sobota, 8 września 2012

Rozdział 29

-Co z nim??-Zapytałam lekarza kiedy oddaliliśmy się od reszty.
-Chłopak jest osłabiony. Musimy zatrzymać go na obserwacji jeszcze tydzień. Z Harrym będzie taki problem że on nie chce pomocy albo nie potrafi o nią poprosić -Lekarz miał tzw. pokerową twarz. To z jednej strony raniło bo przez to wydawał się nieczuły i obojętny losem pacjentów ale z drugiej strony to jest jego zawód i nie może tak reagować. -Słucha mnie Pani??-Z zamyśleń wyrwał mnie głos lekarza
-Przepraszam zamyśliłam się. Co pan mówił??-Lekarz popatrzył na mnie z ukosa, coś mi się wydaje,że to nie będzie miła znajomość.
-Pan Styles musi odpoczywać. Gdyby pański kolega nas nie zawołał to mogłoby się skończyć tragedią. Chłopak teraz śpi jak się wybudzi to będzie mogła wejść do niego tylko jedna osoba. -Pokiwałam głową w geście zrozumienia  lekarza i wróciłam do reszty. Nic się tam nie zmieniło wszyscy starali się pocieszyć Lou który przestał już płakać ale nadal się trząsł. Postanowiłam im nie przeszkadzać i wyszłam ze szpitala. Kierowałam się w bliżej nie określonym kierunku. W końcu moje kroki zaprowadziły mnie do pobliskiego parku. Zajęłam jedną z wolnych ławek a moją głowę zaczęły nachodzić różnorakie myśli. Co by się stało gdyby Jer nie wszedł do Harrego czy on na prawdę by umarł. W tej chwili kiedy tak bardzo zbliżyłam się z Hazzą nie wyobrażałabym sobie życia bez niego on jest dla mnie jak brat trochę starszy i nienormalny ale jednak brat. Pomógł mi w najcięższych chwilach mojej choroby. Gdyby nie on mogłoby mnie tu teraz nie być. On uratował mi życie a teraz?? Teraz on sam walczy o siebie. A ja zamiast mu pomóc siedzę tu i myślę. Musze iść do lekarza muszę z nim porozmawiać.
-Przepraszam?!-Ktoś wyrwał mnie z rozmyślań spojrzałam na tą osóbkę była to dziewczyna o kilka lat młodsza ode mnie. -Ty jesteś Torii Donovan ??-Zapytała dziewczyna drżącym głosem
-Tak a coś się stało-Ta dziewczyna zaskoczyła mnie swoim pytaniem skąd ona wgl wie jak się nazywam.
-Słuchałam twojej piosenki na yt. Masz naprawdę piękny głos.-WOW
-Jakiej piosenki-A tak Adam pewnie wrzucił to już do sieci-A okey wiem o co chodzi. Dziękuje że tak myślisz.-Porozmawiałam jeszcze z dziewczyną i grzecznie przeprosiłam z wymówką że się śpieszę. Tak jak wcześniej planowałam poszłam w stronę kliniki.
-Dzień Dobry przeszkadzam??-Zapytałam uchylając drzwi do gabinetu lekarza. Mężczyzna siedział za drewnianym biurkiem i zawzięcie coś czytał. Podniósł wzrok na mnie i zachęcająco się uśmiechnął
-Torii ,wejdź proszę-Pokazał na krzesło przy biurku którego przy swoich poprzednich wizytach nie zauważyłam. -Co Cię do mnie sprowadza?
-Harry-Powiedziałam a mężczyzna tylko pokiwał głową ze zrozumieniem
-Jak on się czuję??
-Jest w stanie krytycznym -Powiedziałam a z moich oczu spłynęłam jedna samotna łza-Czy on nie powinien się leczyć ale wiem Pan na oddziale zamkniętym??
-Torii chciałem o tym z waszą trójką porozmawiać ale jak już przyszłaś to powiem Ci-Przerwał i nabrał powietrza do płuc-Tak, Harry musi się leczyć w zakładzie zamkniętym. Ja, w jego stanie mu już nie pomogę on musi być odizolowany od wszystkiego tylko tak mu pomożemy. Tylko proszę nie mów mu jeszcze o tym ja go odwiedzę w szpitalu i porozmawiam-Lekarz powiedział to z trudem. Sprawa Hazzy bardzo go zmartwiła
-Ale wie Pan że on się nie zgodzi na zamknięcie u ,,czubków". -Lekarz tylko pokiwał głową-Jedyną osobą która mogłaby go do tego przekonać jest Louis. A on teraz jest w podobnym stanie co my wszyscy tylko odbiera wszystko dwa razy mocniej bo go kocha. Ten chłopak potrafi walczyć o to co kocha ale musi się otrząsnąć z tego lęku przed stratą Harrego -Powiedziałam a lekarz słuchał mnie w zamyśleniu
-Wiem o tym Torii dlatego najpierw będę musiał porozmawiać z Louisem. A teraz wybacz za 15 minut będę miał pacjenta muszę się przygotować-Powiedział podnosząc książkę która nosiła tytuł ,,Depresja poporodowa".
Ciężki przypadek . Pomyślałam
-Oczywiście nie przeszkadzam. -Pożegnałam się z lekarzem i szybkim krokiem ruszyłam w stronę szpitala. Po drodze weszłam do warzywniaka kupić Louisowi marchewki. Ten chłopak nie jadł nic od rana. Po skończonych zakupach skierowałam się z powrotem do szpitala.  Mijałam setki ludzi, uśmiechniętych , cieszących się życiem. To był piękny widok, w tej chwili chciałabym cieszyć się tak jak oni. Spotykać ze znajomymi a nie siedzieć w szpitalu gdzie przyjaciel walczy o życie. Nawet nie zauważyłam kiedy weszłam do budynku szpitala.
-Lou mam coś dla ciebie-Chłopak podniósł wzrok pod wpływem mojego głosu. Wyciągnęłam jedną marchewkę a chłopak mimowolnie się uśmiechnął. -Wiedziałam że jesteś głodny dlatego kupiłam ci to ,,pomarańczowe cudo"-Zacytowałam chłopaka. Podałam mu marchewkę a on od razy wziął się za jej konsumowanie. Nie przeszkadzając mu już skierowałam się do grupki chłopaków którzy stali przy sali Harrego.
-Wy. Gdzie jest Ash- Zapytałam , moja przyjaciółka nie znajdowała się u boku Nialla co oznaczało, że nie było jej również w tym budynku.
-Poszła do domu jest zmęczona za dużo się dzisiaj działo-Odpowiedział mi Niall z wyraźnym zmartwieniem w głosie. Po chwili z jego oczu popłynęły łzy a on zaczął swój wywód-To moja wina , mogłem go wtedy nie zostawiać samego. To moja wina-Blondyn powtarzał te słowa na okrągło i nie zamierzał przestać.
-To nie twoja wina. My wszyscy zawiniliśmy powinniśmy go pilnować a nie zrobiliśmy tego.-Nasz kochany Li jak zawsze miał racje.
-Przepraszam , że przeszkadzam ale pacjent się wybudził. Ale przypominam dzisiaj może wejść do niego tylko jedna osoba. -Pokiwaliśmy głowami ale chyba nie mieliśmy zamiaru się do tego stosować ,bynajmniej większość z nas. Wszystkie oczy skierowały się w moją stronę a ja wiedziałam co oni chcieli. Znowu ja miałam powiedzieć Louisowi o Harrym.
-Louis -Chłopak nie zareagował za pierwszym razem , zbyt zajęty był marchewką-Louis Harry się wybudził-Na te słowa Louisowi wypadła marchewka z rąk. Nawet jej nie podniósł tylko pobiegł do sali Harrego. Postanowiłam ,że poczęstuje się jego ,,pożywieniem" , bo po woli odczuwałam skutki mojej dzisiejszej głodówki.
***Oczami Harrego***
Leżałem w łóżku. Nie było ono tak miękkie jak nasze w sypialni ale pewnie zasnąłem na kanapie. Spróbowałem otworzyć oczy ale pożałowałem tego, światło mnie oślepiło. Ponowiłem próbę ale znacznie wolniej. Na swojej dłoni poczułem znajome ciepło, to była dłoń Louisa. Otworzyłem oczy światło nie było już tak nie przyjemne jak za pierwszym razem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w którym się znajdowałem , to nie był nasz salon, to nie był nasz dom tylko szpital. Co ja tu robie?! Spojrzałem na chłopaka który cały czas mi się przygląda. Jego oczy były czerwone i opuchnięte od płaczu, ten widok natychmiast odświeżył mi pamięć. Znowu to robiłem , znowu straciłem zaufanie Louisa które udało mi się odbudować. Tych myśli było za dużo, muszę jakoś odreagować. Wyszło na to że po prostu się rozpłakałem i zacząłem coś bełkotać pod nosem.
-Przepraszam Lou , przepraszam tak bardzo przepraszam-Chłopak uciszył mnie pocałunkiem ale tym razem tylko w policzek. To nie wróżyło dobrze. Chłopak zanim cokolwiek powiedział napisał do kogoś sms'a.
-Musimy porozmawiać-Powiedział kiedy skończył pisać i w końcu spojrzał na mnie. Jego wyraz twarzy był przepełniony bólem. 
-Ja chce najpierw coś powiedzieć- Boo Bear pokiwał tylko głową - Ja Cię naprawdę przepraszam to się już nigdy nie powtórzy obiecuje Ci-Chłopka tylko pokiwał przecząco głową.
-Już za późno Harry-W tej chwili przez moją głowę przemknęło tysiące myśli co on ma na myśli czy on chce ze mną zerwać ?! Nie to nie możliwe to nie jest podobne do Louisa a jeśli jednak.A może ja umieram , może nie ma dla mnie ratunku?? Moje rozmyślania przerwały otwierane drzwi do mojej sali. W drzwiach stał Albert, jego mina nie wyrażała nic dobrego. Podszedł do mojego łóżka , zajął miejsce które przed chwilą opuścił Louis.
-Harry musimy porozmawiać-Słysze to już dzisiaj drugi albo trzeci raz. -Kiedy wyjdziesz ze szpitala , zabieram a raczej wysyłam Cię na oddział zamknięty-Tego się nie spodziewałem. Moje ciało ogarnęły spazmy przerażenia , bólu a przede wszystkim strachu, co teraz będzie. -Wiesz że musisz tam pójść , w tej sytuacji nie ma innego wyjścia.
-Zostawicie mnie samego muszę to wszystko przemyśleć-Powiedziałem , Albert bez sprzeciwów wstał i wyszedł został tylko Louis. -Lou proszę-Chłopak wyszedł a ja zostałem całkiem sam w tych czterech ścianach. To wszystko mnie już przytłacza nie mam siły na to wszystko. Najpierw depresja teraz psychiatryk to dla mnie za wiele jak na jeden miesiąc.Co będzie jeśli fani się dowiedzą że trafiłem do psychiatryka , o czym ja wgl mówię musimy im powiedzieć ja mogę tam siedzieć kilka dobrych miesięcy.A jeśli się z tego nie wyleczę ,jeśli umrę w męczarniach. Pospiesznie nacisnąłem przycisk przywołujący pielęgniarkę. Kobieta przyszła szybciej niż mi się mogło wydawać.
-Czy mogła by pani zawołać mojego kolegę , tego który ma na sobie bluzkę w paski i szelki-Kobieta pokiwała tylko głową i wyszła z sali. Po chwili je miejsce zajął Louis z dziwnym wyrazem twarzy
-Co się stało??-Zapytał jakby nigdy nic. Pokazałem mu dłonią miejsce koło siebie tym samym nakazując mu usiąść.
-Louis ja pójdę się leczyć-Na twarzy chłopaka momentalnie pojawił się uśmiech-Ale obiecaj , że przed tym będę mógł spędzić przynajmniej tydzień w domu, z tobą.-Louis nie wiedział najwyraźniej co powiedzieć dlatego wzruszył ramionami.
-Poczekaj chwile-Powiedział i wyszedł z sali by po chwili wrócić z Albertem.
-Harry jesteś pewien że nic sobie przez ten czas nie zrobisz?-Mężczyzna zapytał kiedy siadał na swoim poprzednim miejscu
-Nie nic sobie nie zrobię, będę miał Louisa-Powiedziałem to patrząc chłopakowi prosto w oczy.
-Harry ja już raz zawiodłem i przez to wylądowałeś tu-Pokazał dłonią na pomieszczeni ja tylko pokręciłem głową i kontynuowałem.
-To ja zawiodłem a nie ty. Albercie na pewno sobie poradzę , będę miał przy sobie osobę którą naprawdę kocham.-Powiedziałem patrząc w oczy Lou który zaczął zbliżać się do mojego posłania.
-A jeśli nie damy rady, jeśli cię nie przypilnuje. Wiesz jak bardzo nie chce żebyś cierpiał. -Chłopak usiadł na skraju łóżka i złapał mnie za rękę. Po samym dotykiem jego ciepłej skóry przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
-Ale Lou ja chce spędzić z tobą jakiś czas przed tą długą rozłąką. Albercie ile miałaby trwać taka terapia?-Zapytałem lekarza. W środku bałem się usłyszeć odpowiedzi.
-Jeśli dobrze pójdzie to 3 miesiące ale Harry jeśli coś byś tam wywinął siedzisz tam pół roku. -Z oczu Louisa popłynęły łzy. Po chwili z moich oczu również.
-To bardzo długo.-Pierwszy odezwał się Lou , jego głos przepełniony był bólem.
-Przepraszam , że zmieniam temat ale muszę Cię Harry o to zapytać. Gdzie ty się ciąłeś-Mężczyzna przerwał ciszę tym niezręcznym pytaniem.
-Tu -Ponownie dzisiaj podwinąłem rękaw koszuli i pokazałem palcem na rany.
-Harry ...-Lekarz nie wiedział co powiedzieć. Na jego czole pojawiły się zmarszczki co chyba oznaczało że nad czymś myśli. -Może to dziwnie zabrzmi ale jest w tym jeden plus. Dobrze , że nie robisz tego na nadgarstkach. -Tak szczerze to mało mnie to pocieszyło.
-Ale to nie zmienia faktu że i tak to robie.
Rozmawialiśmy z Albertem jeszcze kilka godzin. Doszliśmy do tego , że po wyjściu ze szpitala zostaje jeszcze dwa tygodnie z Louisem ale co kilka dni odwiedzać nas będzie Albert. Gdyby nie to że doszła godzina 20 rozmawialibyśmy dłużej. Louis wyprosił pielęgniarkę i został ze mną na noc.


Nie spodziewałam się ,że dzisiaj dodam ten rozdział ale dzisiaj sobota i tak jak obiecałam dodałam rozdział. Jestem meeega szczęśliwa kiedy zobaczyłam te 4 komentarze pod poprzednim rozdziałem. Wiem może to dziwne bo to przecież TYLKO 4 komentarze ale te 4 osoby które za każdym razem komentują moje rozdziały dodają mi otuchy(jeśli można to tak nazwać) do pisania tych rozdziałów.  Tak jak pisaliście w komentarzach żeby Harry ,,ożył" ,,wyzdrowiał", tak się na pewno stanie ale musicie poczekać to hmmm wydaje mi się, że do 35 rozdziału. Ale za to po wyjściu Harrego z ,,psychiatryka" czeka Was baaardzo miła niespodzianka. Już nic nie mówię bo się wygadam. Prawda Britt ??!!-NIE PRÓBUJ SIĘ WYGADAĆ BO ZABIJE !! <3

4KOMENTARZE=30ROZDZIAŁ

4 komentarze:

  1. genialny ;) niech Hazza zdrowieje ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo te dwa tygodnie na pewno będą ciekawe ;)
    Ahhjuż nie mogę się doczekać tej niespodzianki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. No dobra odfochnęłam się...w większej części. Chociarz i tak jakiś mały foszek pozostał. Ja nie chcę żeby Hazza był w psychiatryku. Nie chcę, nie chcę, nie chcę. Czuję sie jak małe dziecko któremu zabrano zabawkę. Niech już wszystko będzie OK. PLOOOOOOOOSIE...robię słodkie oczka do monitora...

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział xD
    niespodzianka? kto będzie w ciąży? :P
    czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń