w tym stroju??- Powiedział Louis z iskierkami szczęścia w oczach.
-Ale ja nic na sobie nie mam-Odpowiedziałem chociaż dobrze wiedziałem o co mu tak naprawdę chodzi.
-Wiem o tym bardzo dobrze-Chłopak wziął mnie na ręce i posadził na umywalce. Zaczął składać pocałunki na mojej szyi i schodził z nimi coraz niżej.-Powtórzmy sobie wczorajszy prysznic-Wymruczał w trakcie całowania mojego brzucha. Kiedy w końcu jego usta znajdowały się przy moim przyrodzeniu zeskoczyłem z blatu i poszedłem do drzwi.
-Nie za pomnij o dzisiejszej randce Lou-Powiedziałem i wróciłem do swojego pokoju po ubrania.
-Niegrzeczny jesteś wiesz-Powiedział Louis ponownie dobierając się do mojej szyi.
-Wiem-Odpowiedziałem mu i wyszedłem  z powrotem do łazienki tym razem zamykając drzwi na klucz.
-Jesteś podły-Usłyszałem głos  Louisa zza drzwi który zorientował się że drzwi są zamknięte. Zaśmiałem się pod nosem i kontynuowałem przebieranie się z mojej ,,,piżamki" w ubrania w których pójdę na randkę z Lou. Po skończonej porannej toalecie która trwała nadzwyczaj długo ,poszedłem do kuchni gdzie czekała na mnie miła niespodzianka. Louis krzątał się po kuchni w samym fartuszku. W powietrzu wyczuwalny był zapach omletów.
,,Ten chłopak na prawdę chce mnie wykorzystać"
Usiadłem na krześle naprzeciwko kuchenki żeby mieć dobry widok na mojego ukochanego. Po paru minutach przede mną na stole pojawił się pięknie wyglądający omlet. Już miałem zabrać się za jego konsumowanie kiedy na moich kolanach pojawił się tyłek Louisa.Chłopak zaczął kręcić się na moich kolanach
-Kocie... Widzę ,że Ci się podoba.-Powiedział Louis z radością w głosie. Moje policzki zaczęły oblewać się czerwienią. Zrzuciłem chłopaka z kolan i odwróciłem się tyłem do niego żeby nie patrzył na moje uwydatnione przyrodzenie.
-Boże Louis przerażasz mnie-Powiedziałem i jak najszybciej wyszedłem do salonu. Chciałem jak najszybciej wyjść z domu na tą randkę ale aż za dobrze wiedziałem że Lou bardzo dobrze się bawi. Włączyłem TV i próbowałem się skupić na tym bezsensownym serialu.
-Kochanie jesteś na mnie zły ??-Powiedział chłopak podsuwając mi talerz z omletem który wcześniej zostawiłem w kuchni. Louis ponownie usiadł mi na kolanach ale zachowywał się już przyzwoicie. Jeśli można tak powiedzieć i tym chłopaku. Popatrzyłem w oczy Marchewki. Nie było w nich już pożądania tylko najzwyklejsza troska.
-Nie jestem zły tylko proszę opanuj się. Bo zacznę się ciebie bać-Odpowiedziałem na jego pytanie. Chłopak tylko pokiwał głową i wtulił się w moje loki. Siedzieliśmy tak w ciszy do czasu kiedy chłopak gwałtownie podniósł głowę. Chwycił za widelec na którym znajdował się kawałek omleta i zaczął mnie nim karmić. Nie szło mu to za dobrze, parę kawałków mojego śniadania znalazło się albo na moich spodniach albo na spodniach Louisa. Chłopak co jakiś czas podjadał mój posiłek za co zostawał zgromiony spojrzeniem. Omlet A'la Tomlinson jest za dobry żeby z kimś się nim dzielić. Po skończonym śniadaniu mój chłopak poszedł pozmywać a ja przebrać spodnie bo w tych nie wyjdę z domu.
-Gotowy jesteś-Usłyszałem zza drzwi pokoju. Pokiwałem głową ale zorientowałem się że chłopak tego nie usłyszy więc podszedłem do drzwi i po prostu otworzyłem drzwi wpuszczając Louisa do środka. Miałem na sobie obcisłe rurki i moją ulubioną filetową bluzę. Chłopak zmierzył mnie wzrokiem. Popatrzył na mnie i szczerze się uśmiechnął.
-Wyglądasz pięknie-Powiedział stopniowo zbliżając się do mnie. Kiedy nasze twarze dzieliły zaledwie centymetry chłopak zaczął składać na moich ustach pocałunki co jakiś czas je pogłębiając.
-Louis znowu to robisz-Wyszeptałem kiedy zaczął schodzić ze swoimi pocałunkami na moją szyje. Chłopak zareagował tylko pomrukiem niezadowolenie po czym oderwał się od mojej szyi. Jego usta wygięły się w podkówkę a oczy były smutne. -Louis proszę , chcesz to robić cały czas?-Zapytałem ale podświadomie wiedziałem że jego odpowiedź będzie twierdząca. 
-Tak-Odpowiedział stanowczo
-To od jutra dzisiaj idziemy na randkę-Chłopak kiedy to usłyszał zaczerwienił się ale i tak pokiwał głową ,że się zgadza. Pociągnąłem go za rękę do przedpokoju gdzie ubraliśmy się i wyszliśmy z domu. Louis nie wiedział gdzie chce go zabrać dlatego co chwile dopytywał się o cel naszej podróży. Nie miałem zamiaru odpowiadać mu na to pytanie to miała być niespodzianka. Celem naszej wędrówki było London Eye. Kiedy znaleźliśmy się przed wielkim kołem mój ukochany momentalnie się zatrzymał a jego twarz pobladła.
-Louis wszystko okey?-Chłopak momentalnie otrząsnął się z tego czegoś i ruszył przed siebie-Louis stój i powiedz o co chodzi. -Zatrzymałem go łapiąc za nadgarstek. Chłopak obrócił się w moją stronę i popatrzył w oczy.
-Wszystko okey, chodźmy już-Powiedział , tym razem to on złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę kasy. Kupiliśmy dwa bilety i jak na normalnych ludzi przystało stanęliśmy w długiej kolejce. Kiedy nadeszła nasza kolej weszliśmy do kapsuły razem z 20 innych ludzi. Louis jak najszybciej złapał się barierki i stał plecami do mnie wpatrując się w przestrzeń. Podszedłem do niego kiedy drzwi kapsuł zamknęły się, Louis zadrżał pod wpływem mojego dotyku.Próbowałem obrócić chłopaka w swoją stronę ale on za nic nie chciał puścić barierki.
-Lou co się dzieje?-Zapytałem składając mu dyskretne pocałunki na szyi.
-Ja ...-Zająkał się jakby bał się jak zareaguje na jego wypowiedź. Popatrzył mi w oczy, w jego oczach były łzy. -Ja mam klaustrofobie-Powiedział  a jego policzki zalały łzy. Przytuliłem chłopaka do siebie zmuszając tym samym do puszczenia barierki. Zaprowadziłem go na wolne miejsce i posadziłem sobie na kolanach. Chłopak drżał a ja bałem się cokolwiek powiedzieć. Nasza podróż miała trwać jeszcze 45 minut a on już nie wytrzymuje tego wszystkiego psychicznie.
-Kochanie trzeba było mi powiedzieć , nie wsiedlibyśmy do tego-Powiedziałem kiedy chłopak w miarę otrząsnął się ale nadal nie chciał się ode mnie ,,odkleić". Czułem się winny że go tu zabrałem mogłem najpierw zapytać czy nie ma nic przeciwko chociaż znając Louisa i tak by nic nie powiedział. Ale to i tak moja wina, trzeba było wymyślić inne miejsce na randkę.
-Ale ja nie chciałem żeby było ci przykro. Nie chciałem Cię kolejny raz zawieść-Chłopak bełkotał coś jeszcze przez łzy. Ignorowałem jego słowa odliczając czas do końca naszej podróży. Nie chciałem żeby Lou jeszcze cierpiał. To ja powinienem cierpieć bo to ja na to zasłużyłem a nie on. On jest tym dobrym poukładanym a nie tym który zasłużył na wszystko co najgorsze. Po pól godzinie kapsuła się zatrzymała i mogliśmy wysiąść. Louis wybiegł jako pierwszy i czekał na mnie na jednej z ławek. Podszedłem do niego i przytuliłem. Chłopak pocałował mnie w policzek a ja zacząłem go przepraszać i zapewniać że już nigdy nie wejdziemy do London Eye. Kiedy chłopak się już otrząsnął postanowiliśmy zrobić sobie mały spacerek po parku. Chodziliśmy i wspominaliśmy dawne czasy kiedy to poznaliśmy się w Xfaktorze. Nasze pierwsze wpadki przy pozostałych. Louis przypomniał jak to reszta One Direction zastała nas kiedy siedzieliśmy sobie na kolanach i bawiliśmy się swoimi włosami.
,,Jak to miałem w zwyczaju robić wieczorami, siedziałem na kanapie w naszym ,,salonie" i oglądałem powtórki z poprzedniego tygodnia , naszego występu. Ale zamiast skupiać się na naszym śpiewie byłem zapatrzony w swojego przyjaciela Louisa. Chłopak miał talent do poruszania się z gracją nie to co ja sierota która zawsze musi się wywalić. Ten chłopak miał w sobie coś czego nigdy nie dostrzegałem w innych chłopakach. Na dodatek ten jego głos. Taki delikatny , uroczy to było to co urzekło mnie w nim od naszego pierwszego spotkania kiedy powiedział ,,Cześć jestem Louis". 
Te słowa zapamiętam do końca swojego istnienia. Ten chłopak zawrócił mi w głowie. Ale niestety muszę to ukrywać , muszę ukrywać swoją odmienność przed chłopakami.
-O czym tak myślisz Hazza- Moje rozmyślania przerwał właśnie ten głos, delikatny i aksamitny.Popatrzyłem w stronę z której dobiegał jego głos. Stał tam , wpatrzony we mnie w tej swojej pomarańczowej piżamce.
-Myślę nad naszym ostatnim występem. Całkiem dobrze nam wyszedł-Chłopak pokiwał głową i usiadł mi na kolanach. On robił tak zawsze co doprowadzało mnie do szaleństwa. Chociaż dobrze wiedziałem że on to robi tylko w relacjach przyjacielskich. Lou zaczął bawić się moimi włosami co było bardzo przyjemne.Oparłem głowę na jego ramieniu i przymknąłem oczy.
-Aż tak jetem w tym dobry??-Zapytał z przekąsem a na moich policzkach pojawił się rumieniec. 
-Tak-Powiedziałem i również zacząłem bawić się jego włosami. Chłopak zachichotał pod nosem.
-Ty też jesteś w tym dobry-Powiedział na co na moich policzkach ponownie zagościł rumieniec. Bawiliśmy się tak i mówiliśmy sobie rożne zbereźne rzeczy do czasu kiedy drzwi od salonu otworzyły się i stanął w nich Nialler.
-Co wy do cholery..-Nie skończył bo koło niego pojawił się Liam. Louis z wrażenia spadł z moich kolan i ciszo pisnął z bólu bo w drodze z moich kolan na ziemie zahaczył o róg ławy. Pomogłem mu wstać a chłopak zaczął masować sobie bolące żebra. Pomogłem mu w tym wywołując jeszcze większe zdziwienie u chłopaków. 
-My tylko rozmawialiśmy- Powiedziałem kiedy otrząsnąłem się z szoku ... "

-To było super-Powiedział Louis kiedy opanował swój śmiech. Kiedy wspominaliśmy to wydarzenie nie mogliśmy wytrzymać. Ludzie którzy przechodzili kolo nas pewnie mieli z nas niezły ubaw.-Musimy to kiedyś powtórzyć. -Louis jak zwykle musi wymyślić coś dziwnego ale ten pomysł mi się spodobał.
-Okey to co wracamy do domu?-Wzruszyłem znacząco brwiami na co chłopak cały rozpromieniał i pociągnął mnie w kierunku naszego domu.
***Oczami Torii***
Jesteśmy w Paryżu. Razem z chłopakami mam zaśpiewać solówki zamiast Harrego i swoją własną solówkę która trafiła na yt.  Musze przyznać strasznie się denerwuje śpiewać przed tyloma fanami i to jeszcze nie moimi.
-Torii mamy pięć minut.-Do mojej garderoby wszedł Liam i uświadomił mnie o tym ... Dlaczego to musi być takie stresujące. Pokiwałam głową że rozumiem. Stanęłam przed lustrem oceniając mój dzisiejszy zestaw . Zostałam zmuszona do założenia sukienki ale muszę przyznać ze wyglądałam w niej całkiem dobrze. Wyszłam z garderoby , szłam w stronę trójki chłopaków którzy stali i rozmawiali o czymś z Paulem.
-W końcu jesteś. Chłopaki na scenę ,ty czekasz aż cię zawołają-Wspominałam już że nienawidzę tego faceta? Jak nie to :NIENAWIDZĘ GO. Usłyszałam pisk dziewczyn i głosy chłopaków którzy mówią coś o mnie. Po chwili usłyszałam swoje imię i weszłam na scenę. Czekał już na mnie Zayn który złapał mnie za rękę i dla dodania otuchy przytulił.
-To jest Torii i będzie dzisiaj śpiewać za Harrego plus jeden bonus. -To był wstęp, następnie usłyszałam pierwsze słowa WMYB śpiewane przez Liama. Zaśpiewaliśmy chyba z 10 piosenek, kiedy w końcu nadeszła chwila na moją solówkę. Popatrzyłam na każdego chłopaka po kolei , oni uśmiechali się do mnie ale za dużo to nie dało.
Piosenka sie zaczęła a ja zaczęłam śpiewać. Wbrew pozorom było super. Kiedy zaśpiewałam pierwszą linijkę tekstu cały stres minął jego miejsce zajęła euforia i szczęście.


Wiem że rozdział miał pojawić się wczoraj ale byłam zajęta czymś innym :D Jest pewna sprawa , uważam że powinnyście o niej wiedzieć. Na bloga ,,wchodzą" nieproszeni goście (Jeśli to czytać ... radze nie wchodzić tu więcej !) Jeśli rozdziały nie będę się pojawiać to właśnie z powodu tych dwóch osób. Możecie im za to podziękować. 
Hmm rozdział miał byc zboczony... mam nadzieje ze taki mi właśnie wyszedł. 
4KOMENTARZ=32ROZDZIAŁ

piątek, 14 września 2012

Rozdział 31/nie bierzcie tego na serio!

......Wyszedłem z kabiny i już miałem sięgać po ręcznik ale zamiast ręcznika natknąłem się na czyjąś umięśnioną dłoń. NIE NIE NIE KUCHAAM ZUZKE KOCHAAAAM TAAAAAAAAAAAAAAAAAAAK. ;3


To jest fragment nowego rozdziału + COŚ co napisała Zuzka kiedy mnie nie było w pokoju. Możecie jej podziękować za fragment z rozdziału !!!
ROZDZIAŁ POJAWI SIĘ JUTRO I BĘDZIĘ DŁUUUUGI Z TAKIEGO JEDNEGO POWODU (14:d)


JA CIEBIE TEŻ KOCHAM !!!

wtorek, 11 września 2012

Rozdział 30

***Tydzień Później***
Obudziłem się dzisiaj wcześniej niż zwykle bo o 6,30. Nie mogłem spać , dzisiaj w końcu wychodzę z tego przeklętego szpitala. Ten tydzień to był koszmar co dziennie tysiące badań i wciskanie mi na siłę jedzenia. Jedyną dobrą rzeczą było to , że Louis był ze mną każdego dnia. Mimowolnie naszło mnie smutne wspomnienie z pierwszych dni pobytu tutaj.

,,Obudziły mnie promienie słońca wpadające przez szpitalne okno. Instynktownie przytuliłem się do Louisa który spał na drugiej połowie łóżka. Ale tym razem trafiłem na jego poduszkę.Leniwie otworzyłem oczy żeby upewnić się ,że naprawdę go tam nie ma. Rozejrzałem się po sali , byłem tu sam. Louis tak po prostu mnie zostawił.Chwyciłem telefon do ręki. Wybrałem numer chłopaka , nie odbierał. Napisałem sms'a -również nic. Chłopaka nie było kilka godzin a ja coraz bardziej zanosiłem się płaczem.Pielęgniarki kilkakrotnie przychodziły do mnie i pytały czy wszystko w porządku ale ja nie potrafiłem im odpowiedzieć. Po paru kolejnych godzinach drzwi do sali otworzyły się, obróciłem się w tamtą stronę. Stał tam Louis z wielką paczką babeczek w ręku. 
-Kocie przyniosłem Ci babeczki-Chłopak dziwnie na mnie spojrzał. Szybko otarłem łzy żeby ich nie zauważył- Hazzuś czemu płaczesz??
-Bo...bo -Zająknąłem się , nie wiedząc co powiedzieć.-Bo kiedy się obudziłem ciebie nie było koło mnie.-Wybuchłem niepohamowanym płaczem.Lou położył babeczki na krześle a sam wgramolił się do łóżka.
-Przepraszam nie pomyślałem"

-Panie Styles przyniosłem panu wypis -Mężczyzna podał mi kawałek papieru.
-Dziękuje-Odparłem i ponownie wróciłem do wspomnień

,,-No zjedz jeszcze jedną babeczkę. Dla mniee-Zapytał Lou robiąc słodką minkę.
-Louis ale to będzie 20 dzisiaj
-No ale ja tak ślicznie proszę.-Pokiwałam głową z rezygnacją i otworzyłem buzie w której po chwili znalazła się kolejna już dzisiaj babeczka. 
-Teraz twoja kolej-Wyciągnąłem jedną z ostatnich babeczkę i przyłożyłem do ust chłopaka który mocniej zacisnął usta i pokręcił przecząco głową. W rezultacie Lou miał całe usta ubrudzone bitą śmietaną. -Jak ty nie chcesz to ja się jednak poczęstuje. -Zacząłem zjadać pocałunkami bitą śmietanie z ust chłopaka- Pycha!"

-Nad czym tak myślisz kocie??-Nie zauważyłem kiedy do sali wszedł Lou z pudełkiem babeczek. 
-O hej Skarbie. Myślę nad tym jak spędzimy te dwa tygodnie-Chłopak podszedł do mnie całując a w między czasie odkładając pudełko na róg łóżka.
-Bardzo aktywnie-Chłopak poruszył znacząco brwiami na co cicho zachichotałem.-To co wracamy do domu ?
-Już się za nim stęskniłem- Wyskoczyłem z mojego tymczasowego posłania i zacząłem przebierać się w ubrania. 
-Mrrr..-Louis popatrzył na mnie z tym swoim łobuzerskim uśmiechem. Ja oczywiście musiałem się zaczerwienić na co chłopak zareagował donośnym śmiechem.Już z w miarę spokojnym Lou wróciliśmy do domu.Przed drzwiami naszego obecnego domu chłopak zatrzymał mnie stalowym uściskiem. 
-Mam dla ciebie niespodziankę -Wymruczał mi do ucha po czym otworzył drzwi. W środku znajdowali się nasi przyjaciele którzy powinni być teraz w trasie. Przez cały salon przewieszony był transparent z napisem ,,Witaj z powrotem w domu Harry" . Moje oczy od razu zaczęły się ,,pocić". Na swoich ramionach poczułem silne dłonie Lou. 
-Wszystko w porządku ??-Usłyszałem głos Marchewki za swoimi plecami. 
-Tak -Odparłem odwracając się do niego-Dziękuje ,że to dla mnie zrobiłeś
-Chce ,żebyś zapamiętał te dwa tygodnie jak najlepiej. -Przytulił mnie do siebie
-Co wy tu tak właściwie robicie? Przecież powinniście być teraz w Paryżu-Wszyscy podbiegli do mnie i zaczęli przytulać. 
-Louis zadzwonił do nas i powiedział żebyśmy przyjechali i oto jesteśmy-Torii zaczęła mi wszystko tłumaczyć a ja rzuciłem jej się w ramiona, dziewczyna po chwili odwzajemniła przytulaska . 
-Strasznie za tobą tęskniłem - Powiedziałem w zagłębienie szyi dziewczyny. 
-Ja też młody-Dziewczyna poczochrała mi włosy
-Ej to ja jestem od ciebie starszy-Udałem obrażonego , odwracając się teatralnie plecami do Torii
-Oj Hazzuś nie bądź zły. Nie moja wina ,że wyglądasz na młodszego-Dziewczyna odwróciła mnie przodem do siebie i ponownie przytuliła. Nie miałem sumienia żeby nie odwzajemnić tego gestu. Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy zacząłem witać się z resztą przyjaciół.Okazało się że chłopcy rozmawiali z Paulem żeby ten dzień mogli spędzić z nami.  Byłem im naprawdę wdzięczny ze zrobili to dla mnie. Nasz rozmowa niestety zeszła na niezręczny dla mnie temat a mianowicie na temat mojej choroby. Ja nie należę do osób które potrafią powiedzieć w prost co im się nie podoba więc przemilczałem ten temat. Po 20 kiedy zrealizowaliśmy już wszystkie rozrywki które przygotował dla nas Lou , m.in. Jedzenie popcornu na czas co oczywiście wygrał Niall a któż by inny. Okazało się że chłopcy i dziewczyny muszą wracać do Paryża bo dostali tylko pozwolenie na jeden dzień. Nie obyło się bez potoku łez
-Torii będzie mi ciebie bardzo brakowało przez TEN czas. -Zaakcentowałem to słowa na co dziewczyna tylko przytaknęła i wtuliła się we mnie najmocniej jak potrafiła. Kiedy poczułem zapach dziewczyny moje oczy zamieniły się w wodospad. -Kocham Cię Torii. Czuje jakbym znał Cię od zawsze. Traktuje Cię jak siostrę nie zapomnij o tym Ok-Dziewczyna odsunęła się ode mnie a w oczach miała łzy.
-O czym ty mówisz Harry-Dziewczyna spojrzała mi w oczy tym swoim przeszywającym wzrokiem.
-Gdyby coś poszło nie tak pamiętaj o tym -Z moich oczu popłynęło jeszcze więcej łez.
-Haroldzie nie możesz tak mówić-Torii podniosła głos tym samym zwracając na nas uwagę innych.-Harry obiecaj mi że się nie poddasz nie możesz tego zrobić proszę Harry-Dziewczyna ściszyła głos który i tak łamał się przy każdym wypowiedzianym słowie.
-Torii ale jest mi bardzo ciężko ja już nie daje rady. Może przed Lou potrafię udawać że jest wszystko okey ale to wcale nie jest takie proste.
-Ja wiem Harry ale już raz sobie poradziłeś teraz też sobie poradzisz . OBIECAJ ZE SOBIE PORADZISZ-Dziewczyna zaakcentowała ostatnie zdanie ja tylko pokiwałem głową i po raz ostatni przytuliłem się do dziewczyny. Pożegnanie z nimi wszystkimi było bardzo trudne ale nie mogliśmy tego odwlekać w nieskończoność.
-Będziemy tęsknić-Powiedzieliśmy równocześnie z Louisem kiedy reszta wchodziła do busa. Wpatrywaliśmy się w odjeżdżający samochód aż całkowicie zniknął z pola widzenia.
-Kocie chodź do środka bo zmarzniesz.-Bez zbędnych protestów wtulony w Louisa wszedłem do domu. Razem z chłopakiem posprzątaliśmy bałagan pozostawiony po przyjaciołach a potem razem poszliśmy wziąć prysznic. Na marginesie to było miłe doświadczenie( If you know what I mean ). Po wyczerpującym prysznicu od razu skierowaliśmy się do naszej sypialni.
-Śpij już kocie i nie próbuj wywinąć mi żadnego numeru w nocy-Pogroził mi palcem na co ja przytaknąłem i wtulony w chłopaka zasnąłem.

Rozdział pisany na matmie wiec mam nadzieje że jakoś mi wyszedł. Zastanawiam się czy dodawać rozdziały we wtorki i soboty bo we wtorki mało kto komentuje bo wiadomo szkoła. Myślałam żeby dodawać dwa rozdziały w weekendy w sobotę i niedziele. Co o tym myślicie?
4KOMENTARZE=31ROZDZIAŁ

sobota, 8 września 2012

Rozdział 29

-Co z nim??-Zapytałam lekarza kiedy oddaliliśmy się od reszty.
-Chłopak jest osłabiony. Musimy zatrzymać go na obserwacji jeszcze tydzień. Z Harrym będzie taki problem że on nie chce pomocy albo nie potrafi o nią poprosić -Lekarz miał tzw. pokerową twarz. To z jednej strony raniło bo przez to wydawał się nieczuły i obojętny losem pacjentów ale z drugiej strony to jest jego zawód i nie może tak reagować. -Słucha mnie Pani??-Z zamyśleń wyrwał mnie głos lekarza
-Przepraszam zamyśliłam się. Co pan mówił??-Lekarz popatrzył na mnie z ukosa, coś mi się wydaje,że to nie będzie miła znajomość.
-Pan Styles musi odpoczywać. Gdyby pański kolega nas nie zawołał to mogłoby się skończyć tragedią. Chłopak teraz śpi jak się wybudzi to będzie mogła wejść do niego tylko jedna osoba. -Pokiwałam głową w geście zrozumienia  lekarza i wróciłam do reszty. Nic się tam nie zmieniło wszyscy starali się pocieszyć Lou który przestał już płakać ale nadal się trząsł. Postanowiłam im nie przeszkadzać i wyszłam ze szpitala. Kierowałam się w bliżej nie określonym kierunku. W końcu moje kroki zaprowadziły mnie do pobliskiego parku. Zajęłam jedną z wolnych ławek a moją głowę zaczęły nachodzić różnorakie myśli. Co by się stało gdyby Jer nie wszedł do Harrego czy on na prawdę by umarł. W tej chwili kiedy tak bardzo zbliżyłam się z Hazzą nie wyobrażałabym sobie życia bez niego on jest dla mnie jak brat trochę starszy i nienormalny ale jednak brat. Pomógł mi w najcięższych chwilach mojej choroby. Gdyby nie on mogłoby mnie tu teraz nie być. On uratował mi życie a teraz?? Teraz on sam walczy o siebie. A ja zamiast mu pomóc siedzę tu i myślę. Musze iść do lekarza muszę z nim porozmawiać.
-Przepraszam?!-Ktoś wyrwał mnie z rozmyślań spojrzałam na tą osóbkę była to dziewczyna o kilka lat młodsza ode mnie. -Ty jesteś Torii Donovan ??-Zapytała dziewczyna drżącym głosem
-Tak a coś się stało-Ta dziewczyna zaskoczyła mnie swoim pytaniem skąd ona wgl wie jak się nazywam.
-Słuchałam twojej piosenki na yt. Masz naprawdę piękny głos.-WOW
-Jakiej piosenki-A tak Adam pewnie wrzucił to już do sieci-A okey wiem o co chodzi. Dziękuje że tak myślisz.-Porozmawiałam jeszcze z dziewczyną i grzecznie przeprosiłam z wymówką że się śpieszę. Tak jak wcześniej planowałam poszłam w stronę kliniki.
-Dzień Dobry przeszkadzam??-Zapytałam uchylając drzwi do gabinetu lekarza. Mężczyzna siedział za drewnianym biurkiem i zawzięcie coś czytał. Podniósł wzrok na mnie i zachęcająco się uśmiechnął
-Torii ,wejdź proszę-Pokazał na krzesło przy biurku którego przy swoich poprzednich wizytach nie zauważyłam. -Co Cię do mnie sprowadza?
-Harry-Powiedziałam a mężczyzna tylko pokiwał głową ze zrozumieniem
-Jak on się czuję??
-Jest w stanie krytycznym -Powiedziałam a z moich oczu spłynęłam jedna samotna łza-Czy on nie powinien się leczyć ale wiem Pan na oddziale zamkniętym??
-Torii chciałem o tym z waszą trójką porozmawiać ale jak już przyszłaś to powiem Ci-Przerwał i nabrał powietrza do płuc-Tak, Harry musi się leczyć w zakładzie zamkniętym. Ja, w jego stanie mu już nie pomogę on musi być odizolowany od wszystkiego tylko tak mu pomożemy. Tylko proszę nie mów mu jeszcze o tym ja go odwiedzę w szpitalu i porozmawiam-Lekarz powiedział to z trudem. Sprawa Hazzy bardzo go zmartwiła
-Ale wie Pan że on się nie zgodzi na zamknięcie u ,,czubków". -Lekarz tylko pokiwał głową-Jedyną osobą która mogłaby go do tego przekonać jest Louis. A on teraz jest w podobnym stanie co my wszyscy tylko odbiera wszystko dwa razy mocniej bo go kocha. Ten chłopak potrafi walczyć o to co kocha ale musi się otrząsnąć z tego lęku przed stratą Harrego -Powiedziałam a lekarz słuchał mnie w zamyśleniu
-Wiem o tym Torii dlatego najpierw będę musiał porozmawiać z Louisem. A teraz wybacz za 15 minut będę miał pacjenta muszę się przygotować-Powiedział podnosząc książkę która nosiła tytuł ,,Depresja poporodowa".
Ciężki przypadek . Pomyślałam
-Oczywiście nie przeszkadzam. -Pożegnałam się z lekarzem i szybkim krokiem ruszyłam w stronę szpitala. Po drodze weszłam do warzywniaka kupić Louisowi marchewki. Ten chłopak nie jadł nic od rana. Po skończonych zakupach skierowałam się z powrotem do szpitala.  Mijałam setki ludzi, uśmiechniętych , cieszących się życiem. To był piękny widok, w tej chwili chciałabym cieszyć się tak jak oni. Spotykać ze znajomymi a nie siedzieć w szpitalu gdzie przyjaciel walczy o życie. Nawet nie zauważyłam kiedy weszłam do budynku szpitala.
-Lou mam coś dla ciebie-Chłopak podniósł wzrok pod wpływem mojego głosu. Wyciągnęłam jedną marchewkę a chłopak mimowolnie się uśmiechnął. -Wiedziałam że jesteś głodny dlatego kupiłam ci to ,,pomarańczowe cudo"-Zacytowałam chłopaka. Podałam mu marchewkę a on od razy wziął się za jej konsumowanie. Nie przeszkadzając mu już skierowałam się do grupki chłopaków którzy stali przy sali Harrego.
-Wy. Gdzie jest Ash- Zapytałam , moja przyjaciółka nie znajdowała się u boku Nialla co oznaczało, że nie było jej również w tym budynku.
-Poszła do domu jest zmęczona za dużo się dzisiaj działo-Odpowiedział mi Niall z wyraźnym zmartwieniem w głosie. Po chwili z jego oczu popłynęły łzy a on zaczął swój wywód-To moja wina , mogłem go wtedy nie zostawiać samego. To moja wina-Blondyn powtarzał te słowa na okrągło i nie zamierzał przestać.
-To nie twoja wina. My wszyscy zawiniliśmy powinniśmy go pilnować a nie zrobiliśmy tego.-Nasz kochany Li jak zawsze miał racje.
-Przepraszam , że przeszkadzam ale pacjent się wybudził. Ale przypominam dzisiaj może wejść do niego tylko jedna osoba. -Pokiwaliśmy głowami ale chyba nie mieliśmy zamiaru się do tego stosować ,bynajmniej większość z nas. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę a ja wiedziałam co oni chcieli. Znowu ja miałam powiedzieć Louisowi o Harrym.
-Louis -Chłopak nie zareagował za pierwszym razem , zbyt zajęty był marchewką-Louis Harry się wybudził-Na te słowa Louisowi wypadła marchewka z rąk. Nawet jej nie podniósł tylko pobiegł do sali Harrego. Postanowiłam ,że poczęstuje się jego ,,pożywieniem" , bo po woli odczuwałam skutki mojej dzisiejszej głodówki.
***Oczami Harrego***
Leżałem w łóżku. Nie było ono tak miękkie jak nasze w sypialni ale pewnie zasnąłem na kanapie. Spróbowałem otworzyć oczy ale pożałowałem tego, światło mnie oślepiło. Ponowiłem próbę ale znacznie wolniej. Na swojej dłoni poczułem znajome ciepło, to była dłoń Louisa. Otworzyłem oczy światło nie było już tak nie przyjemne jak za pierwszym razem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajdowałem , to nie był nasz salon, to nie był nasz dom tylko szpital. Co ja tu robie?! Spojrzałem na chłopaka który cały czas mi się przygląda. Jego oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu, ten widok natychmiast odświeżył mi pamięć. Znowu to robiłem , znowu straciłem zaufanie Louisa które udało mi się odbudować. Tych myśli było za dużo, muszę jakoś odreagować. Wyszło na to że po prostu się rozpłakałem i zacząłem coś bełkotać pod nosem.
-Przepraszam Lou , przepraszam tak bardzo przepraszam-Chłopak uciszył mnie pocałunkiem ale tym razem tylko w policzek. To nie wróżyło dobrze. Chłopak zanim cokolwiek powiedział napisał do kogoś sms'a.
-Musimy porozmawiać-Powiedział kiedy skończył pisać i w końcu spojrzał na mnie. Jego wyraz twarzy był przepełniony bólem. 
-Ja chce najpierw coś powiedzieć- Boo Bear pokiwał tylko głową - Ja Cię naprawdę przepraszam to się już nigdy nie powtórzy obiecuje Ci-Chłopka tylko pokiwał przecząco głową.
-Już za późno Harry-W tej chwili przez moją głowę przemknęło tysiące myśli co on ma na myśli czy on chce ze mną zerwać ?! Nie to nie możliwe to nie jest podobne do Louisa a jeśli jednak.A może ja umieram , może nie ma dla mnie ratunku?? Moje rozmyślania przerwały otwierane drzwi do mojej sali. W drzwiach stał Albert, jego mina nie wyrażała nic dobrego. Podszedł do mojego łóżka , zajął miejsce które przed chwilą opuścił Louis.
-Harry musimy porozmawiać-Słysze to już dzisiaj drugi albo trzeci raz. -Kiedy wyjdziesz ze szpitala , zabieram a raczej wysyłam Cię na oddział zamknięty-Tego się nie spodziewałem. Moje ciało ogarnęły spazmy przerażenia , bólu a przede wszystkim strachu, co teraz będzie. -Wiesz że musisz tam pójść , w tej sytuacji nie ma innego wyjścia.
-Zostawicie mnie samego muszę to wszystko przemyśleć-Powiedziałem , Albert bez sprzeciwów wstał i wyszedł został tylko Louis. -Lou proszę-Chłopak wyszedł a ja zostałem całkiem sam w tych czterech ścianach. To wszystko mnie już przytłacza nie mam siły na to wszystko. Najpierw depresja teraz psychiatryk to dla mnie za wiele jak na jeden miesiąc.Co będzie jeśli fani się dowiedzą że trafiłem do psychiatryka , o czym ja wgl mówię musimy im powiedzieć ja mogę tam siedzieć kilka dobrych miesięcy.A jeśli się z tego nie wyleczę ,jeśli umrę w męczarniach. Pospiesznie nacisnąłem przycisk przywołujący pielęgniarkę. Kobieta przyszła szybciej niż mi się mogło wydawać.
-Czy mogła by pani zawołać mojego kolegę , tego który ma na sobie bluzkę w paski i szelki-Kobieta pokiwała tylko głową i wyszła z sali. Po chwili je miejsce zajął Louis z dziwnym wyrazem twarzy
-Co się stało??-Zapytał jakby nigdy nic. Pokazałem mu dłonią miejsce koło siebie tym samym nakazując mu usiąść.
-Louis ja pójdę się leczyć-Na twarzy chłopaka momentalnie pojawił się uśmiech-Ale obiecaj , że przed tym będę mógł spędzić przynajmniej tydzień w domu, z tobą.-Louis nie wiedział najwyraźniej co powiedzieć dlatego wzruszył ramionami.
-Poczekaj chwile-Powiedział i wyszedł z sali by po chwili wrócić z Albertem.
-Harry jesteś pewien że nic sobie przez ten czas nie zrobisz?-Mężczyzna zapytał kiedy siadał na swoim poprzednim miejscu
-Nie nic sobie nie zrobię, będę miał Louisa-Powiedziałem to patrząc chłopakowi prosto w oczy.
-Harry ja już raz zawiodłem i przez to wylądowałeś tu-Pokazał dłonią na pomieszczeni ja tylko pokręciłem głową i kontynuowałem.
-To ja zawiodłem a nie ty. Albercie na pewno sobie poradzę , będę miał przy sobie osobę którą naprawdę kocham.-Powiedziałem patrząc w oczy Lou który zaczął zbliżać się do mojego posłania.
-A jeśli nie damy rady, jeśli cię nie przypilnuje. Wiesz jak bardzo nie chce żebyś cierpiał. -Chłopak usiadł na skraju łóżka i złapał mnie za rękę. Po samym dotykiem jego ciepłej skóry przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Ale Lou ja chce spędzić z tobą jakiś czas przed tą długą rozłąką. Albercie ile miałaby trwać taka terapia?-Zapytałem lekarza. W środku bałem się usłyszeć odpowiedzi.
-Jeśli dobrze pójdzie to 3 miesiące ale Harry jeśli coś byś tam wywinął siedzisz tam pół roku. -Z oczu Louisa popłynęły łzy. Po chwili z moich oczu również.
-To bardzo długo.-Pierwszy odezwał się Lou , jego głos przepełniony był bólem.
-Przepraszam , że zmieniam temat ale muszę Cię Harry o to zapytać. Gdzie ty się ciąłeś-Mężczyzna przerwał ciszę tym niezręcznym pytaniem.
-Tu -Ponownie dzisiaj podwinąłem rękaw koszuli i pokazałem palcem na rany.
-Harry ...-Lekarz nie wiedział co powiedzieć. Na jego czole pojawiły się zmarszczki co chyba oznaczało że nad czymś myśli. -Może to dziwnie zabrzmi ale jest w tym jeden plus. Dobrze , że nie robisz tego na nadgarstkach. -Tak szczerze to mało mnie to pocieszyło.
-Ale to nie zmienia faktu że i tak to robie.
Rozmawialiśmy z Albertem jeszcze kilka godzin. Doszliśmy do tego , że po wyjściu ze szpitala zostaje jeszcze dwa tygodnie z Louisem ale co kilka dni odwiedzać nas będzie Albert. Gdyby nie to że doszła godzina 20 rozmawialibyśmy dłużej. Louis wyprosił pielęgniarkę i został ze mną na noc.


Nie spodziewałam się ,że dzisiaj dodam ten rozdział ale dzisiaj sobota i tak jak obiecałam dodałam rozdział. Jestem meeega szczęśliwa kiedy zobaczyłam te 4 komentarze pod poprzednim rozdziałem. Wiem może to dziwne bo to przecież TYLKO 4 komentarze ale te 4 osoby które za każdym razem komentują moje rozdziały dodają mi otuchy(jeśli można to tak nazwać) do pisania tych rozdziałów.  Tak jak pisaliście w komentarzach żeby Harry ,,ożył" ,,wyzdrowiał", tak się na pewno stanie ale musicie poczekać to hmmm wydaje mi się, że do 35 rozdziału. Ale za to po wyjściu Harrego z ,,psychiatryka" czeka Was baaardzo miła niespodzianka. Już nic nie mówię bo się wygadam. Prawda Britt ??!!-NIE PRÓBUJ SIĘ WYGADAĆ BO ZABIJE !! <3

4KOMENTARZE=30ROZDZIAŁ

piątek, 7 września 2012

Rozdział 28

Podbiegłem do chłopaka był nieprzytomny.
-Liam, Niall, chłopaki chodźcie tu ,on zemdlał-Krzyczałem mając nadzieje że ktoś mnie usłyszy. Po chwili przyjaciele stali nade mną i odciągali mnie od chłopaka. Liam jako że był najbardziej odpowiedzialny i myślał logicznie zadzwonił na pogotowie. 
-Zaraz będą- Liam przytulił mnie odciągając mnie od Hazzy- Louis zostaw go niech przynajmniej teraz odpocznie-Kurwa on mi tu umiera a nie odpoczywa. Wyrwałem się z uścisku i z powrotem podszedłem do chłopaka. Pogotowie przyjechało po 15 minutach. Pozwolili mi pojechać razem z Harrym.

W szpitalu robili mu tysiące badań co trwało kilka godzin.
-Kto jest z rodziny chłopaka-Z rozmyślań wyrwał mnie głos lekarza
-Jestem jego chłopakiem -Mężczyzna popatrzył na mnie z ukosa-Tak  jestem gejem. Może mi pan w końcu powiedzieć co z nim?-Zapytałem podnosząc głos. Co ci wszyscy ludzie mają do gejów. 
-Harry ma anemie- Cooo? Nogi się pode mną ugięły
-Jak to -Zapytałem mężczyznę załamującym się głosem. Jak to możliwe że mój chłopak ma anemie. 
-Pan Styles ma anemie spowodowaną cięciami które sam sobie robił. Przez to ma niedobór witamin jest osłabiony i wiecznie zmęczony. Dochodzi do tego brak apetytu.
-Ale Harry zachowywał się normalnie-Jeśli można tak powiedzieć o osobie która ma depresje. Mężczyzna mówił coś jeszcze ale już go nie słuchałem. Myślałem cały czas o Harrym co teraz będzie ,wiem że z anemii można się wyleczyć ale on nie ma siły walczyć o siebie. Nie chce go stracić.
-Jeśli chcesz możesz do niego wejść jest już przytomny-Te słowa wybudziły mnie z transu. Jak najszybciej wszedłem do sali w której leżał Harry. Chłopak posłał mi ciepły ale słaby uśmiech.
-Jak się czujesz Harry-Zapytałem siadając koło niego.
-Dobrze-Mało przekonujące.
-Harry powiedz prawdę-Chłopak tak po prostu się rozpłakał, nienawidzę jak on płacze a w ostatnich dniach robił to coraz częściej.
-Loui ja już nie mam siły. Chciałbym w końcu odpocząć zapomnieć o wszystkim. Być szczęśliwym z tobą u boku. To wszystko moja wina to przeze mnie nie jesteś szczęśliwy bo ja się tnę-Ostatnie słowo obijało  mi się echem bo głowie
-Jak to ,,tne"-Zacytowałem jego słowa. Miałem nadzieje że się tylko przesłyszałem ale nie ,z oczu chłopaka popłynęło jeszcze więcej łez. Obiecał mi.Obiecał że nie będzie się już krzywdzić a nadal to robi
-Przepraszam Louis-Nie mogłem tu dłużej siedzieć. Wybiegłem z sali zostawiając go tam zapłakanego. Sprawnie ominąłem chłopaków którzy rozmawiali z lekarzem. Jak najszybciej musiałem dostać się do Alberta , Harry nas wszystkich okłamał. Oszukał mnie, MÓJ Harry mnie oszukał. Na szczęście klinika była blisko. Wbiegłem do środka posyłając tylko wymuszony uśmiech pielęgniarce
-On się tnie on znowu to zrobił-Powiedziałem do lekarza kiedy wbiegłem do gabinetu na szczęście nie miał żadnego pacjenta. Po tych słowach osunąłem się na ziemi i zacząłem płakać. Płakałem jak małe dziecko.
-Louis co ty mówisz-Lekarz usiadł koło mnie na ziemi i objął mnie ramieniem. Teraz potrzebowałem bliskości , pocieszenia z jakąś osobą. Ale chciałem żeby tą osobą był Harry.
-On jest w szpitalu przyznał mi się że robił to po spotkaniu u pana. Ja nawet nie wiem kiedy on to zrobił cały czas byłem z nim.A on teraz mi mówi że on się tnie. Dlaczego on to robi??-Potok słów wydobył się z moich ust poprzez łzy. Nadal nie wierzyłem co usłyszałem od Harrego.
-Spokojnie Louis , strach nic tu nie da. On rozumie że robi źle tylko to jest od niego silniejsze.-Mężczyzna próbował mnie za wszelką cenę pocieszyć.-Louis posłuchaj mnie, idź tam do niego i porozmawiaj z nim. On nie może być teraz sam tym bardziej w szpitalu-Niechętnie pokiwałem głową i wyszedłem z gabinetu. Droga do szpitala nie była długa. Po drodze spotkałem kilka fanek które nie chciały autografów ani zdjęć, nie piszczały był nadzwyczaj spokojne, pytały o Harrego. Nie mogłem powiedzieć nic więcej niż ,,Wybudził się". Dziewczyny przytulały mnie, na początku byłem zdezorientowany ale kiedy jedna fanka powiedziała mi na ucho ,,Louis nie martw się o niego ,on z tego wyjdzie dla Ciebie" wiedziałem że miała racje, on jest na tyle silny żeby wyjść z durnej anemii. Podziękowałem tej dziewczynie zrobiłem sobie z nią zdjęcie chociaż wcale o to nie prosiła i już bez zbędnych postojów wróciłem do szpitala.
-Louis gdzie ty byłeś.Harry płakał , nie chciał nam nic powiedzieć i wyrzucił nas z sali.-Powiedział Liam a na jego policzkach były jeszcze ślady po łzach.
-Pogadam z nim-Powiedziałem siląc się na miły ton głosu co mi zresztą nie wyszło i wszedłem do sali. Kiedy tylko Harry mnie zobaczył w jego oczach pojawiła się radość.
-Louis ja Cię przepraszam. Jestem debilem wiem o tym. Ja wcale nie chciałem jakoś tak wyszło. Przepraszam-Przerwałem jego monolog czułym pocałunkiem.
-Zamknij się co?!-Powiedziałem kiedy oderwaliśmy się od siebie  aby zaczerpnąć powietrza.Harry tylko cicho zachichotał i wpił się w moje usta.
-Nie przeszkadzam Wam??-Czy ten farbowany blondyn nie mógł poczekać. Oderwałem się od Hazzy który posłał mi smutny uśmiech i odwróciłem się do blondyna.
-Nie widzisz ,godzimy się-Powiedziałem nie potrafiąc powstrzymać śmiechu. Niall nie robił sobie nic z mojej odpowiedzi i podszedł do łóżka Harrego.-To ja Was zostawiam samych-Popatrzyłem na Harrego -A my musimy jeszcze pogadać.-To nie było już takie miłe jak pocałunki, czego pewnie chłopak się spodziewał.
***Oczami Torii***
-Jeremy wstawaj musimy się spakować bo jutro nie zdążymy-Krzyknęłam bo jak zwykle nie chciało mu się wstawać-Jer kurde nie mam ochoty na krzyk więc WSTAWAJ
-Okey okey już wstaje -Powiedział jeszcze zaspanym głosem. Już chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi dzwonek mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz LOUIS.
-Hej Lou co jest , czemu nie ma Was jeszcze w domu- Zapytałam chłopaka nie dopuszczając go do głosu.
-Torii jesteśmy w szpitalu.-Kiedy to usłyszałam nogi się pode mną ugięły.
-Harry-Zapytałam ale wiedziałam że o niego chodzi. Louis tylko przytaknął-Zaraz tam będziemy -Powiedziałam i zakończyłam połączenie.
-Jeremy Harry jest w szpitalu wstawaj-Te słowa podziałały na chłopaka bardzo szybko.W pospiechu wybrałam jakieś ubrania. Oczywiście musiałam czekać na swojego księcia który musiał wyglądać idealnie. Po 15 minutach siedzieliśmy w samochodzie. Droga minęła nam w ciszy. Jer był zajęty prowadzeniem samochodu a ja myślałam co Harry znowu odwalił. Może znowu się pociął. Nie to nie możliwe on nie jest taki nieodpowiedzialny.
-Torii wszystko okey ??-Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jera. Rozejrzałam się dookoła byliśmy już pod szpitalem- Mowie do ciebie już od dobrych 10 minut a ty nie reagujesz
-Przepraszam zamyśliłam się.Chodźmy -Nie czekając na jego reakcje, wyszłam z samochodu. Po chwili dołączył do mnie mój chłopka. Przywitaliśmy się z pielęgniarką która powiedziała nam w jakiej sali leży Harry.
***Hazzy***
-Niall powiedz mi czy on jest na mnie bardzo zły ?-Nie potrafiłem powstrzymać łez. Przyjaciel próbował mnie pocieszyć ale jedyne pocieszenie które by na mnie podziałało to obecność Louisa który zapewniałby mnie , że wszystko będzie dobrze chociaż tak nie będzie.
-Harry nie płacz. -Przetarł z moich policzków łzy-Nie rozmawiałem z nim. On nie chce nam nic powiedzieć , dlatego ty musisz powiedzieć co się stało.-Nialler przerwał czekając na moją odpowiedź. Miałem dosyć mówienia wszystkim co się ze mną dzieje to chyba logiczne ,jestem nieudacznikiem który nie potrafi sobie poradzić z emocjami.  Wziąłem głęboki wdech i zacząłem mówić.
-Ja znowu to zrobiłem , znowu się ciąłem. On mi tego nie wybaczy-Kolejne łzy zmoczyły moje policzki. Mimo tego że Louis mnie pocałował i zapewniał, że wszystko będzie dobrze widziałem w jego oczach, że jest na mnie wściekły.
-Mały co ty mówisz??
-Ciąłem się-Nie wiedziałem co więcej powiedzieć więc pokazałem mu wewnętrzną część przedramienia. Chłopak patrzył na moje rany jakby pierwszy raz widział coś takiego. Nie dziwie mu się to wyglądało okropnie. Nie chciałem żeby dalej męczył się patrząc na to paskudztwo zaciągnąłem rękawy koszuli od piżamy. Niall bez słowa wyszedł z mojej sali a ja zacząłem jeszcze bardziej płakać. Krzywdzę wszystkich których kocham. Tylko dlatego że mam jakieś głupie upodobania do żyletki. Chciałem żeby teraz wszedł tu Louis żeby powiedział że wszystko będzie dobrze ale aż za dobrze wiedziałem że tak się nie stanie bo on po prostu nie chce na mnie patrzeć. Zraniłem go , bardzo go zraniłem. Swoimi obietnicami których nie potrafiłem dotrzymać. On zrobiłby dla mnie wszystko a ja nawet nie potrafiłem dotrzymać na ogół łatwej obietnicy. Musiałem wszystko zepsuć.
-Co jest??-Poczułem się ciężki , moje powieki zaczęły się zamykać a ja nie potrafiłem nic z tym zrobić. Poddałem się temu i po prostu odpłynąłem w ciemność.
***Oczami Torii**
-Louis jak się czujesz??-Kiedy weszliśmy na odpowiednie piętro od razu zauważyłam drobnego chłopaka z opuszczoną głową. Podeszłam do niego i objęłam w pasie. On nic nie powiedział tylko wtulił się w  moje ramię- Ciiii wszystko będzie dobrze-Rozejrzałam się po otoczeniu i nigdzie nie widziałam Jera jakby wgl tu ze mną nie przyszedł. Spojrzałam na mężczyznę który wchodził do jakiejś sali. Wysiliłam wzrok tak to był Jer. Chłopak zniknął za drzwiami ale po chwili wyleciał  stamtąd szybciej niż wszedł
-On się nie budzi. Pomóżcie mu-Dopiero po chwili doszyło do mnie co on powiedział. Louis wyrwał się z mojego uścisku i biegł w stronę sali Harrego. Ledwo go dogoniłam i odciągnęłam od szyby przez którą można było zobaczyć Harrego. Louis starał się mi wyrwać ale po kilku próbach po prostu osunął się na podłogę. Do sali Harrego wbiegli lekarze.
-Wszystko będzie dobrze-Powtarzałam , przekonując bardziej siebie niż Louisa. Bałam się strasznie się bałam. Dopiero teraz zrozumiałam że ja tez mogłabym wylądować na tym oddziale i w takim stanie w jakim jest teraz Harry. Z moich oczu spłynęły łzy. Szybko je otarłam żeby nie widział ich Louis, który był już dość załamany. Cały się trząsł mocząc mi bluzkę.
-Torii możemy porozmawiać-Z rozmyślań wyrwał mnie głos Jeremiego.Pokiwałam głową ale przy okazji zawołałam Nialla żeby Louis nie był teraz sam. Chłopak zajął moje miejsce i teraz Louis wtulał się w tors tlenionego. 
-Co się stało??-Zapytałam chłopaka chodziło mi oczywiście o Hazze. Mój głos mimowolnie zadrżał.
-Nie jest z nim dobrze. On jest w krytycznym stanie , anemia jest w silnym stadium, lekarze nie wiedzą czy on z tego wyjdzie.-Po tych słowach zrobiło mi się czarno przed oczami. Z oczu Jera płynęły łzy w końcu tam w sali umiera jego kuzyn. Przytuliłam się do chłopaka a on zamknął mnie w bezpiecznym uścisku- Torii-Odciągnął mnie na długość ramion-Nie mów tego Louisowi on nie może się teraz załamać. -Pokiwałam głową i wróciłam do Louisa. Tkwiliśmy tak w milczeniu całą siódemką przytuleni do siebie na ziemi aż tą cisze przerwał dzwonek telefonu jak się potem okazało Liama. Chłopak odszedł od nas na kilka kroków i prowadził z kimś zawziętą konwersacje.
-Mam złe wieści-Podszedł do nas ze smutną miną-Musimy jutro jechać w tą pieprzoną trasę- Po tych słowach wszyscy wlepiliśmy wzrok w chłopaka nawet Louis podniósł głowę. Liam nigdy nie przeklinał nawet nie lubił jak ktoś w jego towarzystwie to robi a teraz...-Nie patrzcie tak na mnie ja też mam prawo się zdenerwować. Paul powiedział że musimy jechać. A i Torii będziesz śpiewać z nami na koncertach-Chłopak wypowiedział te słowa na jednym wydechu. Ja patrzyła na niego mając nadzieje że żartuje.
-Jaja sobie robisz prawda-Zapytałam modląc się w duszy żeby teraz wybuchnął śmiechem, ale chłopak tylko pokręcił przecząco głową-Ale dlaczego ja nie potrafię- Teraz wzrok wszystkich skierowany był na mnie.
-Mała potrafisz śpiewać i nie masz innego wyjścia. Paul ma chyba okres bo chodzi strasznie nabuzowany.Powiedział że albo zaśpiewasz albo my nie będziemy mogli nagrywać z tobą płyty.
-No jak mus to mus. -Powiedziałam. Po tych słowach wróciliśmy do pocieszania siebie na wzajem.
-Przepraszam możemy porozmawiać-Znowu ktoś przerwał nasze milczenie tym razem był to lekarz prowadzący naszego loczka.
-Tak oczywiście już idę-Na równe nogi zerwał się Louis
-Ty nigdzie nie idziesz ja porozmawiam z lekarzem-Popatrzyłam na Jera mając nadzieje że wie co ma robić. Wiedział bardzo dobrze. Pociągnął Louisa z powrotem na podłogę i przytulił do siebie.
-Co z nim??-Zapytałam kiedy odeszliśmy od reszty.


Nie miałam zamiaru dodawać tego rozdziału w najbliższym czasie bo jestem zawiedziona ilością komentarzy która się od pewnego czasu nie zmienia wgl. A że dzisiaj mam taki dooobry humor postanowiłam dodać nowy rozdział.
4KOMENTARZE=29ROZDZIAŁ

poniedziałek, 3 września 2012

Rozdział 27

***Oczami Louisa***
Dzisiaj musimy powiedzieć światu że ja i Harry nie jedziemy w trasę. Harry nie dał się przekonać żebym został z nim ale ja nie ulegnę. Dziś obudziłem się wcześniej mój chłopak jeszcze spał, nie chciałem go budzić on wczoraj tyle przeszedł.
-Louis dlaczego tak na mnie patrzysz-Zapytał zaspanym głosem Hazza
-Bo tak słodko wyglądasz jak śpisz-Zaczerwieniłem się a chłopak się zaśmiał
-Dobra wstajemy na 10 mamy wywiad. -Dopiero teraz doszło do mnie że jest 9 , czyli MUSIMY już wstać.Szybko wygrzebałem się z łóżka i popędziłem do łazienki wziąć prysznic.Ciepłe strumienie wody oblewały moje ciało. Czułem się wspaniale, mogłem zapomnieć o wszystkich zmartwieniach.
-Mogę się wykąpać z tobą-Nawet nie zauważyłem kiedy Harry wtargnął mi do kabiny. Zlustrowałem chłopaka wzrokiem ahh mój Hazza. Z rozmyślań wyrwało mnie miłe uczucie na szyi 
-Harry mógłbyś przestać mnie całować to mnie rozprasza-Chłopak cicho zachichotał i kontynuował pieszczoty.
-Właśnie o to mi chodzi-Harry lekko ugryzł płatek mojego ucha. 
-Harry proszę przestań-Wymruczałem a on oderwał się od mojej szyi.
-Nie podobało Ci się -Powiedział z wyrzutami
-Oczywiście, że mi się podobało ale nie mamy na to czasu-Chłopak ostatni raz złożył na moich ustach pocałunek. Nasza kąpiel nie należała do normalnych no ale cóż, Harry ma czasami dziwne pomysły. Mogłoby się wydawać że wszystko jest w jak najlepszym porządku ,że Harry jest zdrowy a my możemy cieszyć się swoją bliskością do woli.Ale niestety tak nie jest Harry ma depresje a ja muszę mu za wszelką cenę pomóc mu się pozbierać. Harry zachowuje się normalnie tak jak każdy z nas ale dobrze wiem, że to nie będzie trwać wiecznie, że z nim nie zawsze będzie tak dobrze.
-Louis o czym tak myślisz-Z rozmyślań wyrwał mnie Hazza który dziwnie się mi przypatrywał-Dlaczego płaczesz??-Faktycznie z oczu płynęły mi łzy ale miałem nadzieje że Harry tego nie zauważy, znowu się pomyliłem.
-Wiesz myślałem nad tym wszystkim, nad wczorajszym dniem-Chłopak przerwał mi a w oczach miał ból.Szybko starłem łzy z policzków żeby Hazza nie musiał patrzeć na mnie kiedy płacze.
-Louis nic mi nie jest naprawdę- Hazza chyba sam w to nie wierzył. To było widać w jego oczach. To jest czasami plus tego wszystkiego że z jego oczu można wyczytać wszystko czego on nie chce powiedzieć.
-Harry nie okłamuj mnie proszę. A teraz chodź idziemy się ubrać-Nie chciałem dalej drążyć tego tematu. Wyszedłem z pod prysznica po chwili dołączył do mnie chłopak. W pokoju bez krępacji zrzuciliśmy z siebie ręczniki. Przyglądaliśmy się sobie z pożądaniem w oczach. Ja pierwszy odwróciłem wzrok i podszedłem do szafy wybierając jakieś ubrania. Standardowo wyciągnąłem czerwone spodnie bluzkę w paski ale tym razem nie założyłem szelek.
-Co o tym myślisz-Zapytałem chłopaka który cały czas stał przy szafie i nie mógł się zdecydować. Spojrzał na mnie, zlustrował mnie wzrokiem a na jego twarzy pojawił się uśmiech ukazując piękne dołeczki.
-Kochanie ty we wszystkim wyglądasz pięknie-Powiedział a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. Kiedy Harry był już gotowy zeszliśmy do salonu gdzie czekał na nas Paul z resztą chłopaków. Teraz przyszła chwila żeby powiedzieć naszemu managerowi że my dwaj nie jedziemy w trasę.
-To co jedziemy ??-Zapytał mężczyzna i zaczął iść w stronę drzwi. Zatrzymałem go łapiąc za ramie.
-Paul musimy pogadać-Mężczyzna pokiwał głową i udał się na kanapę a my zaraz po nim.Harry usiadł koło mnie dyskretnie łapiąc mnie za rękę. Tak , Paul nie wiedział o naszym związku. -Jest taka sprawa-Chciałem to powiedzieć ale Hazza mi przerwał
-Ja mu to powiem , to w końcu chodzi o mnie-Harry miał lęk w głosie, dla otuchy mocniej ścisnąłem jego dłoń-Paul ja nie mogę jechać w trasę.-Mężczyzna zrobił się czerwony na twarzy
-Jak to kurwa nie możesz-Krzyczał na mojego ukochanego który już miał łzy w oczach
-Nie drzyj się na niego. On jest chory nie rozumiesz ,a ja muszę z nim zostać i się nim opiekować więc w tej trasie weźmie udział 3/5 One Direction- Gdyby można było zabijać wzrokiem już leżelibyśmy martwi.
-Nie obchodzi mnie to że on jest chory macie jechać i koniec.-Czy on jest bez uczuć jak można się tak zachowywać.
-On ma depresje nie rozumiesz nie może jechać-Powiedziałem a za moimi plecami usłyszałem płacz mojego ukochanego
-A czemu ty nie możesz jechać??-Zapytał jakby nie rozumiał powagi sytuacji
-Bo on do cholery może się zabić jak będzie sam-To był błąd ,Harry rozpłakał się już na dobre.Szybko podszedłem do chłopaka i przytuliłem-Kocie wszystko będzie dobrze zostanę z tobą nie martw się.-Powiedziałem na tyle cicho ,żeby Paul nie usłyszał.
-Trudno jednego psychola mniej-Nie poznawałem tego faceta zawsze był dla nas miły i nas wspierał. A teraz kiedy dowiedział się że Hazza jest chory stał się nietolerancyjny. Jak można zwyzywać chorą osobę. Bez mniejszych zahamowań uderzyłem Paula w twarz. Chłopacy patrzyli na mnie z przerażeniem nigdy w życiu nie podniosłem na żadne stworzenie ręki ale kiedy ktoś obraża moją drugą połówkę nie potrafię się powstrzymać
-Nie mów tak o nim-Odparłem przez zaciśnięte żeby. Mężczyzna złapał się za policzek a ja nie zważając na jego wrogie spojrzenie podszedłem do Harrego i przytuliłem najmocniej jak potrafiłem.-Jedziemy na ten wywiad czy nie-Zapytałem jakby nigdy nic. Paul tylko potwierdził skinieniem głowy. Wsiedliśmy do samochodu i całą drogę siedzieliśmy w ciszy. Nikt nie miał odwagi się odezwać. Liam czasami spoglądał na mnie i uśmiechał się pocieszająco. Przed studiem Paul zatrzymał się i bez słowa wyszedł z samochodu my jak posłuszne małpy wyszliśmy i kierowaliśmy się w odpowiedniej odległości za mężczyzną. W połowie korytarza podeszły do nas kobiety i zabrały nas do ,,charakteryzatorni". Niestety każdy z nas miał osobne pomieszczeni. Spojrzałem ostatni raz na Harrego który znikał wraz z kobieta w jakimś pomieszczeniu.
-Louis słyszysz mnie-Zapytała kobieta która machała mi ręką przed twarzą
-Przepraszam , zamyśliłem się -Powiedziałem z przepraszającym wyrazem twarzy
-Dobrze już dobrze. Ale teraz siadaj mamy mało czasu-Kiedy kobieta skończyła od razu pobiegłem do garderoby Hazzy. Chłopak siedział na kanapie z twarzą schowaną w dłoniach
-Hazza co jest-Zapytałem ale on nie raczył mi odpowiedzieć-Harry nie każ mi krzyczeć wiesz że tego nie chce.-Chłopak podniósł głowę a oczy miał całe zapłakane.
-On ... powiedział że jak nie pojadę to wywali mnie z zespołu-Nie wierze w to co słyszę jak ten facet może się tak zachowywać. Przez niego mój Harry jest w coraz gorszym stanie.
-Nie przejmuj się nim. On nie może Cię zastraszać-Chłopak spojrzał na mnie tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami.  -Wszystko będzie dobrze obiecuje-Harry pokiwał tylko głową i wtulił się w moją klatkę piersiową. Przerwał nam jakiś mężczyzna oznajmiając że mamy iść do ,,studia". Podniosłem Harrego z sofy i pociągnąłem za sobą- Hazza ogarnij się proszę-Chłopak przetarł oczy z łez i pokazał swoje dołeczki. Wyglądał jak mój dawny Hazza ale to była tylko maska dla mediów. Już nie ma mojego dawnego Harrego.
-Zapraszam do mnie wspaniałych chłopców z One Direction- Usłyszeliśmy głos prowadzącej i weszliśmy do studia. W ostatniej chwili puściłem dłoń Harrego. Chłopak spojrzał na mnie smutnym wzrokiem.Przywitaliśmy się z kobietą i usiedliśmy na sofie. Ja oczywiście wcisnąłem się koło Harrego.
-Chłopcy słyszałam że wybieracie się jutro w trasę koncertową po Europie czy to prawda??-Kobieta zaczęła od najprostszego pytania.
-Tak to prawda ale niestety nie jedziemy w komplecie-Odezwał się Liam za co byłem mu bardzo wdzięczny nie chciałem tego mówić ,a  nasz kochany Daddy mnie wyręczył.
-Jak to nie w komplecie co masz na myśli-Kobieta była zdezorientowana. Teraz ja musiałem zabrać głos.
-Ja i Harry zostajemy-Powiedziałem na jednym wydechu.
-Jestem chory i nie mogę jechać-Odpowiedź Harrego zadziwiła mnie. Nie spodziewałem się że chłopak się odezwie.
-Hazza co sie stało-Prowadząca męczyła ten temat. Po wyrazie twarzy Harrego widziałem że długo tego nie wytrzyma
-Ja..-Chłopak się za jąkał- Mam depresje , przez najbliższy czas nie mogę brać udziału w żadnych koncertach-Kończąc swoją wypowiedź pokazał kobiecie rany po żyletce.Na sali zapanowała kompletna cisza
-PSYCHOL-To słowo wypłynęło z ust jednej z fanek. Ochrona jak najszybciej wyprowadziła ją z pomieszczenia. Harry w oczach miał łzy, wybiegł ze studia.
-Harry zaczekaj- Biegłem za chłopakiem. Hazza z każdą chwila biegł coraz wolniej aż w końcu upadł.

Rozdział jest jaki jest, nie jestem z niego zadowolona ale najgorszy nie jest. Zdecydowałam że rozdziały będą się pojawiać we wtorki i w soboty(zasada komentarzy nadal obowiązuje). W tym tygodniu rozdziały dodawać będę normalnie tak jak dotychczas bo w szkole nie mamy jeszcze normalnych lekcji. 
Jak się czujecie po rozpoczęciu roku , ja osobiście jestem zawiedziona moim planem lekcji jak i nauczycielami niektórych przedmiotów. Ale muszę przetrwać ten rok niestety.
4KOMNETARZE=28ROZDZIAŁ