piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 46

Nie mogłem się poruszyć, moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Potrafiłem jedynie patrzeć w jego piękne niebieskie tęczówki. On z każdym moim mrugnięciem zbliżał się do mnie o kilka centymetrów. Chciałem go przytulić, jak najszybciej poczuć ciepło jego ciała, którego tak bardzo mi brakowało przez te kilka miesięcy. W chwili kiedy nasze ciała dzieliła jedynie granica kilku centymetrów, chłopak chwycił moją prawą dłoń. Tym małym gestem spowodował fale gorąca przebiegającą moje ciało. Oczarowany jego delikatnością nie byłem świadomy co zaraz może sie wydarzyć. Louis uklęknął przede mną a z moich oczu zaczęły płynąć łzy, łzy nieopisanego szczęścia. Chłopak uśmiechnął się do mnie delikatnie po czym mocniej ścisnął moją dłoń.
- Kochanie, tak długo czekałem na ten moment - Odparł a jego głos niósł się echem po całym pokoju. - Kocham Cię i chce spędzić z Tobą resztę życia. Harry wyjdziesz za mnie? - Nie mogłem uwierzyć, że to naprawdę się dzieje, mój kochany Louis właśnie mi się oświadczył. Miłość mojego życia...A ja, sprawiłem mu tyle przykrości a on nadal chce żyć ze mną, razem się zestarzeć.
- Tak, oczywiście że tak! - Wykrzyknąłem po czym chłopak podał mi różyczkę, którą nadal trzymał w ręku. Obdarzył mnie czułym, przepełnionym miłością pocałunkiem. Mógłbym trwać tak całą wieczność. Pocałunków Louisa najbardziej mi brakowało ale teraz nigdy nie pozwolę żeby coś nas rozdzieliło. Nigdy.  Chłopak zaczął schodzić z pocałunkami na moją szyje. Nie miałem sumienia mi przerywać ale coś w środku mówiło mi że muszę go przytulić. Już po chwili leżeliśmy na łóżku wtuleni w siebie, patrząc sobie w oczy. Żaden z nas nie chciał przerywać trwającej między nami ciszy, żadnemu z nas ona nie przeszkadzał. Teraz chcieliśmy po prostu napawać się swoją obecnością, świadomość że druga połówka nigdy nas nie opuści w zupełności nam wystarczała.
***Victoria***
Louis wyrzucił nas z domu na cały ranek z niewiadomych powodów. Jak sam powiedział ,,Dowiecie się w swoim czasie". Nikt nie chciał go o to wypytywać bo wystarczająco go znaliśmy żeby wiedzieć,że i tak by nic nie powiedział i właśnie w taki sposób znaleźliśmy się na plaży a dokładniej to tylko ja i Jeremy bo reszta poszła na zakupy to jakiegoś centrum handlowego. Spacerując po plaży trzymaliśmy się za ręce co chwile śmiejąc się albo po prostu przytulając.
- Torii - Odwróciłam głowę w stronę Jera a on kontynuował. - Myślałaś kiedyś nad naszą przyszłością?! - To pytanie całkowicie mnie zaskoczyło ale nie miałam trudności z odpowiedzią. Często o tym myślałam jak to będzie za 10 lat czy będziemy mieli dzieci czy będą zdrowe. Wyobrażałam sobie również Larrego, jestem przekonana że stworzą prawdziwą rodzinę. Louis, Harry i gromadka kotów. Hazza zawsze o tym marzył a wiem że Lou zrobi wszystko żeby tylko go uszczęśliwić. Ja chce mieć mały domek z podwórkiem gdzie będą mogły bawić sie nasze dzieci. Chce mieć swoje własne małe studio gdzie w gorszych chwilach będę mogła nagrywać piosenki. Jer zawsze chciał być modelem, muszę przyznać, że nadaje się do tego. Może i jego marzenia się spełnią.
- Oczywiście że myślę ale nie rozmawiajmy o tym. - Chłopak wydawał się zaskoczony - Nie chce się później zawieść. Będzie co będzie, tak?! - Jeremy potwierdził moje słowa skinieniem głowy. Postanowiliśmy wrócić już do domu ponieważ dochodziła już 14 i Lou na pewno załatwił to co miał załatwić. Tak jak wcześniej uzgodniliśmy z pozostałymi mieliśmy się spotkać przed studiem gdzie wszyscy nagrywamy. Kiedy doszliśmy na miejsce wszyscy już na nas czekali więc bez zbędnych rozmów skierowaliśmy się w stronę naszego domu.

Otwierając drzwi nie wiedziałam czego się spodziewać, wszędzie panowała grobowa cisza. Czekając aż wszyscy ściągną z siebie płaszcze zastanawiałam się co znowu wykombinował Louis. Chwytając Jera za rękę weszliśmy do salonu.
- Torii! - Nie mogłam uwierzyć w to co się właśnie działo. Na kanapie razem z Loui'm siedział uśmiechnięty Harry intensywnie wpatrując się we mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy a już znajdowałam się w jego silnym uścisku. Z moich oczu płynęły łzy. Tak bardzo za nim tęskniłam. - Kocham Cię Torii...Strasznie za Tobą tęskniłem! - Hazza strasznie się zmienił. Przez te pół roku bardzo wydoroślał, jego rysy twarzy nie były już tak dziecinne jak wcześniej. Nie mogłam przestać się w niego wpatrywać. Po chwili wszyscy znajdujący się w pokoju znaleźli się przy nas razem przytulając Harrego. Bez niego ten dom był pusty. Teraz już wszystko wróci do normy. 
- Harry - Usłyszałam cichy głos Louisa który trzymał za rękę Susi. No tak...oni się jeszcze nie znali. Loczek wygramolił się z naszego uścisku spoglądając na swojego chłopaka. - Chciałbym Ci przedstawić Susi, to jest moja kuzynka. Podczas Twojej nieobecności bardzo mi pomogła.
- Cześć! Jestem Harry - Chłopak jak zawsze, kulturalnie podszedł do dziewczyny, wyciągając w jej stronę dłoń którą ona ujęła. Po tym oficjalnym poznaniu się, chłopak przytulił dziewczynę szepcząc jej coś do ucha.
***Hazza***
Susi wyglądała na bardzo miłą dziewczynę i była podobna do Louisa. Byłem jej bardzo wdzięczny że to właśnie ona pomogła mu przetrwać okres naszej rozłąki. W środku czułem, że ona zostanie moją przyjaciółką, że będę mógł jej zaufać ale to jeszcze nie teraz.Teraz muszę porozmawiać z Torii. Tyle się wydarzyło, chce żeby o tym wiedziała. Podszedłem do brunetki przepraszając przy okazji wszystkich zgromadzonych a następnie ciągnąc dziewczynę do jej sypialni. Usiedliśmy na łóżku jak zawsze mieliśmy w zwyczaju. Wpatrywałem się w jej brązowe tęczówki i nie mogłem uwierzyć ze dziewczyna sie tak bardzo zmieniła.
- Hazzuś - Głos dziewczyny przywołał mnie do rzeczywistości. - Chciałabym Ci podziękować za to co dla mnie zrobiłeś. Za tą operację.  - Dziewczyna pocałowała mnie w policzek co wywołało rumieńce na mojej twarzy. - Chciałabym żebyś wiedział że wygraliśmy sprawę z Justinem. On już nic mi nie zrobi - Przytuliłem dziewczynę żeby wiedziała że zawsze może na mnie liczyć. Słowa utknęły mi w gardle nie mogłem nic z siebie wydusić a to był najlepszy sposób na okazanie tego co czuje. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie co jakiś czas posyłając sobie szczere uśmiechy. Po chwili ja opadłem na poduszki a Torii poszła w moje ślady. W takiej pozycji zostaliśmy przez najbliższe kilka godzin kiedy opowiadałem dziewczynie co wydarzyło się w szpitalu. Najwięcej mówiłem i siostrze Louisa, jak mi pomagała. Dzięki niej mogłem się spotkać z Lou z czego Torii się bardzo ucieszyła. Następnie opowiedziałem o terapii jak przebiegały zajęcia, mówiłem o tej jednej terapii która najbardziej zapadła mi w pamięć a mianowicie ta kiedy sprzeciwiłem się przed zadaniem mi kolejnej rany. Dziewczyna wtedy rozpłakała się bo jak sama przyznała była ze mnie bardzo dumna.
- Jest jeszcze jedna rzecz - Victoria spojrzała na mnie z zaciekawieniem - Dzisiaj jak wróciłem do domu Lou - Tu przerwałem żeby nabrać powietrza - Oświadczył mi się - Dziewczyna zaczęła piszczeć ze szczęścia  następnie z całych sił mnie przytuliła. Ona naprawdę cieszyła się naszym szczęściem to dużo dla mnie znaczyło.
Przepraszam za tą długą(?) przerwę ale zbierałam siły na napisanie tego rozdziału. Mam nadzieje, że podobają Wam się oświadczyny. Od dawna to planowałam i chciałam żeby wyszło jak najlepiej. A skoro to się już wydarzyło chce Was poinformować że zbliżamy się do zakończenia opowiadania, jest jeszcze kilka spraw które chce tu opisać a następnie zostanie mi już tylko epilog. Mam nadzieje że wyrazicie swoje opinie w komentarzach- najbardziej chciałabym żebyście napisali swoje odczucia podczas czytania oświadczyn.
Robcia xx