„Hazza”
Dopiero teraz zrozumiałem czego tak naprawdę
brakowało mi w szpitalu. Nie były to pocałunki z Lou czy nawet seks ale ten
moment kiedy otwieram oczy a na mojej klatce piersiowej spoczywa rozczochrana
czupryna mojego ukochanego. Jego niesforna grzywka przykrywa mu oczy co zawsze
przyprawia mnie o rozbawienie. Lou ma to do siebie że kiedy ktoś bawi się jego
włosami przez sen ten zaczyna specyficznie mruczeć. Chłopak nigdy nie chciał mi
w to uwierzyć i pewnie nigdy nie uwierzy ale to będzie taki mój mały sekret, bo
to jest naprawdę przesłodkie kiedy on tak robi. Przez ten długi okres czasu
kiedy nie było mnie w domu. Lou, bo przede wszystkim z nim kojarzy mi się
pojęcie „dom”, wydoroślał, jego rysy twarzy stały się bardziej dojrzałe. Może
tylko tak mi się wydawało ale jego oczy stały się bardziej wyraziste, bardziej
błyszczące.
Potrząsnąłem głową chcąc wyrzucić z głowy
myśli przez, które zacząłem fantazjować o Louis’m. Delikatnie podniosłem się z
łóżka nie chcąc obudzić chłopaka. Lou mruknął niezadowolony że ciepło mojej
klatki piersiowej zostało zastąpione poduszką.
Przy drzwiach ostatni raz obróciłem się w stronę łóżka gdzie ujrzałem
uśmiechniętą twarz Lou, miałem nadzieje że ten uśmiech pojawił się przez to że
śni mu się jakiś wspaniały sen. Cicho chichocząc wyszedłem z sypialni schodząc
po schodach do kuchni. Zastałem tam Torii krzątającą się przy stole. Po
dłuższym wpatrywaniu się w jej poczynania rozumiałem, że dziewczyna stara się
zrobić dla nas „rodzinne” śniadanie. Nie miałbym serca gdybym nie pomógł
dziewczynie, podszedłem do niej od tyłu a kiedy dziewczyna chciała się odwrócić
w moja stronę delikatnie cmoknąłem ją w policzek. Policzki dziewczyny
zarumieniły a się a ona szczerze się do mnie uśmiechnęła. Brakowało mi tego,
strasznie za nią tęskniłem i najbliższe dni chciałem poświęcić tylko i
wyłącznie jej. Może oprócz wieczorów, które są zarezerwowane dla Louisa.
- Cześć Hazzuś! – Torii z dumą wypowiedziała
zdrobniale moje imię bo dobrze wiedziała, że strasznie mnie to denerwuje.
Jedynie Lou może tak mówić . Zmroziłem ją wzrokiem na co dziewczyna cicho
zachichotał. – Wyspałeś się? – Popatrzyła na mnie a po chwili jej oczy się
rozświetliły i nie pozwoliła mi odpowiedzieć na zadanie przez nią pytanie. –
Chyba, że w ogóle nie spałeś bo Lou Ci na to nie pozwolił – Jej wzrok mówił sam
za siebie i aż za dobrze wiedziałem co dziewczyna ma na myśli. Szybko zaprzeczyłem
bo wczorajszą noc spędziliśmy tylko i wyłącznie na rozmowie i subtelnych
pocałunkach. Nie drążyliśmy dłużej tego tematu tylko zabraliśmy się za robienie
naleśników. Dla naszej dziewiątki zdecydowanie 10 naleśników by nie starczyło
biorąc pod uwagę że dla Nialla 10 to jest małe
śniadanie.
Smażenie naleśników zajęło nam przynajmniej
pół godziny bo żadne z domowników nie czuło potrzeby przynajmniej rozłożenia
talerzy na stole. Ale z drugiej strony brakowało mi tego, wszyscy w jakiś
sposób żyli jednym życiem. Nie wyobrażam sobie teraz życia bez Torii, Matta cz
Jeremiego. Gdyby nie impreza urodzinowa Victorii do której zmusił nas Jer nigdy
byśmy nie poznali tych wspaniałych ludzi a nasze życie byłoby cholernie nudne.
- Śniaaaaaaaadanie! – Z rozmyślań wyrwał mnie
krzyk brunetki która stała za moimi plecami. Popatrzyłem na nią w lekkim szoku
na co ta tylko wyszeptała przepraszam.
Nie musieliśmy długo czekać ponieważ po niespełna minucie kuchnia zapełniła się
głodnymi małpami, którzy jak najszybciej chcieli się najeść. Zanim zająłem
swoje stałe miejsce koło Louisa, sięgnąłem do szafki po Nutelle, kładąc ją jak
najbliżej Nialla. Chłopak popatrzył na mnie z miłością a już po chwili był
pochłonięty dosłownie wpychaniem w siebie naleśników z Nutella. Zaśmiałem się
patrząc na ubrudzoną twarz blondyna ale już po chwili moja uwaga została
całkowicie odwrócona przez nieporadnego bruneta siedzącego na krześle obok
mnie. Louis próbował zjeść naleśnika ale za każdym razem kiedy nabijał go na
widelec, ten spadał mu z powrotem na talerz. Był tak skoncentrowany na tej
czynności, że nawet w dziwny sposób wykręcał język. Zaśmiałem się z niego,
zabierając z jego dłoni widelec. W taki sposób karmiliśmy się nawzajem
zapominając że nie jesteśmy sami w kuchni ale w tej chwili naprawdę nas to nie
obchodziło. Liczyliśmy się tylko my i nasze uczucia.
Po śniadaniu wszyscy wrócili do swoich pokoi.
My z Lou postanowiliśmy wziąć prysznic ponieważ wczoraj nie mieliśmy na to siły
ani ochoty. Weszliśmy do łazienki zamykając drzwi na klucz. Starszy chłopak
usiadł na blacie przy umywalce przyglądając mi się ze złowieszczym uśmieszkiem.
Wpatrywałem się w niego ze zdezorientowaniem. Po kilku minutach ciągłego
wpatrywania się w siebie pękłem i z desperacji usiadłem na kafelkach krzyżując
ręce na piersi. Musiałem wyglądać jak 5-latek który nie dostał swojej zabawki
ale naprawdę nie obchodziło mnie to w tej chwili.
- No co? Dlaczego się tak patrzysz? –
Zapytałem Louisa piskliwym głosem. Nie lubiłem u siebie tego tonu, był on
oznaką przerażenia ale czasami też podniecenia.
- Mieliśmy się wykąpać, czekam aż się rozbierzesz!
– Powiedział oczywistym tonem. Miałem ochotę zabić tego młodego człowieka ale z
drugiej strony jego sposób myślenia strasznie mi się spodobał. Wstałem z
podłogi, obróciłem się do niego tyłem żeby zrobić mu na złość. Szybko
ściągnąłem z siebie bokserki które miałem na sobie. Chwile tkwiłem w takiej
pozycji więc Louis mógł oglądać tylko moje pośladki. Po upływie może 5 minut
obróciłem się do zdenerwowanego już Louisa. Z zadowoleniem wymalowanym na
twarzy wypiąłem się przed jego twarzą na co otrzymałem tylko stłumione westchnienie.
- Takich widoków mi brakowało. – Powiedział
podstępnie oblizując wargi. Brakowało mi jego pocałunków, jego dotyku, po
prostu tego zboczonego Louisa który pokazywał swoją prawdziwa twarzy tylko przy
mnie. Zeskoczył z blatu przywierając swoimi wargami do moich spierzchniętych warg.
Jego pocałunki nie były takie jak kiedyś. Chłopak był bardziej delikatny,
subtelny. Jakby bał się że swoją miłością, swoimi uczuciami w jakiś sposób mnie
skrzywdzi. Przejąłem inicjatywę, przygryzłem zębami jego dolną wargę na co on
delikatnie je rozchylił. Usatysfakcjonowany wtargnąłem językiem to jego ust.
Kąpiel nie trwała wcale tak długo bo do
łazienki zaczął nam się dobijać Zayn, bo jak twierdził musiał doprowadzić swoją
piękną twarz do perfekcji. Nie chcieliśmy narażać się na gniew Malika więc czym
prędzej wyszliśmy z łazienki. W sypialni stanąłem przed lustrem przyglądając
się swojemu półnagiemu ciału. Nie podobało mi się. Za dużo było na nim blizn,
które przypominały mi tylko jak bardzo krzywdziłem siebie i swoich bliskich. W
moich oczach zaiskrzyły łzy. Nie chciałem patrzeć na swoje ciało ale nie
potrafiłem odwrócić wzroku. Każda blizna miała swoją historię, której nie
chciałem pamiętać. Było tego tysiące. Poczynając od zdrady, po niechęć do
samego siebie i swojej orientacji seksualnej. Moje policzki były już mokre od
słonej cieczy. Nie chciałem tak wyglądać. Teraz wiedziałem jak wielki błąd
popełniłem po raz pierwszy sięgając po żyletkę. Moje ramiona, biodra, ręce,
plecy , kostki, każda część ciała była oszpecona przez tysiące blizn. Moje
ciało przeszedł dreszcz, kiedy na ramionach poczułem zimne dłonie Louisa.
Popatrzyłem na jego odbicie w lustrze, na jego twarzy wypisany był ból. Złożył
pocałunek na moim prawym ramieniu. Byłem szczęśliwy że mam go kolo siebie ale z
drugiej strony, nienawidziłem siebie za to jak wielką krzywdę mu wyrządziłem.
Chciałem to wszystko naprawić ale nie wiedziałem jak. Chciałem cofnąć czas i
nigdy nie zrobić tego co zrobiłem, nigdy go nie zranić. Obróciłem się przodem
do chłopaka składając delikatny pocałunek na jego ustach.
- Dla mnie zawsze będziesz piękny, nie ważne
czy z bliznami czy bez nich. Dla mnie zawsze będziesz moim kochanym Kociakiem,
pamiętaj o tym proszę! - Po tych słowach
mocno mnie do siebie przytulił. Nie spodziewałem się usłyszeć od niego takich
słów ale teraz z moich oczu płynęły łzy szczęścia. Trwaliśmy kilka minut w
takiej pozycji ale po chwili postanowiliśmy się ubrać bo na moim ciele pojawiła
się gęsia skórka. Wyciągnąłem z szafy jedną z ulubionych bluzek Louisa. Chłopak
poparzył na mnie złowieszczo kiedy zakładałem ją na swoja klatkę piersiowa.
Pokazałem chłopakowi język, szukając pasujących spodni do tej bluzki. W połowie
ubierania się do pokoju weszła Torii oznajmiając że zabiera mnie na spacer a
Lou ma zostać w domu i przygotować obiad z resztą wariatkowa. Szczerze… to nie
chciałem wiedzieć jak oni będą gotować ten obiad ale na szczęście będzie tam
Susi i Ash, jedyne normalne w tym domu.
- To gdzie idziemy? – Zapytałem po raz setny
dziewczynę, która przez ostatnie pół godziny nie odezwała się do mnie ani
słowem. – Torii! – Podniosłem głos, stając gwałtownie w miejscu. Dziewczyna
tylko obróciła głowę w moją stronę i pokręciła przecząco głową. Ze smutną minką dołączyłem do niej i znowu w
ciszy szliśmy w niewiadomym dla mnie kierunku. Po 15 minutach weszliśmy na dach
jednego z wieżowców. Stąd był naprawdę piękny widok. Usiedliśmy na środku tak
po prostu wpatrując się w siebie.
- Hazza – Zaczęłam dziewczyna. – Kiedy Ty
byłeś w szpitalu, przychodziłam tu kiedy chciałam pomyśleć. Nikt nie wie o tym
miejscu. Myślałam jakby to było gdybym to ja była na Twoim miejscu jakie wtedy
życie miałbyś Ty. Czy nadal byłbyś z Louisem. Tysiące myśli przechodziło mi
wtedy przez głowę. Nie wszystkie były pozytywne. Najczęściej przychodziłam
tutaj żeby płakać. Nie wiedziałam co się z Tobą dzieje, czy nadal żyjesz czy
oby na pewno masz tam dobra opiekę. Pewnie teraz zastanawiasz się po co Ci to mówię
? Chce żebyś po prostu wiedział jak cholernie jesteś dla mnie ważny. I bardzo cieszę
się że do nas wróciłeś. – Kiedy miałem przytulić dziewczynę zadzwonił mój
telefon. Zdenerwowany wyciągnąłem komórkę z kieszeni. Na wyświetlaczy widniało
imię Malika. Rzadkością było ze
chłopak do mnie dzwonił, częściej pisałam smsy. Pośpiesznie odebrałem telefon.
Chłopak płakał, a słowa które wypływały
z jego ust były dla mnie wielkim szokiem.
Harry ona nie żyje.
Jestem Wam winna przeprosiny! Przepraszam, że tak długo nie dodawałam ale nie miałam ani sily ani weny. Ale wróciłam do Was z mam nadzieje ciekawym i długim rozdziałem! Licze na Wasze opinie w komentarzach <3
Robcia xx
Piękny rozdział , twój blog jest jednym z lepszych blogów jakie czytam , jeśli nie najlpeszym. Cieszę się , że wstawiłaś ten rozdział bo , daje mi dużo siły , nie wiem czemu , nawet nie ma tam nic co mnie dotyczy , ale poprostu tak poczułam. Masz magiczną moc , która pozwala Ci tworzyć takie przecudowne rozdziały C: Pozdrawiam .
OdpowiedzUsuńTwój blog został nominowany do Liebster Awards więcej na:
OdpowiedzUsuńhttp://littlethingsslipoutofmymouth.blogspot.com/2013/03/liebster-awards.html